Na początku listopada 1940 roku (dokładna data jest niepewna) w mieszkaniu Emanuela Ringelbluma zebrała się grupa intelektualistów. Było to zróżnicowana kompania, w jej szereg wchodzili m.in. rabin Szymon Huberband, zamożni biznesmeni: Menachem Mendel Kohn i Szmuel Winter, dyrektor szkoły żydowskiej im. Bera Borochowa – Izrael Lichtensztajn wraz z żoną, malarką Gelą Seksztajn, czy ekonomista Hersz Wasser. Doktor przedstawił swój uczestnikom plan – czasy, w których mieli nieszczęście żyć, były przełomowe dla dziejów Narodu Wybranego, jego dalsze istnienie znalazło się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Moralny obowiązek stanowiło udokumentowanie rozgrywających się wokół tragicznych wydarzeń, aby pamięć o nich przetrwała dla potomnych. Naukowiec-społecznik postulował powołanie do życia tajnego instytutu badawczego, którego członkowie sporządzaliby na bieżąco relacje z życia getta warszawskiego, zbierali dokumenty, spisywali relacje ustne, prowadzili kronikarskie zapiski i sporządzali na podstawie owych źródeł pełnoprawne prace naukowe, które posłużyłyby przyszłym historykom. Praca żmudna i śmiertelnie niebezpieczna. Ringelblum spytał zgromadzonych, czy pomogą mu sprostać temu zadaniu. Wszyscy się zgodzili. Powołano konspiracyjną organizację Oneg Szabat, która podjęła się misji uwiecznienia piekła rozgrywającego się wokół polskich Żydów.
W następnych miesiącach grupa rozrosła się do kilkudziesięciu osób. Nigdy wszyscy nie spotkali się w jednym miejscu, nikt też poza Ringeblumem i jego zaufanymi przybocznymi nie znał wszystkich nazwisk. Wśród nowych rekrutów znalazła się dziennikarka Rachela Auerbach (dla której szef Oneg Szabat, niechętny widzieć dziennikarzy w szeregach organizacji, zrobił specjalny wyjątek) czy tajemniczy młody człowiek podpisujący się jako Stanisław Różycki, którego prawdziwe personalia przepadły wraz ze śmiercią nielicznych znających go towarzyszy z organizacji. Rozsiani po całym getcie podwładni doktora Emanuela pisali sprawozdania, przeprowadzali wywiady z przywożonymi do getta wysiedleńcami z innych miast, robili zdjęcia dokumentujące życie uliczne, tworzyli rysunki i akwarele oraz prowadzili szeroko zakrojone badania, pisząc monografie naukowe, m.in. na temat życia gospodarczego getta. W 1942 roku zainicjowano projekt „Dwa i pół roku” mający stanowić monumentalne podsumowanie dotychczasowych wydarzeń będących udziałem polskich Żydów.
Zabijani na raty
To właśnie dzięki kronikarskiemu wysiłkowi Oneg Szabat jesteśmy w stanie poznać codzienne funkcjonowanie zabijanej na raty przez Niemców warszawskiej społeczności Izraelitów. Z zapisków wchodzących w skład tzw. Archiwum Ringelbluma wyłania się obraz zatrważający. Choroby zakaźne, takie jak tyfus, przemoc ze strony okupanta, a nade wszystko głód – zbierały śmiertelne żniwo. Szczególnie straszliwym wrogiem był głód, który wyniszczał powoli, a zarazem upadlał, redukując ludzi do poziomu zwierząt gotowych na wszystko dla kęsa choćby najobrzydliwszej strawy. Na kartach sprawozdań znaleźć można opis wygłodniałej kobiety, która rzuciła się na wyrzygane na chodnik przez pijanego bogacza przeżute kawałki kolacji, czy nędzarzy wyrywających sobie pajdę chleba, którą jakiś nieuważny przechodzień upuścił w leżące na ulicy końskie łajno. Nad podwórkami getta unosiły się jęki, wycia i błagania o kęs strawy. Makabra sąsiadowała z groteskowym używaniem życia, w bramach i na ulicach leżały trupy mężczyzn, kobiet oraz dzieci, które czasem jakaś litościwsza dusza przykryła gazetą, a obok we wciąż działających lokalach rozrywkowych trwały rozpustne hulanki żydowskich bogaczy. Człowiek był człowiekowi wilkiem, zaś kolaborujący z Niemcami funkcjonariusze służby porządkowej getta niewiele ustępowali nazistom w sadystycznej przemocy względem swoich rodaków. Członkowie Oneg Szabat zapisywali każdą niegodziwość, a dr Ringelblum toczył nieustanny bój z powołaną przez Niemców Radą Żydowską i jej prezesem Adamem Czerniakowem, którego oskarżał o dbanie wyłącznie o interesy zasymilowanych bogaczy.
