Konspiracja antykomunistyczna, podobnie zresztą jak ta o obliczu antyniemieckim, ale w znacznie większym stopniu, jest - patrząc na udział procentowy - chłopsko-robotnicza. To jest prawdziwa chłopska Wandea. Jeżeli spojrzymy na mapę owej konspiracji to widać wyraźnie, że punkt ciężkości przesunął się z dużych ośrodków miejskich na prowincję - z dr Tomaszem Łabuszewskim, Naczelnikiem Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie rozmawia Antoni Opaliński (PR24).
Ktoś patrzący na sprawę Żołnierzy Wyklętych i antykomunistycznej konspiracji z perspektywy dorocznych obchodów mógłby odnieść wrażenie, że wszystko już zostało powiedziane a temat jest obecny w mediach i książkach. A jaki jest prawdziwy stan wiedzy naukowej?
Badania dotyczące Żołnierzy Wyklętych, czyli konspiratorów polskiego antykomunistycznego podziemia mają już ponad trzydzieści lat. Zdawać by się mogło, że po trzech dekadach ta wiedza jest pełna albo prawie pełna. Wydaje mi się, że jest to niestety opinia nieprawdziwa. Półki księgarń są pełne różnego rodzaju publikacji. Niestety w znacznej części, jeżeli nie są to materiały o charakterze źródłowym, nie popychają one wiedzy na temat poszczególnych struktur antykomunistycznej konspiracji do przodu. Co więcej, mam takie wrażenie, że po pewnym boomie z przełomu wieków, kiedy powstało szereg zasadniczych publikacji dotyczących podziemia antykomunistycznego, wydawanych przez krakowski odział IPN czy też przez wydawnictwo Volumen, prace z ostatnich dziesięciu lat w pewnej części powielają wcześniejsze ustalenia. Są wręcz obszary, które właściwie nie budzą żadnego zainteresowania historyków. Myślę tutaj chociażby o historii konspiracji białostockiej, która nie doczekała się nawet porządnej magisterki, a jedyne poważne publikacje są sprzed ponad dwudziestu lat. Wydaje mi się, że popularność i boom popkulturowy przesłania realną mizerię badań. Niestety świat naukowy niezwiązany z IPN tylko z uczelniami akademickimi w ogóle tą tematyką się nie interesuje.
Przypomnijmy zatem jak zaczęły się badania nad Żołnierzami Wyklętymi?
Palma pierwszeństwa należy się dwóm środowiskom – warszawskiemu, skupionemu wokół ś.p. profesora Tomasza Strzembosza, do którego mam zaszczyt należeć i środowiska krakowskiego, skupionego wokół Zeszytów Historycznych Zrzeszenia WiN i ś.p. profesora Janusza Kurtyki. Kiedy zaczynałem przygodę z historią Żołnierzy Wyklętych to nie tylko nie było zainteresowania tym tematem, ale u wielu relacjodawców pokutował jeszcze strach z minionego 45-lecia. Żeby do tych ludzi dotrzeć trzeba było za każdym razem mieć odpowiednie poręczenia ze strony osób wiarygodnych. Natomiast od strony popularyzatorskiej pierwszeństwo należy się środowisku Ligi Republikańskiej i przygotowanej przez nich w 1993 roku wystawie „Żołnierze Wyklęci”. Liga stała też za pierwszym albumem o takim samym tytule, który został wydany przez Adama Borowskiego w wydawnictwie Volumen.
Te badania konspiracji z perspektywy Polski powiatowej, które zainicjował Pan razem z dr Kazimierzem Krajewskim powinny wpisywać się w tak modny dziś nurt mikrohistorii, dziejów pisanych z perspektywy „zwykłych ludzi”.
Zdecydowanie tak, ten rodzaj spojrzenia na historię wyniosłem z seminarium doktoranckiego profesora Tomasza Strzembosza, który uczył nas aby patrzeć na historię z poziomu trawy. Czyli z perspektywy jednostkowych losów i mikrospołeczności, bo one dopiero dają asumpt do tworzenia syntez. Dlatego tutaj w Oddziale Warszawskim uruchomiliśmy projekt badania powiatu po powiecie - jak przedstawiała się historia takich małych społeczności, jaki był ich wysiłek niepodległościowy, jakim naciskom takie mikrospołeczności były poddawane i wreszcie – jaka była ofiara poniesiona przez te społeczności na rzecz niepodległego państwa polskiego.
A myśląc o syntezie – czy możemy stworzyć zbiorowy portret społeczny ludzi antykomunistycznej konspiracji?
