Jagielloński duch Piłsudskiego
Józef Piłsudski, romantyk i rewolucjonista, patrzył na Polskę przez pryzmat jej wielkiej, jagiellońskiej historii. Jego wizja, znana jako koncepcja federacyjna, zakładała utworzenie silnego bloku państw, w którym Polska odgrywałaby rolę lidera. Państwo to miało objąć nie tylko ziemie rdzennie polskie, ale również stworzyć sojusz z niepodległą Litwą, Białorusią i Ukrainą. Celem było stworzenie swoistego "Międzymorza", potężnego organizmu politycznego, który byłby w stanie przeciwstawić się największemu, w ocenie Piłsudskiego, zagrożeniu – Rosji.
Niezależnie od tego, czy była biała, czy czerwona, Rosja w oczach Marszałka pozostawała imperialistyczna i stanowiła egzystencjalne niebezpieczeństwo dla polskiej suwerenności. Uważał on, że „Polska nie może być naprawdę niepodległą między dwoma kolosami”. Dlatego jego polityka wschodnia dążyła do "rozprucia Rosji po szwach narodowościowych". Utworzenie pasa niepodległych państw buforowych miało na celu trwałe osłabienie wschodniego sąsiada i zapewnienie Polsce bezpieczeństwa oraz statusu regionalnego mocarstwa. Była to wizja odważna, nawiązująca do wielokulturowej tradycji I Rzeczypospolitej, oparta na sojuszu wolnych narodów przeciwko wspólnemu wrogowi.
Piastowski realizm Dmowskiego
Zupełnie inną perspektywę prezentował Roman Dmowski, lider obozu narodowego, chłodny analityk i polityczny realista. Jego koncepcja, zwana inkorporacyjną, odrzucała sentymenty historyczne na rzecz twardej, narodowej racji stanu. Dmowski uważał, że Polska powinna być państwem zwartym terytorialnie i jednolitym narodowościowo. Jego plan zakładał wcielenie do Polski tych ziem, na których Polacy stanowili wyraźną większość lub posiadali potencjał do szybkiej asymilacji mniejszości. Odrzucał pomysł federacji, argumentując, że państwo wielonarodowe będzie wewnętrznie słabe, targane konfliktami i podatne na wrogie wpływy.
W geopolitycznej analizie Dmowskiego głównym zagrożeniem dla Polski nie była Rosja, lecz Niemcy. Postrzegał je jako cywilizacyjnie i gospodarczo silniejszego przeciwnika, którego ekspansja na wschód stanowiła śmiertelne niebezpieczeństwo dla polskości. W swojej słynnej pracy „Niemcy, Rosja i kwestia polska” dowodził, że w nadchodzącym konflikcie mocarstw interes Polski leży po stronie Rosji i Ententy. Silna, skonsolidowana etnicznie Polska, oparta o "piastowskie" granice na zachodzie (Górny Śląsk, Wielkopolska, Pomorze Gdańskie), miała być w jego zamyśle jedyną skuteczną tamą dla niemieckiego naporu.
Zderzenie w praktyce
Ten fundamentalny spór ideowy nie toczył się jedynie na łamach pism i w salonach politycznych. Swój najpełniejszy wyraz znalazł w latach 1918-1921, gdy w ogniu walki i dyplomatycznych zmagań ważył się los granic odrodzonej Polski. Był to czas, w którym obie koncepcje zostały poddane najcięższej próbie – próbie rzeczywistości.
Józef Piłsudski, jako Naczelnik Państwa i Wódz Naczelny, postawił wszystko na jedną kartę, realizując swoją wizję na wschodzie. Słynna wyprawa kijowska z wiosny 1920 roku była militarnym wcieleniem jego idei federacyjnej. W sojuszu z atamanem Semenem Petlurą Wojsko Polskie wkroczyło na Ukrainę nie po to, by ją podbić, ale by wesprzeć powstanie niepodległego państwa ukraińskiego, które miało stać się kluczowym elementem antyrosyjskiego sojuszu. Był to zryw godny jagiellońskich tradycji, próba złamania rosyjskiego imperializmu rękami samych zniewolonych przez niego narodów. Niestety, plan ten zawiódł. Zmęczone wojną społeczeństwo ukraińskie nie poparło w wystarczającym stopniu Petlury, a bolszewicka kontrofensywa zmusiła polskie wojska do dramatycznego odwrotu, który zatrzymał się dopiero na przedpolach Warszawy.
W tym samym czasie Roman Dmowski i sprzyjający mu politycy, zrzeszeni w Komitecie Narodowym Polskim, prowadzili odmienną batalię na froncie dyplomatycznym. Działając z Paryża, Dmowski, dzięki swojemu autorytetowi i uznaniu przez państwa Ententy, stał się głównym architektem polskiej granicy zachodniej. Podczas konferencji pokojowej w Wersalu to on, za pomocą map, danych demograficznych i historycznych argumentów, toczył twardy bój o przyłączenie do Polski Wielkopolski, Pomorza Gdańskiego i Górnego Śląska. Jego celem nie były romantyczne gesty, lecz twarde zabezpieczenie żywotnych interesów państwa – przede wszystkim dostępu do morza oraz włączenia w granice Polski uprzemysłowionych i wysoko rozwiniętych cywilizacyjnie ziem. To w dużej mierze jego pragmatyzmowi i uporowi zawdzięczamy kształt granicy, która miała stać się fundamentem gospodarczej siły II Rzeczypospolitej.
