Wolność dana nam jest jak resztki dla psa, czyli przypadek ośmiu gwiazdek Czytaj więcej w GP!
Z OSTATNIEJ CHWILI
Szef NATO: jeśli ktoś uznałby, że uda mu się zaatakować Polskę czy innego sojusznika, bez konsekwencji, Sojusz odpowie z całą siłą; reakcja będzie niszcząca • • •

Szum informacyjny kontra proste przekazy

Tak jak jaskółka zwiastuje deszcz, tak Paweł Deresz nadejście szerszej akcji dezinformacyjnej.

Tak jak jaskółka zwiastuje deszcz, tak Paweł Deresz nadejście szerszej akcji dezinformacyjnej. O ile patrząc na ptaszka można się czasem pomylić co do pogody, o tyle obecność Deresza w mediach to murowany atak manipulacji dotyczących tragedii smoleńskiej. Na czym będą polegały?

Krótki wywiad z Pawłem Dereszem w „Gazecie Wyborczej” dał sygnał do ataków na podkomisję ds. katastrofy smoleńskiej, działającej w ramach Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Mąż tragicznie zmarłej Jolanty Szymanek-Deresz stwierdził m.in., że członkowie komisji będą zarabiali 20 tys. zł miesięcznie, że będą uprawiali „czystą politykę”, że ich „absurdalne hipotezy będą prowadziły do absurdalnych wniosków”. Plotki Deresza powtórzyły opiniotwórcze tabloidy, zarówno dziennik „Fakt”, jak i tygodnik „Angora”. W tym ostatnim twierdzenie o 20 tys. zł dla członków podkomisji jest opublikowane na pierwszej stronie jako główny temat numeru. W środku czasopisma autorzy nie zostawiają suchej nitki na pomyśle przeprowadzenia nowego śledztwa ws. 10 kwietnia, ale sama notatka o zarobkach „Komisji Macierewicza” jest wielkości drobnego nekrologu albo ogłoszenia o sprzedaży opla. Bo też plotka o wysokości zarobków nie jest żadnym argumentem, ale raczej „przekazem dnia”.

Chór dezinformacji

Pójście za „newsem” Pawła Deresza pokazuje hierarchię między środowiskami dezinformacyjnymi w Polsce. Choć raz po raz czytamy o spadającym poziomie sprzedaży „Wyborczej”, to jednak nie tylko ilość, ale też „cytowalność” i moc formułowania narracji owego „głównego przekazu” decyduje o pozycji czasopisma. A więc „Gazeta” nadal ma możliwość dyrygowania chórem dezinformacji i to na nią oglądają się redakcje poczytnych czasopism. Już trzy lata temu Niezależna.pl ujawniła związki Pawła Deresza z Wywiadem Wojskowym PRL-u.

Dezinformacja ma swoją hierarchię i strukturę. Wydarzeniem, które nomenklatura III RP chce zniekształcić w tym wypadku, jest powołanie podkomisji ds. Smoleńska. Prostym i eksploatowanym tematem przewodnim jest „pensja w wysokości 20 tys. zł”. Pierwszy impuls do oczerniania inicjatywy daje Paweł Deresz, a jego „głównym przekaźnikiem”, nadawcą, jest „Gazeta Wyborcza”. Inne media powtarzają przekaz jako „pudła rezonansowe”. Efektem ma być lekceważenie ustaleń komisji.

Już nie tacy bezbronni

W ślad za atakiem na inicjatywę przeprowadzenia nowych badań nad wydarzeniami z 10 kwietnia 2010 r. ze strony ministra obrony narodowej został wysłany ważny sygnał. Nazajutrz po pierwszych kpinach z planów podkomisji smoleńskiej, TVP Info podała informację o odnalezieniu protokołu zniszczenia „Dziennika Działania Dyżurnych Sił Operacyjnych Sił Zbrojnych RP”. 400 stron dokumentów zawierających informacje i meldunki z dnia tragedii w Smoleńsku. Wcześniej wspominał o tym minister Antoni Macierewicz. Za TVP Info komunikat o „zniszczeniu dokumentów smoleńskich” powtórzyły dziesiątki gazet i informacyjnych portali internetowych – w zmienionej sytuacji politycznej nie da się bojkotować tez Macierewicza, który w zeszłym roku mógł być traktowany jako radykalny opozycjonista i przemilczany. Po przejęciu mediów publicznych informacja oparta na źródłach jest w stanie przebić się do społecznej świadomości.

