Wydawać by się mogło, że przygotowanie sztucznych trupów do hollywoodzkiego filmu wojennego to nie jest wielkie wyzwanie. Zwłaszcza dla tak doświadczonego speca od efektów specjalnych, jakim jest Tristan Versluis. A jednak, jak on sam wyznał w wywiadzie dla magazynu "Variety", pomysły reżysera "1917" Sama Mendesa sprawiły, że było to trudne zadanie.
Musieliśmy być w stanie przemieszczać te zwłoki na wypadek, gdyby potrzebne były jakieś poprawki
- tłumaczy Versluis w "Variety". Z tego względu konieczne było przygotowanie całych zwłok zamiast tylko ich części. Dzięki temu reżyser mógł wprowadzać niezbędne poprawki w trakcie kręcenia filmu.
Zmiany wypracowanych schematów pracy wymagał też pomysł, że film ma być zrealizowany tak, by tworzyć iluzję nakręconego jednym, długim ujęciem. Również z tego względu potrzebne były pełnowymiarowe kukły imitujące zwłoki, zamiast tylko ich części.
Mieliśmy 360-stopniowe ujęcia. Kamera mogła się odwrócić w dowolnym kierunku
- tłumaczy Versluis. Nad filmem Mendesa współpracował ze specjalistką od fryzur i charakteryzacji Naomi Donne. Razem pracowali już wcześniej przy filmie "Operacja Overlord". W pracy nad filmem "1917" pomógł specjalistom od efektów specjalnych rozwój technologii drukowania trójwymiarowego. Dzięki temu stworzone zostało całe ciało, które potem można było dzielić na potrzebne części i drukować je w postaci gotowych kończyn i kawałków torsu. W ten sam sposób stworzone zostały również modele koni w pozycji leżącej.
Kluczowym w pracy Versluisa było również jego wieloletnie doświadczenie zbierane na planie m.in. "Gry o tron". Przez lata stworzył on pokaźny katalog ciał, który stał się niezbędny w procesie przygotowania zwłok w różnym stanie rozkładu. W pracy nad nimi pomógł historyk Andrew Robertshaw.
Mogliśmy go pytać o wszystko. Mieliśmy pod ręką tyle faktów, ile tylko było nam potrzeba
- chwali Robertshawa Versluis, choć nie ukrywa, że pomocne było również Google. To tam odnalazł wiele zdjęć rozkładających się ciał ludzkich i koni.
Nieodzowna w tej makabrycznej pracy była również Krysta Wilson-Cairns, która razem z Mendesem napisała scenariusz "1917". To ona przeczytała pamiętnik żołnierza walczącego na froncie I wojny światowej, który porównywał gnijące ciała do zepsutego sera. W jednej ze scen filmu główny bohater, ślizgając się w błocie, chce oprzeć się o leżące nieopodal zwłoki. Ale traci całkowicie równowagę, gdyż jego dłoń zapada się do środka tego ciała. "Nazwaliśmy te zwłoki Człowiekiem Camembertem" - wspomina Versluis.
Doświadczenie Versluisa przydało się również w jednej z ostatnich scen filmu, w której bohater próbuje wydostać się z rzeki przez zalegające na jej brzegu ciała martwych żołnierzy. Konieczne było przyczepienie ich do brzegu, by nie odpływały. "Kręciliśmy te scenę przez kilka dni. W międzyczasie woda nanosiła różne odpadki, które dodały jej realizmu. Przygotowanie tej sceny było niesamowitym przeżyciem. Sam bardzo się wzruszył, gdy ją kręcił" - wspomina Versluis.
"1917" Sama Mendesa to jeden z głównych kandydatów do Oscara dla najlepszego filmu roku. Wśród jego dziesięciu nominacji są m.in. te za reżyserię, scenariusz, muzykę i zdjęcia.