Trzeba przyznać, że Bronisław Komorowski nie dał się wyprowadzić z równowagi podczas przesłuchania przed sądem, który zaprosił do swojego Pałacu. Mógł czuć się zirytowany niektórymi pytaniami, ale był opanowany.
Choć żal było na to chwilami patrzeć – w końcu na temat kontaktów z oficerami WSI, zasłaniając się konsekwentnie niepamięcią, zeznawał prezydent Polski. Mówił zadziwiające rzeczy – że nie pamięta, kiedy przeczytał aneks do raportu o WSI. I że miał prawo poznać go, gdy był marszałkiem.
No i że cały aneks jest wymierzony przeciwko niemu. Do tej pory sądzono, że Bronisław Komorowski przeczytał ten dokument dopiero po zaprzysiężeniu go na stanowisko prezydenta. Teraz zasugerował, że mogło być inaczej. Na sali nie było nikogo, kto by prezydentowi podpowiedział: jeśli jakimś sposobem poznał aneks wcześniej, nie mogło to być legalne.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Joanna Lichocka