Liberalno-postkomunistyczna oligarchia znów rozpanoszyła się w Polsce. W niemałym stopniu od nas zależy, czy nadchodzący 2025 r. będzie dawał pewne szanse na przyszłość, czy stanie się czasem domknięcia systemu.
W złym scenariuszu czeka nas powrót do ustroju trochę podobnego do PRL, trochę do III RP z początków lat 90. Jego najważniejszych graczy już znamy: jak przed laty chcieliby wygodnie i bezkarnie rozsiąść się po stołecznych knajpach, robiąc swoje deale; innym marzy się przewożenie przeciwników politycznych w bagażnikach samochodów; jeszcze inni nasyłają policję na katolicki klasztor.
Cała reszta tego towarzystwa o gospodarce wie tyle, ile im Leszek Balcerowicz powiedział. Ale nie ma co załamywać rąk, że lepsze jutro było wczoraj. Dziś nowa szansa przed społeczeństwem prawdziwie obywatelskim.
2025 rok może być nasz, jeśli w wyborach prezydenckich, przy urnie, wygra Polska ludzi naprawdę o nią zatroskanych.