Kolejna rozprawa w procesie Grodzki - Sakiewicz
Dziś w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się kolejna rozprawa w procesie cywilnym, jaki Tomasz Grodzki wytoczył Tomaszowi Sakiewiczowi. Senator pozwał prezesa Republiki, bo ten nazwał go "zwykłym łapówkarzem".
Szczegóły dzisiejszej rozprawy opisaliśmy w tekście: Sąd przesłucha kolejnych świadków za rok. "Wszyscy pacjenci wiedzieli, ile komu trzeba dać"
Po zakończeniu posiedzenia poprosiliśmy o komentarz red. Adriana Stankowskiego.
Ta dzisiejsza rozprawa przypomniała o wszelkich faktach związanych z marszałkiem Tomaszem Grodzkim i bardzo smutnym stanem rzeczy w którym cała siła polskiego państwa jest skierowana do tego, żeby ukarać dziennikarzy
– powiedział nam dziennikarz.
Przypomniał, że "obowiązkiem dziennikarzy jest prowadzenie krytyki prasowej".
To jest konieczne ryzyko demokratycznego społeczeństwa, żeby było ono zdrowe. Chodzi o to, aby takie wydarzenia nie były ukrywane przed opinią publiczną. Sytuacja, w której pan marszałek Tomasz Grodzki wykorzystuje stanowisko marszałka nie poddając przez dłuższy czas pod głosowanie wniosku o uchylenie immunitetu, a następnie większość broni pana marszałka, zaś jednocześnie skazywani są dziennikarze w postępowaniach karnych, świadczy o głębokim regresie cywilizacyjnym w Polsce. To jest po prostu wstyd. Strach, co będzie dalej
– ocenił.
Dodał, że w jego opinii "jeśli można dziennikarzy straszyć używaniem prawa karnego, to już jest rzeczywistość rosyjska".
W kolejnym kroku będą dziennikarzom głowy obcinać? Trzeba się nad tym naprawdę zastanowić. Pan marszałek Tomasz Grodzki może nas nie lubić, ale ma obowiązek z nami współpracować. Marszałek zamiast z nami współpracować, to nas straszy skazaniem na 20 lat więzienia. Rzekomo mieliśmy obalać organy konstytucyjne. Przyprowadza pana z Urzędu Bezpieczeństwa, który twierdził, że oferowano pieniądze za zeznania świadków. 200 świadków przekupiliśmy? Krytyka prasowa jest warunkiem zdrowego społeczeństwa. Mam wrażenie, że ta równowaga została bardzo zachwiana w tej chwili
– oznajmił.
Pytany o przebieg rozprawy, powiedział: "Pan pełnomocnik Tomasza Grodzkiego usiłował mnie pytać, czy ja przesłuchałem wszystkich pacjentów doktora Grodzkiego. Nie mamy takiego obowiązku i nie jest to możliwe – sprowadzamy rzecz do absurdu. Ja wiem, że świadków, którzy do nas dotarli, bardzo dokładnie sprawdziliśmy. Te opowieści były spójne. Wbrew temu, co się komuś wydaje, dziennikarze mają podstawowy obowiązek, jakim jest weryfikacja".
Adam Borowski, szef warszawskiego Klubu "Gazety Polskiej", ocenił z kolei, że dla niego "sprawa jest oczywista". Wskazał, iż jego zdaniem działania podejmowane przez Grodzkiego to "obrona przez atak".
Tylko w krajach totalitarnych, takich jak Rosja czy Białoruś można zamknąć dziennikarzom usta. W kraju demokratycznym, jak Polska, to się nie uda. Dziennikarze nie są specjalnie tchórzliwi. Gdy się ich atakuje, mobilizują się do głębszego zbadania danej sprawy. Dziwię się, że pan Grodzki zdecydował się na ruch, moim zdaniem, samobójczy. Atakowanie dziennikarzy jest ostatnią rzeczą, jaka powinna się wydarzyć
– powiedział.
Przypomniał też o sprawie jednego z senatorów sprzed lat.
Wele lat temu senatorem został pan Gawronik. On miał postawione prokuratorskie zarzuty i w tym czasie wyborcy wybrali go na senatora. Trudno było to zrozumieć, ale czasami ludzie nie zachowują się racjonalnie. Pan Gawronik, gdy przestał być senatorem i skończył mu się immunitet, poszedł siedzieć na 8 lat. Tutaj może być dokładnie to samo. Pan Grodzki ukrywa się kolejną kadencję za immunitetem, ale kiedyś przyjdzie za to, co się wydarzyło w szpitalu w Szczecinie, odpowiedzieć. Mam nadzieję, że sprawiedliwość dopadnie kiedyś każdego przestępcę
– podsumował.