Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Czołgać Ziobrę, bo ofermy lubią przemoc. To próba systemowej anihilacji opozycji

Represje rządu Tuska wobec opozycji zaczynają przypominać działania zbójcerzy z komiksu „Kajko i Kokosz”. Jakkolwiek by się starali, kończy się to kompromitującą porażką, a widzowi pozostaje śmiech. Przez takie działania łatwo zgubić z pola widzenia to, że jednak mamy do czynienia z władzą nieustannie próbującą stosować nielegalną przemoc instytucjonalną.

W sumie można było to przewidzieć. Najpierw członkowie komisji do spraw Pegasusa nadymali się jak balony, pisząc, jak ważne będzie przesłuchanie Zbigniewa Ziobry. Bez konkretów – bo w całej tej komisji nie ma konkretów. Oparta jest ona w pełni na niejasnych insynuacjach, sugestiach, łączeniu kropek w stylu Tomasza Piątka. Za to z wielką emfazą i patosem. Oto zbliżymy się w poniedziałek do prawdy. Nie wiadomo jakiej, ale się zbliżymy. Posłance Magdalenie Sroce wtórował w tej sprawie były minister sprawiedliwości Adam Bodnar, pisząc, jakież to będzie historyczne wydarzenie. No to było.

Samotny szeryf 2.0

Ale przecież nie dość tego. Nie dość tego nadymania – urządzono kosztowny spektakl na lotnisku z zaangażowaniem rozmaitych służb i policji. Twardy elektorat w TVN i Onecie miał zobaczyć złoczyńcę doprowadzanego przed oblicze sprawiedliwości. Zaspokoić latami wypracowywany głód poczucia, że ktoś z tamtych jest krzywdzony. Nasycić sadyzm uzasadniony pseudomoralnym bełkotem. Cieszyć się poniżeniem przeciwnika, tym bardziej miłym, że przecież przeciwnika ciężko chorego.

Tylko że potem wszyscy zobaczyli Zbigniewa Ziobrę siedzącego przed Magdaleną Sroką, Tomaszem Trelą, Witoldem Zembaczyńskim i Patrykiem Jaskulskim. I posłuchali o Polnordzie, łamaniu prawa przez obecną władzę, jej aferach, a także odpowiedzialności karnej, która czeka członków komisji. Obejrzały to tysiące zwolenników tej władzy i tysiące zwolenników PiS. Ci pierwsi raczej zachwyceni być nie mogli, może poza najbardziej betonowymi propagandystami w rodzaju Bartosza Wielińskiego czy Wojciecha Czuchnowskiego. Wśród tych drugich akcje Zbigniewa Ziobry właśnie musiały wzrosnąć. Elektorat prawicy, czasem mający przecież pretensje wobec rozmaitych działań Solidarnej Polski, znowu zobaczył tego samotnego szeryfa – ulubioną pozę byłego ministra sprawiedliwości. Zobaczyli faceta, który samotnie, zdecydowanie, wiedząc, o czym mówi, siedzi naprzeciwko przeważającej siły i – pomimo ciężkiej choroby i gróźb – gromi przeciwników oraz zapowiada to, co niechybnie zrealizuje. Wymierzy sprawiedliwość.

Gdyby Zbigniew Ziobro miał to ustawić, przygotować z jakimiś PR-owcami, to nie miałby szans. Tego spektaklu nie wyreżyserowałby żaden jego zwolennik ani partia, a nawet znana z obrotności i bystrości małżonka. Gromiąc nieudolne, choć oddane ośmiogwiazdkowej idei stadko, pokazał, że to on jest tym, który ma odpowiadać w przyszłym rządzie za rozliczenia. Konkurentów miał mocnych: profesora Pogonowskiego, Macieja Wąsika, Ernesta Bejdę, a nawet samego Jarosława Kaczyńskiego. Ale to jego wystąpienie przed komisją zostanie zapamiętane przede wszystkim. Z dużą dozą prawdopodobieństwa to on będzie wymierzał sprawiedliwość. Pozostaje pytanie, jak oni mogli na to pozwolić.

Z troski o beton

Trochę dlatego, że zbójcerze w każdym kolejnym odcinku komiksu coś złego kombinowali. Bo tacy byli. Okrutni, ale nieudolni. Rozpędzony mechanizm „zemsty na PiS”, który faktycznie jest po prostu próbą niszczenia demokratycznej opozycji poprzez nadużywanie instytucji państwa, nie zwalnia, a nawet przyspiesza. Nawet jeśli nie służy już tym, którzy wprawiają go w ruch.

Po części dlatego, że ta ekipa nie może inaczej. Nie wypracowała pomysłu na sytuację, w której mechanizm ten przestanie działać. Nie ma już możliwości – piszę przede wszystkim o ludziach PO – jakichkolwiek negocjacji, by choć trochę unormalizować relacje. Mosty zostały spalone, a ci po drugiej stronie już się nie kwapią do rozmów. Teraz oni chcą rozliczeń.

Dochodzi kwestia karmienia radykałów i wiary – zapewne niekiedy słusznej – w skrajnie nierefleksyjny i prymitywny charakter odbiorcy przekazów. Ma on po prostu zaspokoić się sceną wyprowadzania „groźnego przestępcy” z samolotu. Ma to zrobić, nie wnikając, skąd się w tym samolocie ów człowiek wziął, o co w tym chodzi i co było dalej. Tak, oczywiście to przekonywanie przekonanych, ubijanie betonu. Ale walka o nich jest istotna także z perspektywy gry o władzę wewnątrz obozu władzy. Po wyborach influencerzy motywowani przez Romana Giertycha dostali za zadanie przestawić się na Radosława Sikorskiego i atakować Donalda Tuska jako mięczaka. Tusk pokazuje, że tak nie jest, wymuszając kolejne ruchy związane z bezprawną przemocą wobec wewnętrznego wroga. Wychodzi, jak wychodzi.

Czy więc ten mechanizm jest niegroźny, a nam pozostał już tylko śmiech z ofermowatych zbójcerzy? Nie do końca.

Będą siedzieć?

Obecna ekipa ma jeszcze dwa lata rządów i – bez względu na jej nieudolność oraz rosnącą siłę polskiej i światowej prawicy – to ona dysponuje narzędziami represji. Waldemar Żurek już sugerował, że jeśli PiS dojdzie do władzy, będzie uciekał z Polski. Taki plan ma szereg autorów dzisiejszych prześladowań opozycji, zaś można domniemywać, że przyszłość zabezpieczyli poprzez transfer pieniędzy z KPO do bliskich.

Dopóki jednak nie uciekną, będą starali się coraz bardziej, a właśnie sama ta nieudolność rodzi ryzyka, bo najprostszym jej przezwyciężaniem jest dokładanie przemocy. Dlatego trzeba się liczyć z prowokacjami, aresztami, ostrymi naciskami na sądy, także na media. Pozostaje nadzieja, że nie dojdzie do poważniejszej tragedii, bo przesłuchanie pani Barbary Skrzypek i wyciąganie z samolotu, a potem wielogodzinne przesłuchiwanie chorego Zbigniewa Ziobry pokazują, że mamy do czynienia z ludźmi gotowymi na wszystko. Gotowymi na wszystko, zapewne poza odpowiedzialnością. A ona jednak się zbliża.
 

Źródło: Gazeta Polska Codziennie