Jak komisje śledcze zdemaskowały głupotę polityków od ośmiu gwiazdek Czytaj więcej w GP!
Z OSTATNIEJ CHWILI
Biały Dom: Prezydent Trump potwierdził bliski sojusz z Polską podczas spotkania z prezydentem Dudą • • •

„Cicha noc” u Karpackiej Siczy. NASZA KORESPONDENCJA – ZDJĘCIA

„Chrystus narodził się” – rozbrzmiewa w krótkofalówkach na ukraińskich pozycjach pod Donieckiem, zamiast tradycyjnego „Sława Ukrainie”.

Monika Andruszewska
Monika Andruszewska
„Chrystus narodził się” – rozbrzmiewa w krótkofalówkach na ukraińskich pozycjach pod Donieckiem, zamiast tradycyjnego „Sława Ukrainie”.

06.01.2016

Kolędować zaczynamy wraz z pierwszą gwiazdą – oznajmia Naum, żołnierz batalionu Karpacka Sicz. Na nocne niebo ponad nami akurat wzbija się jasna flara. – To jeszcze nie gwiazda, chłopaki, trzeba uważać żeby się nie pomylić – żartuje.

Żołnierze przygotowują się do świątecznego kolędowania. Chcą przejść po wszystkich domach, w których żyją teraz żołnierze ich kompanii. – Ważne aby nawet w takiej sytuacji zachować nasze ukraińskie tradycje. To także metoda walki z okupantem – wyjaśnia Brat, wojak z Iwanofrankowska.


fot. Monika Andruszewska

Trwa dyskusja, które kolędy nadają się najlepiej do wojennych warunków. – Czemu wszystkie są takie smutne? Powinniśmy zaśpiewać coś wesołego – mówi Lesyk, żołnierz z Tarnopola.

Żołnierze oblepiają papierową gwiazdę betlejemską żółto-niebieskimi wstęgami. Obok nich siedzi Oleksij, wysoki żołnierz z lekką nadwagą. Przygląda się kolędnikom z ciekawością. Oleksij to działacz nacjonalistycznej partii Svoboda pochodzący z Doniecka. Jego rodzina uciekła stamtąd pod koniec kwietnia 2014.


fot. Monika Andruszewska

W Doniecku nikt nie celebruje świąt w ten sposób. Sowieci starali się wyeliminować elementy religijne i sztucznie przenieść zwyczaj wigilijnej kolacji na noworoczny wieczór. Mnie zawsze ciekawiła ukraińska kultura, ale takie rzeczy widziałem tylko w internecie – mówi. Gdy rozśpiewany konwój rusza przed siebie, Oleksij towarzyszy kolegom – nie zna dobrze słów kolęd, ale stara się śpiewać razem z nimi.

Żołnierze w dłoniach dzierżą jabłka i ukraińskie szmaciane lalki-motanki, które przysłały im tu wolontariuszki. To słowiański amulet mający chronić przed złem. – Gdyby nie to, że wszyscy jesteśmy w mundurach, czułbym się prawie jak w mojej rodzinnej wsi – mówi ktoś wzruszony.


fot. Monika Andruszewska

Noc jest wyjątkowo spokojna, żołnierze mogą bez lęku krążyć po domach. – Cicha noc, w końcu święta. Oby takich jak najwięcej – żartują.

07.01.2016

Kutię, tradycyjną ukraińską potrawę świąteczną, przygotowały dziewczyny w sztabowej kuchni. Teraz jest rozwożona przez dowódcę kompanii, Kuma, po wszystkich pozycjach.

Kum ma swoje osobiste wspomnienie związane z zeszłorocznymi świętami. Rok temu, gdy w tej okolicy wciąż trwały walki o donieckie lotnisko, pocisk moździerza poszarpał mu nogę.

Terenowy samochód z trudem jedzie przez zaśnieżone pole. Dojeżdża do małego lasu. Tu, między połamanymi konarami drzew kryją się labirynty okopów i pozycje. – Wracajcie do domu zdrowi – życzy Kum swoim chłopcom wchodząc do każdego okopu. Zmarzniętych żołnierzy cieszy widok gości i tej namiastki świąt, którą ze sobą przywożą.


fot. Monika Andruszewska

Tor, żołnierz z blizną przecinającą policzek, prosi mnie bym weszła przez telefon na profil jego żony na vkontakte.

To mój syn jest już taki duży? Nie widziałem go od roku... – patrzy wzruszony na fotografie pyzatego kilkulatka z brązowymi włoskami.

Co jakiś czas okolicą wstrząsa huk eksplozji. To separatyści właśnie strzelili w kierunku Piesków z przeciwczołgowego SPG. W oddali słychać salwy z karabinu maszynowego. To pozycje Zenit i Butowka – separatyści strzelają do nich z miejscowości Spartak i z Nowego Terminala donieckiego lotniska. Z kolei z Baszt Bliźniaki – dwóch wież wznoszących się ponad doniecki step – okolicę obserwuje wrogi snajper.

Zobacz nasze choinki – mówią z dumą żołnierze na jednej z pozycji. Ze śniegu wystają dwie karłowate choineczki obwieszone karykaturalnie dużymi bombkami.

08.01.2016

Trwa śnieżyca. Gdzieś daleko znów słychać strzały. Mirosław, młody chłopak z Zakarpacia, który jeszcze rok temu był dziennikarzem, a teraz jest żołnierzem, wyjaśnia: – To działania czysto prowokacyjne, rodzaj zaczepki. Nie odpowiadamy ogniem. Zamrożony konflikt, zamrożony konflikt, prędzej my zamarzniemy w tych okopach. Przyjechaliśmy na wojnę, by walczyć. A teraz co – człowiek siedzi w tym zimnie z dala od rodziny i nie wie po co, bo porozumienia mińskie zabraniają mu strzelać.


fot. Monika Andruszewska

Gdy jest taka prawdziwa wojna, paradoksalnie łatwiej tu przebywać – wyjaśnia Mirosław. – Nie można odpocząć psychicznie nawet kiedy jest trochę spokojniej, bo wciąż jest kilka ostrzałów na dzień. To sytuacja stałego napięcia. Możesz napisać do Polski – na Ukrainie nie ma takiej wojny jak rok temu, ale to nie znaczy, że jej płomień zgasł. Nie ma tygodnia bez rannych i zabitych. Od dopuszczanej przez Mińsk broni małego kalibru, takiej jak granatnik AGS, ludzie giną tak samo jak od pocisków z moździerza – dodaje.


fot. Monika Andruszewska

 



Źródło: niezalezna.pl

Monika Andruszewska