Nie jesteśmy przygotowani, choć wiemy jak to zrobić - są wytyczne, zasady, procedury. Ale wszystko ostatecznie sprowadza się do społeczności lokalnych - mówił w programie TVP Info "Minęła 20" wirusolog dr Steven Hatfill, autor książki "Trzy sekundy do północy". W rozmowie z red. Michałem Rachoniem przyznał, że "świat był świadomy nadejścia wirusa".
- 15 lat temu zauważyliśmy, że pojawia się problem pochodzący ze strony matki natury. Chodziło o zdolność rozprzestrzeniania się, ale również zdolność wirusa RNA do przechodzenia z organizmu żywiciela, tj. zwierzęcia na człowieka - rozpoczął dr Hatfill.
Jak tłumaczył, proces ten postępował bardzo szybko jeszcze w latach 90.
- Wszystko działo się coraz szybciej. Dziś właśnie to obserwujemy. Dużo ekspertów przewiduje, że w ciągu najbliższych 20 lat będziemy mieli 20-40 nowych wirusów, które zainfekują ludzkość. Nie mamy oczywiście żadnego pojęcia, jak poważne choroby będą wywoływać. Istotnym jest dla całego świata, by być przygotowanym
- tłumaczył autor książki „Trzy sekundy do północy”.
Na pytanie red. Rachonia, czy dzisiejszy świat jest przygotowany, gość odparł: „wystarczy się rozejrzeć”.
- Łatwo stwierdzić, że nie jesteśmy przygotowani, choć wiemy jak to zrobić - są wytyczne, zasady, procedury. Ale wszystko ostatecznie sprowadza się do społeczności lokalnych. Rząd nigdy nie będzie w stanie zająć się wszystkimi, bez przerwy. Pandemia to nic więcej, aniżeli seria małych epidemii, które występują w społecznościach lokalnych. Jeśli one będą w stanie poradzić sobie z tą sytuacją, wówczas kraj sprosta wyzwaniu epidemii
- ocenił gość „Minęła 20”.
- W książce napisano, że systemy medyczne państw zachodnich nie są w stanie sprostać zagrożeniu. Na czym polega sedno problemu? - dopytywał prowadzący.
- Przez ostatnie sto lat wydarzyły się dwie rzeczy. Więcej osób przeniosło się do miast, nastąpił proces urbanizacji. Po drugie, pojawiła się koncepcja globalizacji. Szpitale nie magazynują sprzętu, leków itd. Zamawiają to i za kilka dni otrzymują. Niemożliwym jest zatem nagłe zwiększenie potrzebnych środków w konkretnej placówce. Odeszliśmy od systemu pracy, który dominował przed 50 laty
- tłumaczył dr Steven Hatfill.
Przyznał, że „od wielu lat mieliśmy świadomość, że taka sytuacja może nadejść”. - Nie mieliśmy żadnej poważnej epidemii od 1918 roku. Nic nie jest porównywalne z tym, co się wówczas wydarzyło. Nawet wtedy większość osób przeżyła tę pandemię. Współczynnik śmiertelności sięgał 3 proc. - mówił wirusolog.