"Zamach w Smoleńsku był karą za odwagę – za odwagę bycia głosem wolności i męstwa Zachodu. Tego na świecie nie zrozumiano albo zbagatelizowano znaczenie tej zbrodni. Tym bardziej, iż pierwsze skrzypce w jej deprecjonowaniu i przechodzeniu nad nią do porządku dziennego grał ówczesny Polski rząd, z premierem Tuskiem na czele" - pisze w najnowszym wydaniu miesięcznika "Nowe Państwo" jego redaktor naczelna Katarzyna Gójska.
Kiedy pod koniec marca kończyliśmy pracę nad najnowszym wydaniem „Nowego Państwa”, nikt z nas nie miał wątpliwości, że rosyjskie okrucieństwo nie wyhamuje pod presją nałożonych do tej pory sankcji ekonomicznych. Przyjrzyjcie się Państwo ilustracji okładkowej naszego miesięcznika (aut. Mariusz Troliński), to czaszka sklejona z czaszek, w tle dwaj zbrodniarze: Putin i Stalin. Czy można bardziej obrazowo ukazać ciągłość bestialstwa i bezmiaru zła mordującej, gwałcącej, rabującej Rosji? Rosji o imperialnych ambicjach, która nie może się powstrzymać przed kradzieżą telewizorów z ukraińskich mieszkań? Zdjęcie ukazujące ofiary masakry ludności cywilnej Buczy, które dotarły do nas w pierwszych dniach kwietnia są niczym kolejne czaszki składające się na wizerunek tej okładkowej. Puste oczodoły Rosji niczym zapowiedź „ruskiego miru”.
Katarzyna Gójska, redaktor naczelna „Nowego Państwa”, w otwierającym wydanie felietonie w kontekście toczącej się wojny na Ukrainie przywołuje sierpień 2008 roku i pamiętne wystąpienie śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi.
Gdyby w sierpniu 2008 roku świat zrozumiał i przyswoił treść wystąpienia śp. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, najpewniej dziś nie mielibyśmy wojny. Bo Gruzja była ostatnim dzwonkiem do odwrotu z drogi wspierania zbrodniczej polityki Moskwy, na którą weszło kilka głównych państw Zachodu, z Niemcami na czele. Tak się jednak nie stało, a po niemal półtorej dekady tego szaleńczego tolerowania rosyjskich zbrodni Europa stanęła na krawędzi wojny, która może zniszczyć to, co udało się zachodniemu światu zbudować po straszliwej II wojnie światowej. Słowa zabitego przez Federację Rosyjską polskiego Prezydenta nie były proroctwem, a głębokim i niezwykle trafnym wyciągnięciem wniosków z tego, co działo się wówczas na świecie – pisze red. Gójska w felietonie pt. „Smoleńsk. Kara za polski patriotyzm”.
Prof. Piotr Grochmalski, który jest autorem tytułowego artykułu miesięcznika, zestawia ze sobą rosyjską agresję w Mariupolu roku 2014 i 2022 : Na oczach całego świata Rosjanie zamienili niemal półmilionowy Mariupol w dowód swojej zbrodni. W 2014 roku, gdy do miasta wjechały putinowskie czołgi, żywy, ludzki mur zagrodził im drogę. Nikt tu nie chciał moskiewskiego barbarzyństwa. Teraz rosyjska armia równa miasto z ziemią. Na szpital dziecięcy i położniczy spadły 9 marca bomby. Został kompletnie zniszczony. Zginęły trzy osoby, w tym dziecko, a rannych zostało 17 osób – także kobiety w trakcie porodu.
W artykule autor przywołuje hitlerowską wykładnię zawartą w „Mein Kampf”ukazując paralele między strategią ekspansji Putina i Hitlera: Putin jest pierwszym europejskim przywódcą, który po II wojnie światowej dokonał w Europie zmiany granic przy użyciu siły i realizuje strategię ekspansji. Dla niego anszlus Krymu i części Ukrainy jest niezbędnym elementem do tego, co Hitler w „Mein Kampf” nazwał „prowadzeniem zdrowej polityki regionalnej”, która polega na „zdobywaniu nowych ziem w Europie”. Hitler opublikował „Mein Kampf” osiem lat przed dojściem do władzy. Putin ogłosił swoje „historyczne” przemyślenia dotyczące Ukrainy pół roku przed agresją. Hitler w „Mein Kampf” pisze: „Moje przemyślenia i wnioski spowodowały, że gorącą miłością darzyłem niemiecką Austrię, a szczerze nienawidziłem austriackie państwo”. Putin także wielokrotnie podkreślał swoją nienawiść wobec ukraińskiego państwa – czytamy w tekście profesora Grochmalskiego.
Nadszedł czas, by zaakceptować fakt, że III wojna światowa już się toczy, i wyciągnąć wnioski z błędów II wojny światowej po to, by tym razem zawczasu powstrzymać agresora. I zapobiec wojnie atomowej. Gdyby Stany Zjednoczone wkroczyły do tej wojny, w dwa tygodnie byłoby po Putinie. Jestem tego pewien – mówi z kolei Jurij Felsztinski, historyk, autor wielu książek i publikacji dotyczących Rosji w rozmowie z Olgą Doleśniak-Harczuk. – Putin nie dba o to, ilu żołnierzy Rosjanie stracą w tej wojnie i ilu Ukraińców zabiją, to nigdy nie było przedmiotem skrupułów. Zwłaszcza że Putin nie musi się tłumaczyć przed rosyjskim społeczeństwem, dlaczego tysiące żołnierzy już nie wrócą do domu. W Rosji ludzkie życie zawsze było tanie – argumentuje Felsztinski.