W niedzielę o godz. 18 w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL-u odbędzie się spotkanie promujące książkę „Kwatera Ł. Wolność jest kuloodporna” Jarosława Wróblewskiego. To zapis rozmów m.in. z tymi, którzy pracowali na Łączce. Rozmówcy opowiadają o swojej pracy jak o misji życia.
Początkowo to było działanie czysto medyczne. Ciekawe, nowe doświadczenie, czysto zawodowe: szkielet, przestrzelona czaszka, w której jest wlot i wylot. To się zmieniło, gdy Krzysiek Szwagrzyk zadzwonił do mnie i powiedział po identyfikacji genetycznej Stefana Półrula, abym z nim pojechał na pogrzeb tego marynarza. On miał się odbyć w małej miejscowości Młodojewo pod Koninem. To było pierwsze inne spojrzenie na moją pracę; że to nie jest tylko medycyna, ale też spotkanie z rodziną, która była postrzegana do tej pory jako rodzina bandyty
– mówi w książce dr Łukasz Szleszkowski, medyk sądowy. Szleszkowski sklejał przestrzelone czaszki, fotografował je i opisywał.
Właśnie, my tym rodzinom zwracamy prawo godnego pochówku ich bliskich. To jest najważniejsze
– dodaje medyk.
Jarosław Wróblewski w przerwie prac ekshumacyjnych nagrywał różne osoby zaangażowane w prace ekshumacyjne, wszystkie bardzo emocjonalnie opowiadają o swojej pracy. Wróblewski w rozmowie z „Codzienną” przyznał, że wiele z tych rozmów było przepłakanych.
Czaszkom stawiam znak krzyża na czole
– mówi Monika Mużacz-Kowal, naczelnik Wydziału Identyfikacji Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN-u.
Towarzyszyło mi przekonanie, jakby to oni sami szukali z nami kontaktu
– mówi o bohaterach spoczywających na Łączce Tomasz Karasiński, komendant Stowarzyszenia Grupa Historyczna „Zgrupowanie Radosław”, wolontariusz.
Łączka to miejsce święte
– wyznaje Marcin Marciszak, prezes Stowarzyszenia Patriotyczny Głogów, wolontariusz.
Choć nie znamy osób, z którymi rozmawia Wróblewski, można odnieść wrażenie, że każdej z nich praca na Łączce przyniosła jakąś wewnętrzną przemianę. Nawet wyznanie księdza wolontariusza, który modlił się na Łączce, jest niecodzienne.
Zaproponowałem, żebyśmy pomodlili się przy tych szczątkach jeszcze niewydobytych, które są w ziemi. Nie mieliśmy wody święconej, więc pobłogosławiliśmy wodę, którą piją wolontariusze. Kropidło zrobiliśmy z gałązek, a kropielnicę z kubka. Nie mieliśmy ze sobą sutann, więc w spodniach bojówkach i ciężkich butach uklękliśmy w dołach śmierci. Wszyscy wtedy przerwali pracę i modliliśmy się wspólnie
– wspomina ks. Tomasz Trzaska, dyrektor Radia Nadzieja.
Podczas prac ekshumacyjnych w kwaterze „Ł” na Powązkach Wojskowych odnaleziono szczątki ok. 300 osób. 58 z nich zidentyfikowano.
CZYTAJ WIĘCEJ: Kwatera "Ł". Wolność jest kuloodporna. Premiera książki już w niedzielę