Blisko miesiąc po rozprawie przed Sądem Apelacyjnym, sędzia wydała wyrok - Tomasz Sakiewicz winny! A czego? Ano satyrycznej okładki, którą urażony poczuł się Bartosz Kramek. Na nic obszerne przesłuchanie redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” w drugiej instancji. Finał procesu potwierdza tylko jego jednostronny charakter. - Wszystko na to wskazuje, że złożymy kasację - zapowiada w rozmowie z niezalezna.pl mec. Sławomir Sawicki.
„Lata po wyroku skazującym w pierwszej instancji, Tomasz Sakiewicz doczekał się głosu w głośnym procesie, jaki wytoczył mu Bartosz Kramek, przewodniczący rady Fundacji Otwarty Dialog” - pisaliśmy 15 lipca, w dzień rozprawy przed Sądem Apelacyjnym w Warszawie. Jak do swoich racji przekonywał naczelny „GP”?
„Czy ta okładka mogła wyrządzić krzywdę? […] To zdjęcie, w tym konkretnym kontekście, było po prostu śmieszne. Oczywiście można dyskutować o poczuciu humoru - ten proces jest dowodem na to, że powód ma z tym problem - ale u każdego normalnego człowieka wywołuje uśmiech. Teraz dyskutujemy: czy dlatego, że u pana Bartosza Kramka zdjęcie nie wywołało uśmiechu, będziemy się spotykać w kolejnych instancjach?”
- pytał przed sądem Sakiewicz.
Przekonywał dalej, że „satyra jest najłagodniejszą formą krytyki” i ta „okazała się skuteczna”, bo - jak mówił - „działania pana Kramka ludzie po prostu wyśmiali”. - Nie było nic lepszego, co mogliśmy zrobić dla społeczeństwa i dla przestrzegania prawa w Polsce, niż rozładować napięcie i skłonić do przestrzegania prawa - mówił Sakiewicz, czemu uważnie przysłuchiwała się sędzia Edyta Jefimko.
Na nic zdały się argumenty strony pozwanej.
Do sądu po sprawiedliwość? Różnie z tym bywa. Finał trwającego latami procesu nie mógł być inny, zważywszy na całokształt postępowania. Słowem - doszło do rażącej wręcz nierówności stron. W pierwszej instancji Sakiewicza w ogóle nie dopuszczono do udziału w rozprawie, nie wyrażono też zgody na przesłuchanie świadków strony pozwanej. Sędzia Tomasz Jaskłowski był równie surowy dla Kramka?
Sędzia formułował zdumiewające wypowiedzi. Mówił o możliwym szybkim wyroku, bo „mu nie zależy”, czuł się niezręcznie, bo Kramek występował w jego obronie (chodziło o aktywność Kramka podczas demonstracji w sprawie „niezależności sądownictwa”), akcentował też, że „zawsze nosi Konstytucję ze sobą”, choć na opisywany proces zapomniał jej zabrać.
Fragmenty stenogramu z opisywanej rozprawy portal niezalezna.pl szeroko opisywał na początku czerwca. Więcej tutaj:
Po ogłoszeniu wyroku, skontaktowaliśmy się z mec. Sławomirem Sawickim - pełnomocnikiem strony pozwanej. Adwokat stroni od recenzowania wyroku, ale słyszymy deklarację:
„wszystko na to wskazuje, że złożymy kasację”.
W krótkim komentarzu do wyroku odnosi się przegrany w procesie, Tomasz Sakiewicz. Zwraca uwagę na „rażącą nierówność stron w procesie” i - nie zgadzając się z finałem procesu - konkluduje:
„satyra w Polsce nie podlega karze, a okładka ma charakter satyryczny”.
Źródłem batalii na drodze cywilnej był satyryczny fotomontaż, jaki pojawił się na okładce 33. numeru „Gazety Polskiej” w 2017 roku. „Nowa kampania wrześniowa” - pisali wówczas Jacek Liziniewicz oraz Wojciech Mucha o „wygaszaniu państwa” - planach Kramka.
Tekst zilustrowano sławetnym zdjęciem nazistowskiej propagandy, choć w miejsce twarzy hitlerowskich żołnierzy (przebranych w mundury policjantów gdańskich) pojawił się m.in. wizerunek ww.
Za tę okładkę szef fundacji Otwarty Dialog podał nas do sądu. GP już dwa lata temu pisała o jego związkach z Rosją i niemieckimi pieniędzmi pic.twitter.com/FX2alut3pQ
— Tomasz Sakiewicz (@TomaszSakiewicz) April 23, 2019