Ostateczny kształt państwa polskiego, ustalony w traktacie ryskim w 1921 roku, był w istocie kompromisem, który w pełni nie zadowolił żadnej ze stron.
Polska nie stała się federacją, a idea stworzenia bloku państw Międzymorza została pogrzebana, co Piłsudski uznał za osobistą porażkę i zdradę sojuszników. Z drugiej strony, II Rzeczpospolita nie była państwem jednolitym etnicznie, jak chciał Dmowski. Mniejszości narodowe, zwłaszcza Ukraińcy i Białorusini, stanowiły ponad 30% ludności, co stało się źródłem nieustannych wewnętrznych napięć. Ta niemożność pełnego zrealizowania żadnej z wielkich wizji przeniosła spór na grunt polityki wewnętrznej, gdzie obóz piłsudczykowski (Sanacja) i narodowy (Endecja) toczyły bezpardonową walkę o kształt państwa przez cały okres międzywojenny, czego tragicznym symbolem stało się zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza i przewrót majowy.
Dwie dusze polskiej polityki
Choć od tamtych wydarzeń minął wiek, spór Piłsudskiego z Dmowskim nie jest jedynie martwą kartą historii. Wręcz przeciwnie – stanowi on klucz do zrozumienia głębokich podziałów i dylematów, które kształtują polską politykę zagraniczną i wewnętrzną w XXI wieku. Dwie wizje Ojców Niepodległości wciąż żyją, tworząc dwie symboliczne dusze polskiej polityki.
Dziedzictwo jagiellońskie, duch Piłsudskiego, odżywa dziś w koncepcji Polski jako lidera Europy Środkowo-Wschodniej. Widzimy je w zaangażowaniu na rzecz Inicjatywy Trójmorza, w budowaniu strategicznego partnerstwa z państwami bałtyckimi i Rumunią, a przede wszystkim – w jednoznacznej i pryncypialnej postawie wobec rosyjskiego imperializmu. Kiedy polscy politycy mówią o konieczności wspierania niepodległości Ukrainy, argumentując, że jej suwerenność jest warunkiem naszego bezpieczeństwa, mówią językiem Marszałka. To echo jego przekonania, że bez wolnej Ukrainy nie może być wolnej Polski, a Rosja, niezależnie od panującego w niej ustroju, pozostaje niezmiennie największym zagrożeniem. Ten sposób myślenia zakłada aktywną, a nawet misyjną rolę Polski na Wschodzie, gotowość do ponoszenia kosztów i podejmowania ryzyka w imię budowy antyimperialnego sojuszu.
Z drugiej strony, w polskiej debacie publicznej równie silnie rezonuje piastowski realizm Romana Dmowskiego. Jego dziedzictwo jest widoczne w akcentowaniu narodowej suwerenności, zwłaszcza w kontekście relacji z Unią Europejską i zachodnimi partnerami, w tym z Niemcami. Głosy wzywające do ostrożności, do skupienia się na własnym, dobrze pojętym interesie narodowym, do obrony polskiej tożsamości i kultury przed obcymi wpływami – to wszystko stanowi kontynuację myśli endeckiej. Sceptycyzm wobec idei federalizacji Europy, obrona tradycyjnych wartości czy postulat silnego, skonsolidowanego wewnętrznie państwa, które nie boi się stawiać na pierwszym miejscu dobra własnych obywateli, to idee wywiedzione wprost z politycznego testamentu Dmowskiego. Ta perspektywa nakazuje patrzeć z nieufnością nie tylko na Wschód, ale i na Zachód, upatrując zagrożeń dla polskiej niepodległości w procesach globalizacyjnych i kulturowej unifikacji.
Co fascynujące, we współczesnej polskiej polityce często dochodzi do paradoksalnego łączenia obu tych wizji. Ta sama siła polityczna potrafi prowadzić na arenie międzynarodowej politykę w duchu Piłsudskiego – budując sojusze przeciwko Rosji i wspierając Ukrainę – jednocześnie na froncie wewnętrznym realizując postulaty Dmowskiego, kładąc nacisk na jedność narodową, przywiązanie do tradycji i konserwatyzm społeczny.
W Święto Niepodległości, gdy wspominamy cichych bohaterów i wielkich mężów stanu, warto pamiętać o tym fundamentalnym sporze. Nie był on bowiem wyrazem słabości, lecz siły polskiej myśli politycznej, zdolnej do wypracowania dwóch kompletnych i spójnych wizji państwa.