Gdybym był prezydentem i chciał złamać ten przepis, miałbym kilka wyjść: mógłbym powołać kogoś, kto nie był przedstawionym kandydatem; mógłbym powołać kogoś z listy, ale nie na sześcioletnią kadencję; mógłbym, co już dyskusyjne, nie powołać nikogo. Inaczej w ramach tego przepisu prawa złamać się nie da. Ale nie jestem prawnikiem. Umiem tylko pisać i czytać. Skoro jednak rozumiem ten przepis jak prezydent, a większość prawników rozumie go odwrotnie, to albo większość prawników łże, albo prawo jest napisane źle. Na dzisiaj wydaje mi się, że jednak to pierwsze jest prawdziwe. Prawnicy próbują otumanić kłamstwem większość społeczeństwa i najgorsze jest to, że na ten szloch łże-elity część osób okaże się wrażliwa. Dziś jednak logika, umiejętność czytania i prawda stoją po stronie prezydenta.