- powiedział Tomasz Sakiewicz, komentując słowa Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, która twierdziła, że PO protestuje, by pokazać, że nie boi się PiS.- Ja nie sądzę, by ktokolwiek kogoś bał się w tym Sejmie. To są kategorie dla opinii publicznej. Oni chcieli pokazać się jako fighterzy. To wszystko słabo strasznie wychodziło, bo były te wyjazdy na Maderę, Schetyna w Austrii, te faktury, te puste sale, śpiewy pani Muchy. To wszystko bardzo osłabiało powagę tego protestu i powodowało, że ludzie zaczęli patrzeć na to przez palce
- dodał Tomasz Sakiewicz.- KOD-owi udało się wczoraj zgromadzić góra kilkaset osób. Była kontrakcja Klubu "Gazety Polskiej". Widać było, że to już nie jest taka polaryzacja, przy której pokażą, że po jednej stronie jest opozycja i nasza część społeczeństwa, a po drugiej osamotniona władza. Ta cała narracja upadła. Ale chodziło też o narrację tego własnego obozu - kto tu rządzi? Schetyna chciał pokazać, że to on trzyma rękę na pulsie i to mu się w jakiejś mierze zresztą udało
- Nie widać decyzji Petru w tej sprawie. Petru wydaje się być chwiejny i słabszy. W sumie można powiedzieć, że Schetyna wobec Petru tę rozgrywkę wygrał
- skomentował Tomasz Sakiewicz zachowanie szefa Nowoczesnej pod koniec protestu i jego nagłe zmiany zdania.