Dziś najważniejszy indeks warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych WIG20 spadł na zamknięciu sesji o 13,28 proc., do 1.305,73 pkt. - najniższego poziomu od lipca 2003 r. Wśród największych spółek spadki sięgały ok. 20 proc.
Według ekonomisty, mamy do czynienia z globalną wyprzedażą, a GPW jest „ofiarą” tej wyprzedaży, bo Polska jest małym rynkiem.
- Analitycy mówią, że w krótkim terminie, nie widać na horyzoncie lekarstwa na koronawirusa, które by powstrzymało rozwój epidemii, który jest źródłem tej niepewności
– powiedział.
Dodał, że rynki czekają na zapowiedź skutecznego rozwiania w obszarze fiskalnym kryzysu, ale w USA i UE przestrzeń do tego jest ograniczona.
Jak wskazał Borowski, mamy do czynienia z drugą falą spadków. „Pierwsza fala dotknęła Chiny i rynki rozwinięte, dziś kolejna fala uderza w rynki rozwijające się, czyli tzw. dochodzące - jakim jest Polska” – powiedział.
Zdaniem ekonomisty, wyprzedaż będzie miała swój moment przełomowy, „gdy nastąpi - stabilizacja z epidemią”. Jak ocenił, może to potrwać kilka tygodni. Borowski zaznaczył, że w Europie wciąż zaostrzane są działania w związku z rozwojem epidemii, a wynikająca z tego niepewność odbija się na giełdach. - A jeśli jest niepewność, to się sprzedaje – skwitował Borowski.