„Zróbmy to szybko, zanim dojdzie do nas, że to bez sensu” – ta maksyma popularnego Króla Juliana z bajki o „Pingwinach z Madagaskaru” zdaje się przyświecać osiadłym w sali plenarnej Sejmu RP politykom Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. W tym bezsensie jest jednak coś jeszcze – jest on swoistą walką o tytuł „lidera opozycji”. Równie zresztą bezsensowną.
Prezes PiS-u Jarosław Kaczyński podczas czwartkowej konferencji prasowej zasugerował, by opozycja wyłoniła ze swoich szeregów lidera, którego można by traktować z większą powagą – swoistego partnera do dyskusji na temat kluczowych kwestii: – Chcemy stworzyć system, instytucja szefa opozycji ma pewne przywileje – mówił Kaczyński. Patrząc jednak na bój, jaki toczy się o prymat w opozycji pomiędzy PO i Nowoczesną, można odnieść wrażenie, że chyba nie o to chodziło Kaczyńskiemu.
Trwająca od kilku dni „okupacja” sali plenarnej Sejmu RP przez kilkunastu polityków PO i Nowoczesnej, przypomina bardziej licytację na głupotę niż działania, które mają jakikolwiek sens, a tym bardziej wpływ na konstruktywne działania w państwie. Dość powiedzieć, że politycy Polskiego Stronnictwa Ludowego najwyraźniej zrozumieli niedorzeczność „akcji okupacyjnej” i zrezygnowali z uczestnictwa w niej. Złośliwi (w tym ja, o co oburzył się na mnie rzecznik PSL-u Jakub Stefaniak) sugerują, że po prostu małżonki ludowców w „żołnierskich słowach” wyjaśniły im, iż jeśli chcą się migać od przygotowań przed nadchodzącymi świętami Bożego Narodzenia, to numer „na Sejm” nie przejdzie i muszą postarać się o lepszą wymówkę.
Najbardziej żenujące jest to, że pozostający w Sejmie politycy okutani w koce, wydają się rzeczywiście przekonani, iż oto są „solą tej ziemi”, a ich wygłupy to jakaś forma heroicznej walki. – Musimy zostać w Sejmie dlatego, żeby Polacy mogli zostać na święta w domu – mówiła z pełną powaga posłanka Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer. I tu internauci byli bezlitośni: – Nigdy tak wielu nie zawdzięczało tyle tak niewielu – drwili jedni. – Raczej: Jeszcze nigdy tak niewielu nie znaczyło tak niewiele dla tak wielu – odpowiadali inni. Sieć zalewa masa memów i złośliwości dotyczących „rotacyjnie okupujących”. Ci najwyraźniej nic sobie z tego nie robią. Posłowie w międzyczasie przed „zatrważającymi relacjami” ochoczo udzielają się w mediach i wracają do sali, co potęguje wrażenie absurdu.
Co smuci, to to, że ta żenada ma konkretny cel. W zależności od tego, kto wytrzyma w Sejmie dłużej, ten będzie potem mógł stroić się w piórka „lidera opozycji” – swoistego „bohatera ciamajdanu”, jak określany jest protest opozycji. Pokazuje to z jednej strony poziom debaty publicznej, jaki proponują nam politycy koczujący w Sejmie. Z drugiej ich mniemanie o Polakach, co do których zapewne mają przekonanie, że ci interesują się ich „heroiczną” walką o barejowskie „zajęcie pierwszego miejsca”.
Trudno powiedzieć, czy łaska otrzeźwienia spłynie przed świętami na posłów Nitrasa, Pomaskę, Gajewską i innych. Nie wiemy, czy posłanka Lubnauer ze swoimi partyjnymi koleżankami – posłanką Joanną Scheuring-Wielgus i Kamilą Gasiuk-Pihowicz – dadzą odpocząć od siebie dyżurującym przy nich 24 godziny na dobę funkcjonariuszom Straży Marszałkowskiej. Pewne jest jednak, że ostatnie wydarzenia w Sejmie pokazują, iż nie ma co czekać na to, że opozycja parlamentarna stanie się tą „konstruktywną”. Niechże świadczy o tym wypowiedź Ryszarda Petru, która pojawiła się już w momencie pisania niniejszego tekstu: „Boimy się sytuacji, gdy zbyt mało osób na sali może spowodować, że zostaną wyniesione przez Straż Marszałkowską, na przykład we śnie” – powiedział lider Nowoczesnej, odnosząc się do protestu grupki posłów.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#protest opozycji
#Sejm
#ciamajdan
Wojciech Mucha