"Zdarzały nam się po rozstaniu z Korą przypadkowe spotkania, od bardzo dawna też różniliśmy się politycznie [...] Spotkałem ją na ulicy mniej więcej 2 lata przed jej śmiercią i dość serdecznie się przywitaliśmy. Zawsze szanowałem ją za wspaniałą muzykę tworzoną przez nią i Marka Jackowskiego w Maanamie" - mówi Ryszard Terlecki w rozmowie z portalem plus.dziennikpolski24.pl.
Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki udzielił jednemu z portali szczerego wywiadu, w którym opowiedział m.in. o swojej hippisowskiej przeszłości i związku z Korą, wokalistką Maanamu:
Jest to jeden z pięknych epizodów w mym życiu i zawsze to powtarzam. Rozmawiałem długo z Kamilem Sipowiczem, jej drugim mężem, przy okazji jego książki o hippisach. Zdarzały nam się po rozstaniu z Korą przypadkowe spotkania, od bardzo dawna też różniliśmy się politycznie, na pewno od pierwszych wyborów prezydenckich, gdzie ja byłem za Wałęsą, a ona za Mazowieckim.
- wspomina Terlecki.
Potem się to jednak zupełnie zatarło, aż spotkałem ją na ulicy mniej więcej 2 lata przed jej śmiercią i dość serdecznie się przywitaliśmy. Zawsze szanowałem ją za wspaniałą muzykę tworzoną przez nią i Marka Jackowskiego w Maanamie.
- przyznaje wicemarszałek.
Ryszard Terlecki opowiedział też, dlaczego na pewnym etapie swojego życia wycofał się ze środowiska hippisów:
Wielu moich ówczesnych przyjaciół nie żyje przez tzw. kompot. Ja odszedłem, zanim narkotyki zaczęły niszczyć ten ruch. Ktoś namówił mnie i kilku znajomych, byśmy pojechali studiować na KUL w 1972 r. Byłem już wtedy po pierwszych doświadczeniach marca 1968 r., a także po aresztowaniu w 1970 r., kiedy nieudolnie próbowano mi udowodnić związek z narkotykami i przesiedziałem za kratkami miesiąc.
- opowiada polityk Prawa i Sprawiedliwości.
Potem było też zatrzymanie w pierwszym dniu rozruchów na Wybrzeżu w grudniu 1970 r., przetrzymano mnie aż do ich końca w areszcie na Montelupich. Byłem wtedy studentem historii na UJ, nie zaliczyłem roku, a zanim moje odwołanie zostało rozpatrzone, dostałem bilet do jednostki pancernej w Wałczu. Uciekłem przed armią ludową do szpitala, symulując zatrucie narkotykami. Następnego roku w dużej grupie pojechaliśmy na egzaminy do Lublina i wraz z kilkoma osobami dostałem się na KUL.
- dodaje Ryszard Terlecki.