Polski rynek odpadów, warty około 3,5 miliarda złotych, może zostać wkrótce zdominowany przez wielkie zagraniczne firmy, głównie z Niemiec. Nieliczne rodzinne polskie firmy – jak zachodniopomorska Eko-Fiuk – poddawane są próbom brutalnej eliminacji z rynku. Wszystko przy udziale niemieckich mediów i samorządowców z PO.
3,4 mld zł – tyle w 2015 r. wynosiła wartość roczna umów zawartych na polskim rynku odpadów komunalnych. Nic dziwnego, że o tę górę pieniędzy walczy wiele firm, w tym kilku międzynarodowych gigantów, którzy już teraz przejęli niemal połowę rynku. Niestety – coraz częstsze są przypadki, że walka o udział w zyskach nie ma nic wspólnego z uczciwą rynkową konkurencją. A ofiarą tych rozgrywek padają polskie firmy rodzinne.
15 miesięcy dla Polaków, miesiąc dla Niemców
Tylko w 2016 r. w zachodniopomorskiej firmie Eko-Fiuk zostało przeprowadzonych łącznie 16 różnych kontroli. Niewykluczone, że jest to jedna z najlepiej skontrolowanych firm w całym województwie.
– Przez ostatnie kilkanaście miesięcy nie zajmowałam się w zasadzie niczym poza obsługą i przygotowywaniem dokumentów dla kolejnych organów kontroli – mówi „GP” Agnieszka Fiuk z rodzinnej spółki Eko-Fiuk w województwie zachodniopomorskim. To jedyna dziś prywatna polska firma w tym regionie będąca właścicielem nowoczesnych, zaawansowanych technologicznie instalacji do przetwarzania odpadów.
Spółka funkcjonuje w branży odpadów od 1996 r. i niezmiennie opiera się na polskim kapitale. Obecnie zatrudnia ponad 100 osób, obsługuje w zakresie odbioru oraz transportu odpadów blisko 200 tys. mieszkańców i z powodzeniem pracuje na rzecz 32 samorządów. Gdzie leży więc problem? Według zmienionych parę lat temu przepisów liczące się na rynku zakłady zagospodarowania odpadów powinny uzyskać status RIPOK (regionalnej instalacji do przetwarzania odpadów komunalnych), nadawany przez sejmik województwa. Eko-Fiuk złożyła odpowiedni wniosek dotyczący dwóch swoich instalacji w lutym 2016 r. Pomimo spełnienia wszystkich niezbędnych wymogów i warunków – i upływu 15 miesięcy! – projekt stosownej uchwały... nie został nawet skierowany pod obrady zdominowanego przez PO sejmiku. Zamiast tego firma nękana jest ciągłymi kontrolami, m.in. urzędu marszałkowskiego. Tymczasem większość instalacji, którym od 2013 r. nadawano status RIPOK, nie podlegało żadnym kontrolom urzędu marszałkowskiego, gdyż nie są one w tej procedurze wymagane.
Swoje oburzenie postawą władz województwa wobec polskiej firmy wyraził niedawno Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami. W liście do marszałka województwa zachodniopomorskiego Olgierda Geblewicza (PO) przedstawiciele ZPGO napisali:
„Sejmik nie zrealizował swojego obowiązku wynikającego wprost z przepisów art. 38 ustawy o odpadach. (...) Niezrozumiała opieszałość organu jest zaprzeczeniem elementarnych zasad działania samorządu i jego roli”.
Jak dowiedziała się „GP”, choć polska rodzinna firma Eko-Fiuk czeka na nadanie statusu RIPOK już 15 miesięcy, to niemieckiej spółce Remondis zajęło to... zaledwie 4 tygodnie. Tyle bowiem czasu minęło od złożenia przez nią wniosku. Przypadek? W kwietniu 2016 r. – a więc wkrótce po złożeniu wniosku o nadanie statusu RIPOK – firma Eko-Fiuk wygrała przetarg w 16 gminach, które do tej pory obsługiwała niemiecka Remondis. I właśnie od tej pory rozpoczęło się administracyjno-urzędnicze piekło polskiej firmy.
„Newsweek Polen” atakuje
Odpowiadając na pytania „GP”, Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego tłumaczy, że zwłoka w sprawie Eko-Fiuk jest warunkowana naruszeniami przepisów prawa i wynika ze stwierdzonych nieprawidłowości. Chodzi przede wszystkim o „przetwarzanie zmieszanych odpadów komunalnych w instalacji mechanicznego przetwarzania odpadów komunalnych w Zakładzie Unieszkodliwiania Odpadów w Mirosławcu, które mogą być przetwarzane jedynie w regionalnej instalacji przetwarzania odpadów komunalnych (RIPOK)”. Tymczasem instalacje Eko-Fiuk są „zastępczymi” RIPOK. To dokładnie takie same instalacje jak RIPOK, tylko bez statusu, który nadać może wyłącznie województwo.
