Kombinacja operacyjna godna wyeliminowania przez ludzi Tuska w 2005 r. Włodzimierza Cimoszewicza czy podpalenia rosyjskiej budki przez "nieznanych sprawców"! Rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński poinformował o zatrzymaniu w Gdańsku Olgierda L. Oczywiście Polska Agencja Prasowa usłużnie donosi, że chodzi o gangstera skazywanego m.in. za sutenerstwo, wymienianego w "raporcie" opisywanym w mediach ws. przeszłości kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego. Tak - chodzi o ten sam sfabrykowany paszkwilancki raport, którego autorstwa i prawdziwości nikt nie jest w stanie potwierdzić. "Zbieżność czasowa w tej sprawie wymaga reakcji" - pisze Stanisław Zaryn.
"W czwartek funkcjonariusze ABW zatrzymali w Gdańsku 47-letniego Olgierda L. Po wykonaniu czynności procesowych mężczyzna zostanie przewieziony do Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu"
- poinformował Jacek Dobrzyński na portalu X.
Mężczyzna został zatrzymany podobno w śledztwie, które trwa od początku roku. I akurat do akcji ABW doszło... teraz, kilka dni po tym, jak antypisowskie media obiegł sfabrykowany pseudo-raport uderzający w kandydata obywatelskiego na prezydenta.
Przypomnijmy: w opracowaniu raportu ws. kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego popieranego przez PiS, przytaczanym choćby przez niemiecki Onet, napisano m.in., że "głównymi postaciami narracji o uwikłaniach Nawrockiego mogą stać się Olgierd L. — gangster skazywany m.in. za sutenerstwo i brutalne pobicia, jeden z najbardziej znanych swego czasu polskich neonazistów", i Grzegorz H. "członek nielegalnej organizacji Blood and Honour (Blut und Ehre — motto Hitlerjugend) kontaktujący się z najbardziej aktywnymi neonazistami z Europy".
Można się domyślać, że zatrzymanie Olgierda L. będzie teraz przez dłuższy czas wykorzystywane do łączenia go z Karolem Nawrockim.
Niewykluczone też, że "uśmiechnięte państwo" Tuska wywrze stosowne naciski na L., by ten fałszywie obciążył czymś Nawrockiego.
Gdyby ABW za PiS zatrzymało kogoś zlepianego w mediach (w tym publicznych) z Trzaskowskim w kampanii 2020 - po publikacji "raportu" na temat jego znajomości - to bylby kwik nie z tej ziemi i marsz miliona serc. Ale PiS z jawnym wykorzystaniem służb przeciw opozycji to byli…
— Grzegorz Wszołek (@gw_1990) December 5, 2024
Doradca prezydenta Stanisław Żaryn wskazuje: "wygląda to jak wykorzystanie ABW do uwiarygadniania ataków politycznych i legitymizowania materiałów szkalujących kandydata na Prezydenta RP":
Wczoraj Minister Koordynator @TomaszSiemoniak zakwestionował publicznie działania podległej sobie ABW w zakresie poświadczenia bezpieczeństwa @NawrockiKn, a dziś informacja o zatrzymaniu przez ABW Olgierda L.
— Stanisław Żaryn (@StZaryn) December 5, 2024
Panie Premierze @donaldtusk, to bardzo źle wygląda. W tej sprawie… pic.twitter.com/EI6fUVD1aq
Podobne zabiegi to zresztą nie pierwszyzna w wykonaniu Tuska i jego środowiska politycznego.
W 2005 r. najgroźniejszym rywalem Donalda Tuska w wyborach prezydenckich - oprócz Lecha Kaczyńskiego - był Włodzimierz Cimoszewicz wspierany przez SLD. Kampania Cimoszewicza - który podobnie jak dziś Hołownia był wówczas marszałkiem Sejmu - została w lipcu 2005 r. zakłócona przez skandal związany z jego oświadczeniem majątkowym. Chodziło o zatajenie w nim faktu posiadania akcji spółki PKN Orlen. Anna Jarucka, była asystentka Cimoszewicza z czasów, gdy ten był ministrem spraw zagranicznych, oskarżyła go o to, że polityk celowo nie ujawnił informacji o posiadanych akcjach. Zeznania Jaruckiej były szeroko nagłaśniane w mediach i uderzyły w wiarygodność Cimoszewicza. W wyniku skandalu oraz medialnej nagonki postkomunista 14 września 2005 roku - trzy tygodnie przed głosowaniem - ogłosił, że wycofuje swoją kandydaturę z wyborów.
Twierdził, że decyzja była spowodowana brakiem możliwości prowadzenia uczciwej kampanii w warunkach ciągłych oskarżeń i ataków. Po wycofaniu się Cimoszewicza okazało się, że zeznania Anny Jaruckiej były niewiarygodne. Pojawiły się też dowody wskazujące, że oskarżenia wobec polityka były sfabrykowane przez Urząd Ochrony Państwa, a dokładniej przez funkcjonariuszy powiązanych z PO i Donaldem Tuskiem.
- opisywał tamtą aferę dr hab. Sławomir Cenckiewicz.