- Trudno sobie wyobrazić akceptację prezydenta dla tych rozwiązań [ustawy incydentalnej] i, szczerze mówiąc, wiedział o tym pan marszałek Hołownia od pierwszego momentu, kiedy przyszedł z tą propozycją do Pałacu Prezydenckiego - powiedziała szefowa Kancelarii Prezydenta RP, Małgorzata Paprocka.
12 lutego Senat RP przyjął zaproponowaną przez marszałka Sejmu, Szymona Hołownię, tzw. ustawę incydentalną, zgodnie z którą o ważności wyboru prezydenta w 2025 r. ma orzekać 15 sędziów najstarszych stażem w Sądzie Najwyższym, a nie - jak dotychczas - Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.
Zdaniem opozycji jest to pogłębianie chaosu prawnego.
"Chcecie, żeby o ważności wyborów prezydenta RP orzekali ludzie, którzy byli członkami Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. I to jest gwarancja niezależności według was? Żeby orzekali ludzie, którzy byli mianowani na stanowiska sędziowskie przez komunistyczną Radę Państwa. Dopiszcie jeszcze jeden warunek, żeby byli tajnymi współpracownikami, wtedy będzie komplet"
- mówił w Sejmie poseł Zbigniew Bogucki.
W poniedziałek prezydent Andrzej Duda przekazał, że jego decyzja w sprawie ustawy "nastąpi w najbliższym czasie".
Dziś do sprawy odniosła się szefowa KPRP, Małgorzata Paprocka.
- Nie jest żadną tajemnicą, że prezydent nie jest zwolennikiem tej ustawy, dlatego, że ona de facto wprowadza absolutne rozróżnienie statusu sędziów Sądu Najwyższego, odbiera orzekanie w sprawach wyborczych sędziom, którzy do tego zostali powołani, którzy mają w tym zakresie doświadczenie i wiedzę i których orzeczenia do tej pory nie były przez nikogo kwestionowane
- mówiła Paprocka w Polskim Radiu.
Powiedziała też o kulisach przedstawienia założeń ustawy prezydentowi.
- Nie ukrywam, że trudno sobie wyobrazić akceptację prezydenta dla tych rozwiązań i, szczerze mówiąc, wiedział o tym pan marszałek Hołownia od pierwszego momentu, kiedy przyszedł z tą propozycją do Pałacu Prezydenckiego - wyjaśniała. - Pan marszałek przyszedł, powiedzmy sobie to też wprost, z zupełnie inną wersją tego rozwiązania, kiedy w sprawach wyborów prezydenckich miały orzekać praktycznie trzy izby Sądu Najwyższego, dzisiaj mamy 15 sędziów wprost palcem ustawodawcy wskazanych […] nie ma żadnego kryterium zajmowania się sprawami wyborczymi, jakiejkolwiek wiedzy w tym zakresie - dodała.