Problem w tym, że spółka Eko-Fiuk nie może nagle zaprzestać przetwarzania odpadów mieszanych, gdyż inaczej musiałaby po prostu zlikwidować swoją działalność. Co więcej, w instalacjach innych firm – zanim otrzymały one status RIPOK – odpady były przetwarzane i jakoś urzędowi to nie przeszkadzało. „GP” dotarła na przykład do protokołu kontroli, jaką Wydział Ochrony Środowiska Urzędu Marszałkowskiego w Szczecinie przeprowadził pod koniec 2014 r. w instalacji niemieckiej Remondis Szczecin. Z protokołu tego jasno wynika, że do instalacji niebędącej RIPOK wpływają odpady, a także że Remondis przekazywał je do dwóch innych instalacji niebędących w tym czasie RIPOK. Mimo to niemiecka spółka bez problemu uzyskała status regionalnej instalacji do przetwarzania odpadów komunalnych!
Czy na tak nierówne traktowanie mają wpływ związki Remondis z politykami ze środowiska Platformy Obywatelskiej? To daleko idące przypuszczenie, niemniej faktem jest, iż sowicie opłacanym szefem rady nadzorczej Remondis Szczecin był przez niemal rok Piotr Krzystek, obecny prezydent Szczecina, do 2010 r. członek PO. W 2015 r. Krzystek był jednym z założycieli komitetu wyborczego Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich. Z kolei szefem Remondis Szczecin jest Ronald Laska, znający sporo osób z kręgu PO, dzielący też żeglarską pasję z Olgierdem Geblewiczem – wspominanym już marszałkiem województwa zachodniopomorskiego. W 2005 r. Laska startował w wyborach do Sejmu z listy Partii Demokratycznej demokraci.pl – wraz z Marcinem Święcickim, obecnie posłem PO. A w 2014 r. był członkiem komitetu honorowego kandydata PO do europarlamentu Tomasza Grodzkiego.
Charakterystyczne, że atak na Eko-Fiuk przypuścił tygodnik „Newsweek Polska”, wydawany przez koncern z niemieckim kapitałem. W pełnym przeinaczeń i kłamstw artykule jego autorzy zasugerowali niedawno, że polska firma w sposób rażący łamie przepisy dotyczące ochrony środowiska, i bezpodstawnie powiązali właścicieli spółki z ministrem środowiska Janem Szyszko. Tymczasem kolejne kontrole wskazują, że instalacje firmy są bezpieczne i spełniają wymogi ochrony środowiska. Co ciekawe – spółka wysłała sprostowanie, po czym nastąpiła cisza. Wydawca ani nie opublikował jego treści, ani nie odmówił publikacji, co jest zadziwiającą praktyką.
Polskie śmieci po niemiecku i francusku
Z raportu firmy HSM Polska wynika, że już około 40 proc. polskiego rynku śmieci jest w rękach zagranicznych firm. Główni gracze to właśnie niemiecki Remondis, francuska Sita oraz Alba z Niemiec. Pierwotnie wchodziły one często z małymi polskimi spółkami w konsorcja. Podobnie było w przypadku Eko-Fiuk i Remondis. Polska firma jednak z tego współdziałania zrezygnowała, gdyż czuła się pokrzywdzona w interesach. Zakończenie współpracy z Remondis wywołało lawinę problemów ze strony służb marszałka województwa.
– Nie mam żadnych wątpliwości i już dzisiaj nie boję się tego powiedzieć, że chodzi o zniszczenie naszej firmy, wyeliminowanie jej z rynku – mówi Agnieszka Fiuk. Ale na ewentualnej upadłości Eko-Fiuk straci nie tylko polska spółka i zatrudnieni w niej ludzie, lecz także klienci. Jeżeli firma w wyniku ataku „Newsweeka” i zadziwiającego podejścia marszałka Geblewicza nie uzyska wkrótce statusu RIPOK, obsługiwane przez nią gminy mogą zostać zmuszone do wysyłania śmieci do instalacji innych firm, często znacznie oddalonych. Oznacza to, że w wielu przypadkach wzrosną opłaty, jakie ponoszą mieszkańcy za przetwarzanie odpadów. Przykładów szybujących cen za odbiór śmieci mamy w kraju bez liku. Mechanizm jest zawsze ten sam – z kilku konkurujących ze sobą firm zostaje jeden lub dwa koncerny, które dzieląc się rynkiem, mają możliwość pełnego dyktatu cen.
Postawa zarządu województwa oraz marszałka jest niezrozumiała dla radnych PiS i konserwatywnych polskich mediów, dostrzegających niebezpieczeństwo faworyzowania obcego kapitału – reportaż interwencyjny w sprawie firmy Eko-Fiuk przygotowała m.in. Telewizja Trwam. Ale nie chodzi tu o polityczną walkę na linii prawica–lewica, bo spółka z polityką nic wspólnego nie ma. Dariusz Wieczorek, przewodniczący SLD w województwie zachodniopomorskim i radny sejmiku województwa, mówi o przypadku Eko-Fiuk wprost:
– To bezpodstawne gnębienie polskiej firmy przez urząd marszałkowski i sejmik. Spółka ta posiada wszystkie niezbędne dokumenty i decyzje, więc stanowisko sejmiku w tej sprawie powinno być formalnością. Są podmioty, które uzyskiwały status RIPOK już po trzech lub pięciu dniach, a jedynej polskiej rodzinnej firmie – z niewiadomych przyczyn – rzuca się kłody pod nogi. Uważam, że to skandal.
Źródło: Gazeta Polska
#Eko-Fiuk
#śmieci
Grzegorz Wierzchołowski