Tak, sądzę, że możemy pokusić się o taki obraz zbiorowości. Przede wszystkim w znaczącej części mówimy o konspiratorach, dla których działalność w ramach konspiracji antykomunistycznej była kontynuacją - w znaczącej części to byli żołnierze polskiego podziemia niepodległościowego, wcześniej o obliczu antyniemieckim. I to jest pierwsza uwaga. Druga – konspiracja antykomunistyczna, podobnie zresztą jak ta o obliczu antyniemieckim, ale w znacznie większym stopniu, była - patrząc na udział procentowy - chłopsko-robotnicza. To jest prawdziwa chłopska Wandea. Jeżeli spojrzymy na mapę owej konspiracji to widać wyraźnie, że punkt ciężkości przesunął się z dużych ośrodków miejskich na prowincję. Wynikało to z bardzo różnych czynników. Przede wszystkim z całkowitej destrukcji tego centrum dowodzenia, które ulokowane było w Warszawie, w wyniku upadku Powstania Warszawskiego a później prowokacji pruszkowskiej. Do tego dochodzi utrata Wilna i Lwowa. Stąd obraz konspiracji antykomunistycznej jako konspiracji ludowej. Jeśli chodzi o oblicze polityczne, wbrew opiniom pokutującym w pewnych kręgach politycznych i publicystycznych nie jest to obraz jednolity. Co więcej, nie jest to obraz jakiejś krwiożerczej prawicy, której głównym zadaniem była fizyczna eliminacja członków ugrupowań lewicowych. Nic z tych rzeczy – mówimy o zbiorowości, w której było miejsce w zasadzie dla przedstawicieli wszystkich ugrupowań politycznych. Mamy tam i zwolenników PPS, mamy piłsudczyków, narodowców, mamy członków przedwojennych Klubów Demokratycznych. Tak naprawdę jest to pospolite ruszenie polskiej prowincji mieniące się wszystkimi obliczami politycznymi. Oczywiście możemy wskazać koła zamachowe tej konspiracji, które były najbardziej zdeterminowane i radykalizowały teren. Z całą pewnością takim środowiskiem była konspiracja obozu narodowego, myślę o nurcie reprezentowanym przez Narodowe Zjednoczenie Wojskowe. Nie był to jednak jedyny czynnik sprawiający, że konspiracja była kontynuowana w wymiarze wojskowym i miała charakter w dużej mierze radykalny. Takim drugim kołem zamachowym była konspiracja kresowa, której członkowie napłynęli w roku 1945 na teren obecnej Polski którzy z racji na tragedię jaka ich dotknęła mieli bardzo duży wpływ na radykalizację postaw miejscowych organizacji. Kolejna ważna konstatacja jest taka, że wbrew temu co starają się głosić do dzisiaj również historycy, mówimy o konspiracji mającej do 1947 roku masowy charakter, obejmującej teren całej Polski, łącznie z terenami zabranymi przez Rosję sowiecką i tzw. ziemiami odzyskanymi. Wreszcie warto pamiętać o zakreśleniu ram chronologicznych owego zjawiska. Wbrew temu co funkcjonuje w wymiarze publicystycznym, nie była to żadna „druga konspiracja” a tym bardziej konspiracja „powojenna”. Mówimy o polskiej konspiracji niepodległościowej, która z racji na zmianę sytuacji geopolitycznej, zmieniła oblicze z antyniemieckiej na antysowiecką. Na terenach wschodnich II RP ta zmiana uwidoczniła się tuż po zerwaniu stosunków dyplomatycznych przez Rosję Sowiecką z polskim rządem na uchodźstwie czyli w kwietniu 1943. Kiedy ta historia się zamyka? Wydaje mi się, że przyjęcie za symboliczny koniec śmierci Józefa Franczaka jest słuszne. Ale tak naprawdę w Polsce Ludowej ukrywało się do roku 1989 wielu byłych konspiratorów. To że udało im się przetrwać mimo poszukiwań ze strony SB jest dowodem, że ta konspiracja w wymiarze symbolicznym, jednostkowym, rodzinnym tak naprawdę zakończyła się z chwilą upadku komunizmu w Polsce.
Czy zjawisko historyczne o którym mówimy było kolejnym polskim powstaniem?
Tak, uważam, że to co miało miejsce w roku 1945 aż do 1947 można określić tym mianem. Mimo tego, że mówimy o wysiłku zbrojnym organizacji, których dowództwa robiły wszystko, żeby tą działalność zbrojną ograniczyć. Chęć ograniczenia działań zbrojnych nie wynikała ze zmiany oceny sytuacji jaka powstała w Polsce po komunistycznym zamachu stanu. Ona wynikała z dramatycznej konstatacji dotyczącej strat poniesionych przez Polskę podczas II wojny światowej. Uważano, że walka zbrojna będzie powodowała multiplikację strat osobowych poniesionych przez polskie społeczeństwo co może doprowadzić do granicy bezpieczeństwa biologicznego. Problem w tym, że komuniści pojmowali tę kwestię w zupełnie inny sposób i konsekwentnie dążyli do fizycznej eliminacji tej najbardziej zdeterminowanej części społeczeństwa.
Przy okazji święta 1 marca powracają również kwestie sporne. Wobec Romualda Rajsa „Burego” i jego żołnierzy pada oskarżenie o zbrodnie wojenne.
