Do końca br. spodziewane jest pozyskanie przez Krajowy Fundusz Drogowy ok. 400 mln zł, zaś do końca 2018 r. – 14,5 mld zł z działającego od początku lipca systemu tzw. e-myta.
Mimo początkowych problemów z jego funkcjonowaniem (kolejki kierowców chcących nabyć „viaboxy” - obowiązkowe urządzenia do instalacji w samochodach i dwudniowy poślizg we jego wdrożeniu) system zaczął działać. Dyrektor zarządzający firmy Kapsch Telematic Services, Marek Cywiński, instalującej e-myto w Polsce przyznał, że było to dlań jak dotąd największe wyzwanie (firma instalowała podobny system w mniejszych krajach: Austrii i w Czechach). Poinformował, że jak dotąd rozprowadzono ponad 370 tys. viaboxów dla pojazdów o ładowności powyżej 3,5 tys. tony, korzystających z istniejących autostrad, dróg ekspresowych i innych dróg najwyższej klasy. Cywiński wyjaśnił, że kolejki po viaboxy na przełomie czerwca i lipca były spowodowane odkładaniem na ostatnią chwilę ich instalacji. Wówczas rejestrowano ich po ponad 20 tys. dziennie, podczas gdy w ciągu całego maja - kilkanaście tys.
Najbliższe miesiące funkcjonowania systemu powinny pokazać, jak jego funkcjonowanie przełoży się na podrożenie usług transportu drogowego, a w rezultacie kosztów działalności gospodarczej. Mówili o tym na spotkaniu w Krajowej Izbie Gospodarczej poświęconemu praktycznym skutkom wdrożenia e-myta m.in. Jan Buczek, szef Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD) w Polsce i Jerzy Bujok, z KIG. Szczególnie ważne jest, by wszyscy przewoźnicy byli traktowani tak samo przez system. Tzn. by od wszystkich w równym stopniu były egzekwowane opłaty za korzystanie z dróg. To jednak może być problematyczne m.in. ze względu na brak wystarczającej ilość kontrolerów, którzy stoją na straży skuteczności systemu. Pierwotnie zakładano, że do kontroli przeznaczonych będzie ponad 500 nowych inspektorów, co miało zapewnić szczelność systemu. W rezultacie na drogi trafiło ich niecałe 100. Zdaniem wiceministra Radosława Stępnia z resortu infrastruktury tylu kontrolerów powinno wystarczyć, ponieważ są oni w swych obowiązkach wspomagani przez policję, Służbę Graniczną i kontrolę skarbową.
- Liczba inspektorów ITD ma wzrosnąć w przyszłym roku, wraz z planowanym zwiększeniem dróg objętych e-mytem – twierdzi Stępień.
Chaos może również powodować kwalifikacja samochodów osobowych np. ciągnących przyczepkę o łącznej masie powyżej 3,5 t do opłat. Na ten problem zwracała już uwagę KIG wiosną br. Większości z tych problemów można by uniknąć. Z pewnością system byłby bardziej szczelny, gdyby na jego wdrożenie było więcej czasu niż osiem miesięcy, jakie miał w Polsce Kapsch. Nie można także doprowadzić do sytuacji, gdy wpływy z e-myta będą wykorzystywane do pokrywania deficytu budżetowego. Zwłaszcza, w sytuacji, gdy – jak wynika z danych ZMPD – właściciel Tir-a zapłaci dwukrotnie więcej za przejazd drogami krajowymi w obecnym systemie niż w poprzednim, winietowym. Zdaniem Radosława Stępnia koszty dla przewoźników musiały wzrosnąć, ponieważ system winietowy był niekompletny. Działał wraz z systemem rekompensat z budżetu dla właścicieli samochodów ciężarowych. W rezultacie Skarb Państwa osiągał z winiet niewielkie dochody.
– Dotąd użytkownicy dróg krajowych płacili symbolicznie, resztę płacił Skarb Państwa czyli wszyscy podatnicy. Tymczasem spodziewane z e-myta 14,5 mld zł do 2018 r. ma stanowić „własne” źródło zasilania budowy ok. 1130 km dróg obecnie realizowanych – twierdzi wiceminister.
400 mln zł spodziewane z e-myta do końca br. wystarczy na zbudowanie jednej dużej obwodnicy miasta, bądź trzech mniejszych – szacuje Lech Witecki, p.o. dyr. generalnego GDDKiA.
Źródło: