Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Ale pokazówka! ABW zatrzymała Olgierda L., którego media Tuska fałszywie łączą z Karolem Nawrockim

Kombinacja operacyjna godna wyeliminowania przez ludzi Tuska w 2005 r. Włodzimierza Cimoszewicza czy podpalenia rosyjskiej budki przez "nieznanych sprawców"! Rzecznik MSWiA Jacek Dobrzyński poinformował o zatrzymaniu w Gdańsku Olgierda L. Oczywiście Polska Agencja Prasowa usłużnie donosi, że chodzi o gangstera skazywanego m.in. za sutenerstwo, wymienianego w "raporcie" opisywanym w mediach ws. przeszłości kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego. Tak - chodzi o ten sam sfabrykowany paszkwilancki raport, którego autorstwa i prawdziwości nikt nie jest w stanie potwierdzić. "Zbieżność czasowa w tej sprawie wymaga reakcji" - pisze Stanisław Zaryn.

ABW
ABW
ABW - gov.pl

"W czwartek funkcjonariusze ABW zatrzymali w Gdańsku 47-letniego Olgierda L. Po wykonaniu czynności procesowych mężczyzna zostanie przewieziony do Dolnośląskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej we Wrocławiu"

- poinformował Jacek Dobrzyński na portalu X.

Mężczyzna został zatrzymany podobno w śledztwie, które trwa od początku roku. I akurat do akcji ABW doszło... teraz, kilka dni po tym, jak antypisowskie media obiegł sfabrykowany pseudo-raport uderzający w kandydata obywatelskiego na prezydenta.

Przypomnijmy: w opracowaniu raportu ws. kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego popieranego przez PiS, przytaczanym choćby przez niemiecki Onet, napisano m.in., że "głównymi postaciami narracji o uwikłaniach Nawrockiego mogą stać się Olgierd L. — gangster skazywany m.in. za sutenerstwo i brutalne pobicia, jeden z najbardziej znanych swego czasu polskich neonazistów", i Grzegorz H. "członek nielegalnej organizacji Blood and Honour (Blut und Ehre — motto Hitlerjugend) kontaktujący się z najbardziej aktywnymi neonazistami z Europy". 

Można się domyślać, że zatrzymanie Olgierda L. będzie teraz przez dłuższy czas wykorzystywane do łączenia go z Karolem Nawrockim.

Niewykluczone też, że "uśmiechnięte państwo" Tuska wywrze stosowne naciski na L., by ten fałszywie obciążył czymś Nawrockiego. 

Doradca prezydenta Stanisław Żaryn wskazuje: "wygląda to jak wykorzystanie ABW do uwiarygadniania ataków politycznych i legitymizowania materiałów szkalujących kandydata na Prezydenta RP":

Podobne zabiegi to zresztą nie pierwszyzna w wykonaniu Tuska i jego środowiska politycznego.

Jak to było z Cimoszewiczem

W 2005 r. najgroźniejszym rywalem Donalda Tuska w wyborach prezydenckich - oprócz Lecha Kaczyńskiego - był Włodzimierz Cimoszewicz wspierany przez SLD. Kampania Cimoszewicza - który podobnie jak dziś Hołownia był wówczas marszałkiem Sejmu - została w lipcu 2005 r. zakłócona przez skandal związany z jego oświadczeniem majątkowym. Chodziło o zatajenie w nim faktu posiadania akcji spółki PKN Orlen. Anna Jarucka, była asystentka Cimoszewicza z czasów, gdy ten był ministrem spraw zagranicznych, oskarżyła go o to, że polityk celowo nie ujawnił informacji o posiadanych akcjach. Zeznania Jaruckiej były szeroko nagłaśniane w mediach i uderzyły w wiarygodność Cimoszewicza. W wyniku skandalu oraz medialnej nagonki postkomunista 14 września 2005 roku - trzy tygodnie przed głosowaniem - ogłosił, że wycofuje swoją kandydaturę z wyborów. 

Twierdził, że decyzja była spowodowana brakiem możliwości prowadzenia uczciwej kampanii w warunkach ciągłych oskarżeń i ataków. Po wycofaniu się Cimoszewicza okazało się, że zeznania Anny Jaruckiej były niewiarygodne. Pojawiły się też dowody wskazujące, że oskarżenia wobec polityka były sfabrykowane przez Urząd Ochrony Państwa, a dokładniej przez funkcjonariuszy powiązanych z PO i Donaldem Tuskiem.

"Cimoszewicz był ofiarą rozgrywki ludzi SB, którzy byli stronnikami kandydatury Donalda Tuska i PO. Cała sprawa pokazuje brutalny aspekt polityki, w której każdy powinien uznać siłę tego, który dominuje albo tego, na kogo tzw. układ postawił. W tamtym czasie stawiał na Tuska. Cimoszewicz, który wahał się, czy w ogóle kandydować, ostatecznie podjął decyzję. Według tamtych wyobrażeń politycznych mógł Tuskowi zabrać sporo głosów i tak by rzeczywiście było i to by spowodowało zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego w pierwszej turze. Nie przypadkiem jest, że pułkownik UOP, a wtedy polityk PO Konstanty Miodowicz i cały krąg towarzyszy, wymyślają sprawę Anny Jaruckiej i uderzają nią w Cimoszewicza, doprowadzając do tego, że rezygnuje z kandydowania"

- opisywał tamtą aferę dr hab. Sławomir Cenckiewicz.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

wg