Szermowanie tego typu określeniami ma charakter publicystyczny bądź formalnoprawny, nie naukowy. Moim zdaniem akcja, którą przeprowadził pododdział Burego nie była zasadna. Natomiast mam od wielu lat poczucie, że środowisko historyków skupionych wokół Uniwersytetu w Białymstoku i nie tylko to zresztą, robi wszystko żeby ukryć postawę społeczności białoruskiej od roku 1944 aż do wygaszenia konspiracji niepodległościowej. A uczciwe omówienie tego tematu jest konieczne dla sformułowania sądu, o którym pan powiedział. Musimy odpowiedzieć na pytanie na ile ta społeczność stała na straży niepodległego państwa polskiego a na ile stanowiła oparcie dla reżimu komunistycznego. Patrząc na działalność czy to Romualda Rajsa „Burego” czy też innych oddziałów z tamtych terenów dla obiektywnego przewodu naukowego ten temat powinien zostać opracowany. Tymczasem pewne zjawiska zjawiska wyjmuje się z kontekstu tworząc z tego materiał sensacyjny. A to jest czynność nienaukowa.
Czy tak samo oceniłby Pan zarzuty formułowane wobec żołnierzy Łupaszki? Chodzi mi o akcję w Dubinkach.
Sądy sformułowane w sprawie tej akcji, właściwie przez jednego z historyków z IPN, bo wszystkie pozostałe są pokłosiem jego publikacji moim zdaniem stanowią jeszcze bardziej niejasny i zmanipulowany temat niż historia Romualda Rajsa. Według mojej wiedzy nie ma żadnego dowodu na to, że Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” wydał rozkaz dowódcom dwóch swoich pododdziałów mordowania kobiet i dzieci. Wydał najprawdopodobniej rozkaz dokonania akcji odwetowej na obywatelach Republiki Litewskiej, którzy według miejscowej konspiracji mieli udział w działaniach represyjnych w stosunku do społeczności polskiej. V Brygada była na tamtym terenie jednostką obcą i była prowadzona przez miejscowych konspiratorów. Wydaje się, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem całej tej operacji było nadużycie zaufania obydwu oficerów, którzy nie dopilnowali swoich żołnierzy. Tylko, że wszystkich oskarżycieli chciałbym skłonić do pewnej refleksji. II wojna nie była konfliktem toczonym według Konwencji Haskiej lecz według reguł wojny totalnej, gdzie odpowiedzialność zbiorowa była elementem działań wszystkich stron. Strona polska ostrzegała stronę litewską, że dalsze prowadzenie działań represyjnych wobec Polaków spotka się z odwetem. Kwestia odwetu nie była wymysłem Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” i organizacji wileńskiej. W 1943 mamy np. do czynienia z wieloma akcjami odwetowymi na Zamojszczyźnie w ramach akcji przeciwdziałania Generalnemu Planowi Wschodniemu. Jeżeli chce się rozpatrywać te sprawy biorąc pod uwagę dzisiejsze miary formalno-prawne to dla mnie jest to droga zupełnie fałszywa. Co nie zmienia faktu że działanie tych dwóch pododdziałów oceniam jako błędne i złe
Wróćmy do kwestii badań naukowych. Mamy sytuacje pozwalające na badania z punktu widzenia lokalnych społeczności, mamy okazję do zbierania relacji – świadkowie w większości już nie żyją ale można próbować dotrzeć do rodzin czy znajomych. Mamy wreszcie, dzięki istnieniu IPN dostęp do źródeł tworzonych przez komunistyczny aparat represji. Dlaczego nie powstaje na ten temat dziesiątki prac naukowych w różnych ośrodkach?
To nie jest pytanie do mnie tylko do dziekanów wydziałów historii. Mam takie smutne wrażenie, ze studiując w drugiej połowie lat 80-tych na wydziale historii UW miałem więcej oddechu i prawa do niezależnego myślenia niż tam jest w tej chwili.
Proszę powiedzieć na zakończenie coś o badaniach Pana i Pana współpracowników z warszawskiego oddziału.
Trudno chwalić się swoimi dokonaniami ale zapraszam czytelników do lektury dwóch publikacji zbiorowych, dotyczących struktur Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. To książki o Centralnym i o Zachodnim Obszarze Zrzeszenia. Problem z tym, że żadna z tych publikacji nie doczekała się naukowych recenzji, chociaż stawiamy w nich nowe tezy. W przygotowaniu mamy publikacje dotyczące Ruchu Oporu AK, również z nowymi ustaleniami dotyczącymi tego szyldu organizacyjnego. Zapraszam też do czytania publikacji, która ukaże się w ciągu trzech miesięcy, zatytułowanej „Oblicza zdrady”. Wydaje mi się, że każdy zainteresowany wiedzą o zjawisku Wyklętych znajdzie tu coś dla siebie.