Ukryty skarb
Na początku 1942 roku do getta warszawskiego wraz z uchodźcami ze wschodu zaczęły docierać informacje o rozpoczęciu przez okupanta eksterminacji Żydów. Wkrótce Oneg Szabat zyskał relacje nielicznych świadków, którym cudem udało się uciec z obozu koncentracyjnego w Treblince. Na ich podstawie sporządzono obszerny raport przekazany na aryjską stronę, gdzie trafił do Delegatury Rządu na Kraj, a później konspiracyjnymi kanałami do Londynu. W czerwcu BBC nadało komunikat o niemieckich zbrodniach wobec Żydów. Kronikarze warszawskiego getta dowiedzieli się o audycji dzięki nasłuchowi prowadzonemu przy wykorzystaniu jedynego ukrytego na terenie dzielnicy żydowskiej radia. Mieli teraz dowód na sens swojej pracy, dzięki ich staraniom świat dowiedział się o nazistowskich zbrodniach!
Radość szybko ustąpiła przerażeniu i rozpaczy. 22 lipca 1942 roku zaczęła się w Warszawie wielka akcja deportacyjna. Okupant w przeciągu dwóch miesięcy wywiózł 250 000 mieszkańców getta do Treblinki, gdzie zostali zamordowani w komorach gazowych. Zginęło wówczas wielu współpracowników Oneg Szabat, w tym rabin Huberband. Ringelblum zdał sobie sprawę, że dłużej czekać niepodobna. Z grupą najbliższych towarzyszy obszedł mieszkania działaczy tajnego instytutu, zgromadził sporządzone przez nich dokumenty, po czym zdeponował w metalowych skrzynkach, które przekazał Izraelowi Lichtensztajnowi. Ten z pomocą dwóch dawnych uczniów zakopał bezcenny depozyt w piwnicach swojej szkoły przy ulicy Nowolipki 68. Lokalizację znało tylko kilka osób.
Śmierć na Pawiaku
W lutym 1943 roku Ringelblum z żoną i synem przedostali się na aryjską stronę, gdzie z grupą innych uciekinierów ukrywali się w podziemnym bunkrze zbudowanym pod szklarnią przez ogrodnika Mieczysława Wolskiego. 7 marca 1944 roku, na skutek donosu, gestapo wpadło na teren posesji, okrutnie pobiło szlachetnego Polaka i grożąc zamordowaniem go, zmusiło Żydów do opuszczenia kryjówki. Wszystkich wywieziono na Pawiak. Szczęśliwie Niemcy nie zorientowali się, jak ważną figurą był Emanuel. Po trzech pełnych przemocy dniach rodzina Wolskich i wszyscy ukrywani przez nich Żydzi zostali rozstrzelani. Ostatnie słowa założyciela Oneg Szabat skierowane do współwięźnia, który przeżył wojnę, brzmiały ponoć: „Czy umieranie jest trudne?”.
Wojnę przeżyły jeszcze tylko trzy osoby zaangażowane w tworzenie tajnego archiwum getta: Hersz Wasser ze swą żoną Blumą i Rachela Auerbach, która jako pierwsza w roku 1945 użyła – na zbiór 25 000 kart dokumentów ukrytych w ruinach Warszawy – określenia „archiwum Ringelbluma”. Wkrótce stało się ono nazwą oficjalną. Dzięki Herszowi Wasserowi 18 września 1946 roku odkopano skrzynki zakopane przez Lichtensztajna. Problemem okazało się znalezienie baniek po mleku, ale cztery lata później przypadkowo zostały one odkopane przez ekipę budowlaną. Wśród historyków krąży legenda o istnieniu jeszcze trzeciej części archiwum, lecz nikt nie wie, gdzie mogła ona zostać ukryta ani czy w ogóle kiedykolwiek istniała. W 2003 roku archeolodzy z Polski i Izraela zagłębili się w podziemia ambasady chińskiej, gdyż były przesłanki za tym, iż ostatnia partia dokumentów zostało ukryta na terenie działki zajmowanej przez placówkę dyplomatyczną. Niczego jednak nie odnaleziono…