Po stronie niemieckiej była przewaga strategiczna wynikająca z ukształtowania granic, przewaga liczebna oraz przewaga technologiczna. Jedynym sensownym – z militarnego punktu widzenia – posunięciem polskim byłoby skupienie wszystkich sił, ustanowienie linii obrony na Wiśle (jeśli nie jeszcze bardziej na wschodzie) i zawzięta walka obliczona na doczekanie alianckiej odsieczy. To jednak nie było możliwe, jak bowiem można oddać bez walki Wielkopolskę i Śląsk, ziemie które w latach 1918-21 samodzielnym czynem zbrojnym najdobitniej potwierdzały swą wolę bycia z Polską. Nie można było odwrócić się od idei powstańców wielkopolskich i śląskich, oddać bez walki ziem, o które tyle krwi przelano. Nie można było się cofać, by nasi alianci nie pomyśleli, że unikamy walki.„Mam dużo nadziei, że przez ten czas [miesiąc] potrafimy jakoś przetrzymać, aż do przyjścia nam z pomocą natarcia naszych aliantów” – powiedział jeden z wybitniejszych polskich dowódców gen. Tadeusz Kutrzeba. Wojna graniczna, rozciągająca niezmiernie cienkie linie polskiej obrony, skazująca wielkie jednostki na okrążenie w sytuacji nieuchronnego przerywania frontu, była polityczną koniecznością i militarnym absurdem. Jak to trafnie ujął jeden z dowódców, wojna graniczna przypominała próbę wieszania firanek w oknach w celu zatrzymania wrogich kul. Ale społeczeństwo było pełne wiary: wszak byliśmy i silni, i zwarci, i gotowi, mieliśmy potężnych sojuszników i najwspanialszą kawalerię świata.
Błyszczące jak lanca ułańska
Opowieści o ułanach atakujących lancami i szablami czołgi są czarną legendą stworzoną przez Niemców w celu ukazania armii polskiej jako wojska niepoważnego, dowodzonego przez oderwanych od rzeczywistości szaleńców. Mit ten podtrzymywały ochoczo komunistyczne władze PRL-u. Wajda w filmie „Lotna” pokazał nawet scenę cięcia szablą lufy niemieckiego czołgu. Szabla pęka, tak jak marzenie o mocarstwowej Polsce. Ale kawaleria walczyła pieszo, a mając na wyposażeniu broń przeciwpancerną zniszczyła jedną trzecią niemieckich czołgów. Owszem kilkukrotnie zdarzyło się, że jednostki jazdy polskiej działając w szyku konnym „zderzały się” niepodziewanie z siłami pancernymi wroga np. 1 września, 21. Pułk Ułanów Nadwiślańskich wjechał niespodziewanie w kolumnę pancerną niemieckiego 35. pułku. Ułani przedarli się przez wroga, nikt nie wyciągał szabli. Dwa razy z premedytacją szarżowano Niemców: 1 września pod Krojantami – dywizjon 18. Pułku Ułanów Pomorskich, 19 zaś koło Wólki Węglowej – 14. Pułk Ułanów Jazłowieckich. Obie szarże, chociaż przy wysokich stratach, osiągnęły zakładane cele taktyczne. Pod Krojantami aż dwie niemieckie dywizje piechoty z obawy przed natarciem kawalerii wstrzymały działania na cały dzień. Szarża Ułanów Jazłowieckich – ostatni szarża całego pułku kawalerii – przebiła korytarz, którym do Warszawy przedostały się dywizje piechoty i jazdy z rozbitej po bitwie nad Bzurą Armii „Poznań”.
We wrześniu 1939 roku żołnierze i obywatele polscy obowiązek państwowy i narodowy spełnili. Polacy wybrali śmierć i honor, wybrali krwawą teraźniejszość i niepewną przyszłość zamiast kupionego kapitulacją życia w półniewolnictwie. To dzięki nim, do dziś, mimo lat wojny, okupacji i komunistycznego zniewolenia, słowo „Polska” brzmi dumnie.