Obecnie w państwa muzeum prezentowana jest obszerna wystawa pt. „Adam Kossowski (1905-1986). Sztuka i obietnica”. Poświęcona ona jest jednemu z najwybitniejszych, ale zapomnianych polskich artystów XX wieku. Zapomnianych m.in. dlatego, że po tułaczce w sowieckich łagrach artysta mieszkał i tworzył już w Wielkiej Brytanii. Wspomnianej wystawie towarzyszyć mają trzy pomniejsze ekspozycje.
Tak, pierwsza z nich jest prezentowana do końca listopada br. Nazywa się ona „Polish Soldier’s Journey” i jest to poszerzenie tematu gułagowego i generalnie historii Adama Kossowskiego jako żołnierz Armii Andersa. Jest to właściwie próba rekonstrukcji jego wystawy, która odbyła się w Londynie w 1944 r. Tam zakończyła się jego wędrówka wojenna, rozpoczęta w 1939 r. we wrześniu.
Dokładnie, jak możemy się dowiedzieć na głównej wystawie – Kossowski został aresztowany przez Sowietów przy próbie przedostania się do wojska polskiego przez granicę z Rumunią w listopadzie 1939 r. Spędził rok w więzieniu w Charkowie, po czym został skazany na pięć lat łagrów na Północy Rosji nad rzeką Peczorą w republice Komi. Uwolnić się z łagrów i zaciągnąć się do Armii Andersa artyście udało się 22 września 1941 r. na mocy porozumienia Sikorski-Majski.
Właśnie tę drogę od łagrów do wolności widzimy w naszym aneksie do wystawy głównej. Niestety posiadamy tylko szkice prac, ponieważ właściwe gwasze, wykonane przez Adama Kossowskiego, dokumentujące zwłaszcza jego pobyt w łagrze, areszt i więzienie, zaginęły w dotąd niewyjaśnionych okolicznościach.
A było to tak - prace zostały zlecone artyście przez Ministerstwo Informacji i Propagandy Polskiego Rządu na Emigracji w 1943 r. Powstało razem szesnaście gwaszy, większa część z nich została umieszczona w specjalnej tece, zaopatrzona w legendę i przekazana zleceniodawcy. Po czym ślad po nich zaginął. Więc jest to dosyć tajemnicza sprawa. Odpowiedzialny za obsługę zamówienia był Jan Drohojowski [od kwietnia 1943 r. do 1944 r. był wiceministrem informacji dokumentacji w rządach Władysława Sikorskiego i Stanisława Mikołajczyka], który później przeszedł na stronę komunistów. Drohojowski w 1944 r. wrócił do Polski i przyłączył się do formującego się komunistycznego rządu. Więc można sądzić, że mógł mieć jakiś udział w tym zaginięciu. Niemniej, tych guaszy nie ma. Artyście zostały tylko rysunki, szkice, studia oraz dokumentacja fotograficzna. My te prace prezentujemy na naszej wystawie.
To są oryginalne rysunki, ale dokumentujące proces z pamięci. Bo oczywiście Kossowski nie mógł szkicować tych wszystkich scen w łagrze, mimo, że podczas pobytu w łagiernym lazarecie pewne rysunki wykonywał, ale nie było mowy o żadnym dokumentowaniu, zwłaszcza w więzieniu w Charkowie. Więc musiał to zrekonstruować. To praca pamięci. Proces powracania do tych sytuacji widać w pierwszych bardzo ekspresyjnych szkicach. Przedstawiona jest scena rewizji po aresztowaniu oraz widok długiej celi w Charkowie - w pomieszczeniu przeznaczonym dla kilkunastu upychano nawet stu i więcej więźniów. Ci ludzie leżeli niemal jeden na drugim. Istnieją opisy literackie tych cel, m.in. w książce Beaty Obertyńskiej [polska poetka i pisarka, 1898-1980 r.r.], która również była umieszczona w więzieniu w Charkowie. Ludzi dosłownie wpychano do pomieszczenia. Oni stawali na progu, bo cela była szczelnie wypełniona leżącymi postaciami, i nie wiedzieli co dalej robić. I ten widok zatłoczonej celi, w które wiecznie paliły się żarówki pod sufitem, pokazał na jednym ze swoich szkiców Kossowski.
