Moskwa „j…e” PiS. Rosyjskie służby w wulgarnej akcji PO » CZYTAJ TERAZ »

Bruksela wypycha Amerykę z Europy. Ozdoba dla Niezalezna.pl: to doprowadzi do kryzysu w relacjach

"Nie miejmy złudzeń, że w sytuacji, kiedy doszłoby do próby obalenia demokratycznych decyzji wyborców, Amerykanie mogą nie uznać wyników tych wyborów w krajach europejskich. To z kolei oznaczałoby duży kryzys na gruncie międzynarodowym" - mówi w rozmowie z portalem Niezalezna.pl Jacek Ozdoba, eurodeputowany Prawa i Sprawiedliwości.

Bruksela gra na osłabienie relacji Europa-USA
Bruksela gra na osłabienie relacji Europa-USA
@donaldtusk - x.com

Niezalezna.pl: Wybory prezydenckie coraz bliżej. Czy w dobie tego, co obserwujemy na arenie międzynarodowej, Polacy mogą mieć powody do obaw, że nie odbędą się one w wyznaczonym terminie? 

Jacek Ozdoba: To jest pewne, że już w tym momencie doszło do pewnej próby manipulowania przy wyborach. Zwróćmy uwagę na to, że w trakcie kampanii wyborczej, mamy do czynienia z bezprawnym blokowaniem środków finansowych dla Prawa i Sprawiedliwości. A jest to główna partia opozycyjna w Polsce, która wspiera kandydata obywatelskiego. Wracając jednak do samych wyborów - nie jest tajemnicą, że zewnętrzna ingerencja ma polegać na jakimś wymyślonym "okrągłym stole". To absurdalne, bo w Polsce "okrągły stół" był wtedy, gdy komuniści i dyktatura sprawiali fikcję demokratycznego państwa, a tak naprawdę dało to możliwość uwłaszczenia się na majątku państwowym określonej grupie interesów. Kolejna sprawa, mamy do czynienia z rozważanym wariantem około-rumuńskim. 

Otóż to. Widzimy, co się dzieje w Bukareszcie. Suweren nie ma możliwości decydowania o tym, kogo chce widzieć w roli prezydenta. Bruksela dąży do powtórzenia tego scenariusza w Polsce?

Tak. Bo to wynika z bardzo dużej obawy pewnego rodzaju rozliczeń obecnej ekipy rządzącej w Unii Europejskiej, ale i w krajach europejskich. Mowa o Zielonym Ładzie, pakcie migracyjnym, finansowaniu zbrodniczych systemów Federacji Rosyjskiej. Konkretnie - chodzi o uwikłanie polityków europejskich na najwyższych szczeblach z biznesem rosyjskim, wspieranie przez te biznesy kampanii wyborczych. Dzisiaj mamy idealny obraz na to, że jeśli ktoś krzyczy: "łapać złodzieja", to sam ma problem. Tak jest w tym wypadku. Dzisiaj narrację opozycji w wielu krajach unijnych próbuje się wrzucić w worek "prorosyjskości". To jest oczywiście nieprawdą - w większości przypadków. Ale - czy w Rumunii czy w Polsce, zarzucanie opozycji proprosyjskości jest czymś absurdalnym. To, co robi p. Chmaj, ale nie tylko, pokazuje, że władza przygotowuje się na pewien scenariusz - wbrew ustaw, Konstytucji. Szukają furtki, dzięki której mogliby podważyć demokratyczny wybór Polaków w sytuacji niż wygrałby ktoś inny niż ich kandydat. 

W styczniu zmieniła się amerykańska administracja. Publikacja Michael O’Shea w artykule dla konserwatywnego magazynu "The American Spectator", która wytyka koalicji 13 grudnia akty jej bezprawia to nieodosobniony przypadek. To kolejny dowód na to, że Amerykanie przyglądają się Polsce?

Oczywiście, że tak. Wiem doskonale - na bazie odbytych rozmów ze stroną amerykańską, że administracja USA doskonale orientuje się w sytuacji, która jest w Polsce. Ale także w wielu innych krajach europejskich. Wystąpienie J.D. Vance'a w Monachium, gdy mówił, że w Europie zagrożona jest demokracja, nie było wygłoszone bez przyczyny. Sądzę, że nawiązywał w ten sposób do sytuacji z Rumunii, z Polski, z Niemiec. My dziś jesteśmy świadomi tego, że Ameryka patrzy na to, co się dzieje  w Europie. Nie miejmy złudzeń, że w sytuacji, kiedy doszłoby do próby obalenia demokratycznych decyzji wyborców, Amerykanie mogą nie uznać wyników tych wyborów w krajach europejskich. To z kolei oznaczałoby duży kryzys na gruncie międzynarodowym. 

To dlatego Bruksela robi wszystko, by wypchnąć Stany Zjednoczone z Europy? 