O Macierewiczu ta sama melodia

Kolejne wrzutki „Wyborczej” i stojących za nimi przedstawicieli nieformalnych grup interesów mogą więc być odpierane przez prawicę, dysponującą dostępem do informacji i do mediów właśnie. Ale nomenklatura III RP dysponuje jeszcze innymi narzędziami walki. Budowany przez 25 lat III RP wizerunek Antoniego Macierewicza jako szaleńca, będzie teraz uaktywniony przez lewicowe media. Założyciel KOR-u (wtedy jeszcze w wydaniu niemichnikowskim), autor pierwszej próby lustracji, likwidator postsowieckiego wywiadu WSI i szef zespołu parlamentarnego ds. badania tragedii smoleńskiej był deprecjonowany przy każdej swojej inicjatywie jako osoba niezrównoważona. Co ważne, zasługi Macierewicza były wyśmiewane zawsze w ten sam sposób – za każdym razem postać obecnego szefa MON-u przedstawiano w kontekście „szaleństwa”. Liczenie na upadek komunizmu? Szaleństwo! Bardziej racjonalni mieli być działacze, którzy dogadają się przy Okrągłym Stole z generałami: Kiszczakiem i Jaruzelskim. Lustracja? Szaleństwo – dawni współpracownicy bezpieki doznali przecież masowego nawrócenia. Likwidacja WSI? – szaleństwo, przecież postsowieckie służby specjalne prawie złapały Osamę bin Ladena! Zakwestionowanie śledztwa smoleńskiego w wykonaniu gen. KGB Tatiany Anodiny? Szaleństwo! Przecież MAK to porządna instytucja.

Kontr-Macierewicz

Teraz ten zakodowany przez dekady wizerunek będzie się eksploatowało szczególnie mocno. Przy dowolnej okazji, nawet niezwiązanej z działaniami szkodzącymi nomenklaturze III RP, będzie się owe pseudoszaleństwo podkreślało, a dla milionów Polaków będzie to brzmiało znajomo: „przecież ciągle to słyszę”, „coś jest na rzeczy”, „od zawsze wiedziałem”. W sytuacji odzyskanej symetrii medialnej ataki z tej strony mogą zostać odparte na dwa sposoby. Znalezienie takiej cechy ministra Macierewicza, która nawet nie kłócąc się z jego stereotypowym wizerunkiem, będzie go de facto wzmacniała. Np. minister obrony narodowej jako „twardziel”, albo „żelazny Antoni” mógłby zaistnieć w głowach czytelników „Faktu” niejako pod rękę z wizerunkiem dziwaka. Równie dobrze odpowiedzią PiS-u może być atak – pokazanie nieudolności albo wręcz złych intencji wcześniejszych ministrów obrony narodowej, takich jak Tomasz Siemioniak, Bogdan Klich czy – dawniej – Bronisław Komorowski. Zestawienie psychiatry Klicha jako tchórza z konsekwentnie antykomunistycznym Macierewiczem mogłoby dobrze umocnić prawicowy przekaz o „dobrej zmianie”. O Bogdanie Klichu jako tchórzu nie piszę na podstawie miałkości jego ministrowania. Po dwakroć natknąłem się na likwidatora poboru do wojska na ulicach w Krakowie. Zapytany o swoje reformy raz odpowiedział wyrazem nie nadającym się do cytowania, a drugi raz w jego obronie wystąpiła kobieta mu towarzysząca. Ciekawe, kim by się zasłonił Klich na wypadek wojny. Zestawienie ludzi, którzy rozmontowali naszą armię, z obecnym ministrem będzie dla poprzedników Macierewicza bezlitosne. Wskazanie winnych zaniedbań i matactw w tragedii smoleńskiej – uzupełni podręczniki historii Polski o nazwiska, do których na długo przylgnie piętno wstydu.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Jakub Maciejewski