Po zabraniu więźniów z celi czekała na nich droga do obozu.
Więźniowie podróżowali barkami po rzece Peczorze. Była to jedna z najokrutniejszych podróży. Więźniów w tych barkach upychano i transportowano na daleką północ. Prezentujemy gwasz ukazujący wnętrze takiej barki. Ten gwasz artysta odtworzył już po zniknięciu teki. Na nim widać scenę wynoszenia martwego więźnia. Bo wielu umierało w takich podróżach. Widać też strażnika z bagnetem, stały element powtarzający się w tych pracach.
Na naszej wystawie są prezentowane przede wszystkim rysunki, oraz część ocalałych, lub odtworzonych gwaszy, które pokazują losy Kossowskiego i jego towarzyszy, byłych więźniów już po uwolnieniu. Tak widzimy drogę na Południe – najpierw do Buzułuku w Rosji a potem do dzisiejszego Uzbekistanu, gdzie ci przyszli żołnierze Armii Andersa byli rozlokowani na olbrzymim terenie. Dystans pomiędzy niektórymi miejscami rozlokowania Polaków wynosił setki kilometrów. Przyszli żołnierze, kobiety z dziećmi, mieszkali i pracowali w wioskach i w kołchozach. Ale żeby tam się dostać, też trzeba było podróżować pociągiem i barką. I ta podróż również nie dla wszystkich dobrze się kończyła. W nawiązaniu do gwaszu z wynoszeniem martwego więźnia z barki więziennej, mamy drugi gwasz ukazujący wynoszeniem martwego, byłego już więźnia z barki. Nie ma tu już strażników, a dla zmarłego jest przygotowany grób, co w przypadku zmarłych w transporcie do gułagu nie było. Ich po prostu wyrzucano, nikt się nie interesował, by ich pochować.
Na przykładzie tego drugiego gwaszu pokazujemy też proces powstawania prac. Obok końcowego gwaszu zachowały się także dwa szkice: pierwszy, ołówkowy oraz bardziej detaliczny szkic piórkiem. Widać także jak Kossowski próbował oddać kolorystykę stepów uzbeckich. On podróżował po nich na przełomie grudnia, wówczas pejzaż był dosyć monotonny, „przypominał kolorem sierść wielbłąda”, jak wspomniał Kossowski.
Po stepach do Armii Andersa.
Po dwóch miesiącach, w marcu 1942 roku zaczęto przerzucanie świeżo sformowane wojsko do Iranu. Już było wiadomo, że Stalin tak naprawdę nie chce tej armii. Były ograniczone racje żywnościowe, o żadnym uzbrojeniu, umundurowaniu nie było mowy. Dlatego bohaterowie z obrazów Kossowskiego wędrujący do portu w Krasnowodzku (obecnie Turkmenbaszy), skąd statkiem o nazwie „Karol Marks” płynęli do Iranu, przez cały czas mieli na sobie te więzienne ubrania.
Na następnym gwaszu widzimy tych przyszłych żołnierzy na wybrzeżu w Pahlewi, letniej rezydencji szacha irańskiego nad Morzem Kaspijskim.
Następnym etapem jest ich wędrówka już jako żołnierzy. Jeden z niezachowanych dziś gwaszy, który możemy zobaczyć tylko na zdjęciach, dosyć symbolicznie pokazywał istotną przemianę. W tradycyjnej łaźni w Pahlevi zrzucają z siebie obozowe łachy i ubierają mundury brytyjskie, które żołnierze 2. Korpusu Polskiego [żołnierze Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, dowodzeni przez gen. Władysława Andersa] później nosili. Kossowski pisze w swoich wspomnieniach, że nigdy nie widział, by świeży rekruci tak szybko i ochoczo pozbywali się swoich cywilnych ubrań i ubierali mundury. Scena w łaźni ma znaczenie symboliczne: pokazuje oczyszczenie i wyjście z piekła, ponowne spotkanie z cywilizacją zachodnią, chociaż w egzotycznym Iranie.