Nie miejmy złudzeń, to właśnie Stany Zjednoczone są gwarantem bezpieczeństwa w Europie, a nie sama Europa. Europa nie inwestowała w zbrojenia. Nie ma również takich ośrodków decyzyjnych NATO, skoordynowanych działań NATO. To jest siłą Stanów Zjednoczonych. Dzisiaj próbuje się odwrócić pewną narrację, że to Europa ma sobie zapewnić bezpieczeństwo. Takim hasłem jest np. "Tarcza Wschód". To wszystko to jednak ściema. Dlaczego? Bo brak tu realnych działań. Poza tym, przeniesienie ośrodka decyzyjnego, co do używania armii, ze stolic europejskich do Brukseli. Np. z Warszawy. Co więcej, "Tarcza Wschód" osłabi relacje ze Stanami Zjednoczonymi. Głosowaliśmy przeciwko rezolucji, bo ona zakłada, że zakupy sprzętu wojskowego przez kraje UE, będą dokonywane z decyzją Komisji Europejskiej. Chodzi o to, że w tle są pieniądze firmy francuskich i niemieckich. Na rzecz tych przedsiębiorstw, zakupy najlepszego, amerykańskiego sprzętu, byłyby blokowane.

Nie jest to pewnego rodzaju "strzałem w stopę"? Rosja pokazała, że nie cofnie się przed niczym. Skoro Europa nie ma potencjału militarnego, to trzeba powiedzieć wprost - zagrożenie jest duże. 

Tak, ale tutaj trwa już proces wypchnięcia USA z Europy. Ba, trwa także przejęcie środków finansowych na zbrojenia przez niemieckich przedsiębiorców. Europa, która ponad głowami Polski, przy akceptacji Donalda Tuska, dogadywała się z Rosją, co było rozumiane jako reset gospodarczy. Tusk sam mówił o tym, aby "nikt piachu w tryby" w relacjach z Putinem nie sypał. Dzisiaj widzimy scenariusz taki, że pod przykrywką pięknych haseł, forsuje się rozwiązania, które będą szkodliwe. To nie będzie nic dobrego. Stworzenie jednej, wspólnej armii europejskiej to nie jest proces, który da się zrealizować ot tak. Tu potrzeba kilka lat - skoordynowanych działań. Ponadto, wymaga to przeniesienia ośrodka decyzyjnego z krajów narodowych do Brukseli. A to z kolei jest pełzający krok do tego, by w przyszłości możliwe było użycie wojska polskiego - nie decyzją Warszawy, a Brukseli czy Brukseli. Jestem przekonany, że jeśli ktoś w przyszłości wróci do tego artykułu, zrozumie, że to my mieliśmy rację, a Platforma kolejny raz się "pomyliła". Tak samo jest z Zielonym Ładem czy kryzysem migracyjnym. 

Kilka dni temu Jacek Saryusz-Wolski w rozmowie z red. Katarzyną Gójską powiedział, że proces "zawłaszczania" władzy przez Brukselę już trwa. Dzieje się to "metodą salami" i stwarzaniem sztucznego złudzenia, jakoby kraje narodowe miały jeszcze cokolwiek do powiedzenia. Zgadza się Pan z tym stwierdzeniem? 

Tak. Co więcej - ten proces ingeruje w sprawy chociażby suwerenności energetycznej czy decyzyjności - bez zmiany polityki traktatowej. To wszystko przyklepuje TSUE, który zatwierdza, pozatraktatowe stanowiska. Bez podstawy prawnej przekracza swoje kompetencje. Jesteśmy świadkami przejmowania Unii Europejskiej decyzjami TSUE. Mamy do czynienia z zamachem na stan prawny niezależności Rzeczpospolitej, bez zmiany polityki traktatowej. Są dwie drogi. Droga, która jest wyznaczana przez obecne koalicje rządzące, że Polska ma stać się jednym z krajów UE na zasadzie województwa/landu, czyli Unia Europejska jako super-państwa, a nie Europą Ojczyzn, tak jak chce tego PiS. I tu chodzi o biznes - niemiecki i francuski. Jeśli Polska straci możliwość decydowania o swoim wojsku, gospodarce, sprawach socjalnych, stanie się krajem, który będzie pewnego rodzaju kolonią pod wodzą innych krajów europejskich.

Czy tę tendencję można jeszcze odwrócić? 

Jesteśmy w stanie to zatrzymać. Przede wszystkim należy przestrzegać polityki traktatowej. A także zreformować Unię Europejską. Nie można wpadać w pułapkę, którą próbują wytyczyć liberalne media. Nie jesteśmy za tym, aby wyjść z UE. Wręcz przeciwnie - Unia powinna się zreflektować. Uważam, że trzeba o tym mówić. Trzeba mówić wprost: Unia Europejska musi wrócić do swoich korzeni. W tym momencie trend europejskich jest jednak wyraźny. Dąży się do tego, by dominował Berlin. 

 



Źródło: niezalezna.pl

#jacek ozdoba #PiS #Unia Europejska #Stany Zjednoczone

Anna Zyzek