Europa potrzebuje nowego flagowego programu europejskiej tarczy obrony powietrznej - pisze w liście do Ursuli von der Leyen premier Donald Tusk. Szef rządu przekonuje, że projekt jest nie tylko ważny ze względu bezpieczeństwa, ale i modernizacji przemysłu obronnego. Poprzedni rząd podkreślał, że chodzi o zbrojeniówkę Niemiec.
"Europa będzie bezpieczna tak długo, jak długo bezpieczne jest niebo nad nią" - piszą Tusk i Mitsotakis.
Jak napisali w liście do szefowej KE premierzy Polski i Grecji, tarcza wzmocni europejską zdolność odstraszania i ogólne zdolności obronne Wspólnoty. Program, zdaniem Tuska i Mitsotakisa, zachęci także europejski przemysł obronny do opracowania najnowocześniejszych technologii i stania się światowym liderem w tej dziedzinie.
"To będzie katalizator, który pozwoli Europie na dalszą modernizację jej przemysłu obronnego i bezpieczeństwa"
Tyle że Niemcy pomysł europejskiej tarczy forsują od dawna. Ich propozycję odrzucił poprzedni polski rząd. Jednym z powodów tej decyzji był fakt, iż projekt faworyzuje przemysł zbrojeniowy Berlina.
Mówił o tym w kwietniu były szef MON Mariusz Błaszczak. - Ta propozycja została odrzucona przez specjalistów z Wojska Polskiego, specjalistów, którzy budują polską tarczę antyrakietową - powiedział. Wskazał trzy powody, dla których pomysł nie zyskał aprobaty Polski: "to projekt, który funkcjonuje tylko na papierze", "faworyzuje niemiecki przemysł zbrojeniowy", negatywnie nastawione są do niego również specjaliści innych europejskich państw.
"Także, to nie jest żadna europejska tarcza antyrakietowa. Jeżeli już mówimy o europejskości, to możemy powiedzieć, że to jest europejska tarcza finansowa przeznaczona dla Niemiec. Tak, żeby wspierać niemiecki przemysł zbrojeniowy"