Z Iranu armia przedostała się do Palestyny. Przez Irak, Pustynię Syryjską. Piękny minimalistyczny gwasz ukazuje ciężarówki jadące przez pustynię z żołnierzami, którzy są wolni - nie ma strażników, na przystankach odpoczywają, grają w karty.
Kossowski nie przeszedł szlaku bojowego 2. Korpusu. Jego żona, która wyemigrowała wraz z rodzicami we wrześniu 1939 r., przebywała w Londynie i pracowała dla Rządu Polskiego na Emigracji. Gdy dowiedziała się, że jej mąż ocalał zrobiła wszystko, by go ściągnąć do Londynu. Tym bardziej, że Kossowski rzeczywiście miał poważne problemy ze zdrowiem. Został zaokrętowany na brytyjski statek z włoskim jeńcami wojennym wiezionymi do pracy w Wielkiej Brytanii.
Kossowski, były więzień, teraz sam został konwojentem innych więźniów. Jednak jak inny jest to konwój i jak inaczej traktowań byli brytyjscy więźniowe pokazują dwa ostatnie gwasze. Więźniowie swobodnie przebywają na pokładzie, odpoczywają, nikt ich nie gnębi, a strażnik siedzi spokojnie, bez bagnetu, trudno go zresztą odróżnić od jeńców. Przede wszystkim zmianę ukazuje kolorystyka tych prac, żywa, z dużymi partiami błękitu, odmienna od mysioszarej kolorystki gwaszy obozowych.
I to właściwie jest koniec tej wystawy. Podróż do Wielkiej Brytanii, którą pokazujemy za pomocą właśnie tych dwóch gwaszy.
Ale nie koniec „zagranicznej podróży” samego artysty.
Ostatecznie Kossowski dociera do Wielkiej Brytanii. Tam po krótkiej rekonwalescencji w Szkocji trafia do Londynu i podejmuje pracę dla Ministerstwa Informacji i Propagandy Polskiego Rządu. Jest odpowiedzialny za organizowanie wystaw ukazujących polskich żołnierzy, polski wysiłek zbrojny w czasie toczącej się jeszcze wojny. I pojawia się to zamówienie, by on zadokumentował swoje losy i losy swoich towarzyszy, wielu Polaków.
Historia ze zniknięciem części prac pozostawia wiele znaków zapytania. Można się zastanawiać nad tym, kiedy to zlecenie się pojawiło. Jeżeli to było w 1943 r. przed kwietniem, przed ujawnieniem zbrodni katyńskiej, to kontekst był trochę inny. Po ujawnieniu zbrodni katyńskiej i zerwaniu stosunków między Polską a Rosją, a jednocześnie – coraz większym zbliżeniem pomiędzy aliantami – Wielką Brytanią, USA a Rosją – tzw. kwestia polska staje się problematyczna. I być może też to spowodowało zniknięcie tych prac. Bo to nie jest wcale takie oczywiste, że one są w Polsce. Może one są gdzieś w archiwum brytyjskim. To są tajemnice do odkrycia.
Pierwsza polska monograficzna wystawa Kossowskiego nie tyle jest zamknięciem jego historii, ale tak naprawdę otwarciem tych pytań i włączeniem - taką mamy ambicję - jego twórczości do polskiego kanonu. Ale też zależy nam, żeby rozpocząć badania nad tą sztuką. Jest to przykładem sztuki emigracyjnej, która wciąż nie jest dostatecznie przebadana, mimo doniosłych i pionierskich wysiłków badacza sztuki emigracyjnej prof. Jana Wiktora Sienkiewicza [autor opracowania „Artyści Andersa, studiów z dziejów plastyki polskiej na emigracji 1939-1989]. I ci artyści nie są obecni w kulturze, w życiu artystycznym Polski tak, jak na to zasługiwali.