Parę dni temu otworzyłem mój rachunek za gaz i… nakryłem się nogami. Opłata się podwoiła. Za dwa miesiące mam zapłacić równowartość mojej miesięcznej emerytury. Zastanawiam się, ile polskich rodzin przeżyło podobny szok. No cóż. Głosujcie tak dalej, obywatele III RP, a następną zimę będziecie spędzać w kożuchach i przy jednej świeczce. Posępny nastrój potęgują zmienne sondaże. Jedne pewnie naciągane, inne nie. Sytuacja jest naturalnie płynna, ale wydaje się prawie pewne, że domknięta ekipa 13 grudnia to ryzyko dużo większe niż zimne kaloryfery. Można być pewnym, że nasze państwo stałoby się jeszcze większym wasalem Berlina niż kiedykolwiek. Obawiam się, że po fazie eurogrymasów Niemcy dogadają się z Waszyngtonem i otrzymają odpuszczenie win, ale tylko dla siebie. Ekipie Tuska i Sikorskiego Trump i Vance pewnych gestów i słów nie zapomną. Elon Musk, nazywając dziedzica z Chobielina małym człowieczkiem i marionetką Sorosa, zdaje się wiedzieć, co mówi. Tymczasem nasz Talleyradek (jak go kiedyś nazwałem) kontynuuje swoją wojnę z Ameryką. Jego figura groteskowa przywodzi mi na myśl stary żart z PRL-u, który dotyczył sposobu odzyskania przez Polskę niepodległości: „Wypowiedzieć wojnę USA, a następnie błyskawicznie się poddać”. Nie wiemy, czy Donaldinio w sytuacji realnych szans na zwycięstwo kandydata prawicy zdecyduje się na „wariant rumuński”, który, jak widać, spotyka się z cichym przyzwoleniem Europy.
Wiadomo, że znikający kandydat to nawiązanie wprost do popisowego numeru wszystkich cyrków sowieckich pod nazwą „Znikający człowiek”. Znamy ten numer. Był człowiek, nie ma człowieka. To nie jedyny element przeszczepiony do naszej cywilizacji, podobnie jak seryjny samobójca. Mimo kpin i rechotów tłuszczy wyjątkowo serio należy traktować oświadczenie aresztowanego posła Mateckiego, że nie popełni samobójstwa. Słyszałem sporo takich deklaracji od wielu osób na pogrzebie gen. Petelickiego. Niektóre z nich już nie żyją...