To miejsce powinno zostać uporządkowane, takie jest stanowisko prezydenta. Tam są pochowani nasi ludzie. Wszystko powinno być zrobione jak należy, zgodnie z obyczajem, tradycjami religijnymi, zgodnie z planem. Zrobione będzie wszystko, by to miejsce wyglądało godnie, ale – bez żadnej polityki.
Reklama
– wyjaśniła rzecznik.
W czwartek rano robotnicy na koparkach i buldożerach rozpoczęli demontaż kilkudziesięciu krzyży w Kuropatach na obrzeżach Mińska, gdzie spoczywają ofiary represji stalinowskich. Dostęp i dojazd do uroczyska zostały zablokowane przez milicję. Ministerstwo Kultury informowało rano Radio Swaboda, że nie wie nic o tym, co odbywa się w Kuropatach. Miejsce kaźni ofiar represji stalinowskich ma status zabytku i znajduje się pod ochroną państwa. Obecni na miejscu dziennikarze poinformowali, że demontowane były krzyże z boku uroczyska, postawione w ostatnich miesiącach przez niezależnych aktywistów. Nie wiadomo, czy usunięto także krzyże z głębi nekropolii. Po usunięciu kilkudziesięciu krzyży rozpoczęto montaż ogrodzenia. Podczas prób powstrzymania ich demontażu zatrzymano około 15 osób, w tym opozycyjnych polityków i działaczy.
Zaniepokojenie sytuacją wyraziły Białoruska Cerkiew Prawosławna i Kościół katolicki.
Wzywam osoby odpowiedzialne za demontaż krzyży, by pilnie przerwały te działania i rozpoczęły proces uregulowania sytuacji poprzez dialog różnych sił politycznych i społecznych, przy udziale przedstawicieli różnych wyznań.
- oświadczył Kondrusiewicz w apelu opublikowanym w czwartek na portalu Catholic.by.
Na terenie lasu w Kuropatach stalinowskie NKWD rozstrzeliwało represjonowanych. Według różnych szacunków w tamtejszych dołach śmierci spoczywa od kilkudziesięciu tysięcy do 250 tys. ofiar, wśród nich są także Polacy. Na terenie uroczyska w ciągu ostatnich 30 lat powstawał ludowy memoriał, złożony z krzyży stawianych przez społeczników i obywateli. W sumie jest ich tam ponad tysiąc. Dopiero w 2018 r. z inicjatywy władz umieszczono tam pomnik upamiętniający ofiary.