PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Drzewiecki i Nowak w masce Ewy Kopacz

Z zewnątrz stary front propagandowy promuje „nowe otwarcie” partii rządzącej – przedstawiając PO jako ugrupowanie przejęte z rąk cynicznego i żądnego władzy Donalda z 

Z zewnątrz stary front propagandowy promuje „nowe otwarcie” partii rządzącej – przedstawiając PO jako ugrupowanie przejęte z rąk cynicznego i żądnego władzy Donalda z Sopotu przez miłującą zwykłych ludzi Matkę Ewę z Szydłowca. W rzeczywistości jednak PO wciąż pozostaje partią afer taśmowej, zegarkowej, hazardowej i wielu innych. Partią o twarzy Sławomira Nowaka i „Mira” Drzewieckiego.

Platforma Obywatelska nie jest w stanie wyprzeć się ludzi, którzy stanowili jej trzon i uosabiali jej fundamenty: utuczyć się na państwowej posadzie, nakłamać i nie ponieść żadnej odpowiedzialności za swoje działania.

Sławek, Bartek i Miro

W ramach „nowego otwarcia” stosowana jest taktyka stara jak świat. Mafia rządząca zaciąga do tylnych rzędów największych cwaniaków i kłamców, a na czoło lansuje posłuszną gospodynię, która w kółko powtarza, że ona z mafią nie ma nic wspólnego, tylko akurat wyszła z gospody, w której zaryglowała się ze swoimi dziećmi.

PO, chcąc uciec od wizerunku grupy przestępczej ustalającej w drogich knajpach, jak okraść obywateli, pokutującego w głowach wielu obywateli, na chwilę odsunęła na drugi plan Sikorskiego, Sienkiewicza, Rostowskiego czy Nowaka. Ale bez złudzeń – oni wciąż znajdują się na szczycie partyjnej hierarchii. Nowak i Sienkiewicz nieformalnie, jako doradcy, ale Rostowski i Sikorski już w pełni oficjalnie pozostają w ścisłym jądrze władzy. A już takie chodzące przykłady krystalicznej moralności i uczciwości jak Grzegorz Schetyna i Cezary Grabarczyk są bez cienia zażenowania promowane przez nową premier na głównych przedstawicieli jej rządu. Za nimi przed kamery trafia inna prawdziwa twarz PO – Mirosław Drzewiecki, który bez żadnego sprzeciwu ugrupowania występuje w głównych programach publicystycznych TVN-u jako przedstawiciel partii.

Przekazy Kopacz

Oceniając pierwszy miesiąc Ewy Kopacz na stanowisku premiera, widzimy, jak kluczy zagubiona niczym na berlińskim dywanie. Odbija się od ściany do ściany, między komunikatami wysyłanymi na zewnątrz do zniechęconych wyborców PO bądź tych, którzy są jej otwarcie wrodzy, a komunikatami kierowanymi do partyjnego betonu. Ten pierwszy przekaz to wizja niemal papieża Franciszka polskiej polityki, czystej dobroci, matki narodu obiecującej liczne dobra Polakom, którzy „ciężką codzienną pracą budują dzień powszedni swój i swoich rodzin”. Czy adresatom tej propagandy przeszkadza, gdy widzą, że Kopacz w sprawie Nowaka oznajmiła, iż naciskać go nie będzie, by wypełnił złożoną obietnicę i zrzekł się mandatu? Skądże. Denerwuje ich Nowak – dostaje się mu w zaprzyjaźnionych mediach, ale Ewie Kopacz, szefowej partii, w której sejmowym klubie Nowak zasiada, krzywdy nie zrobią.

Drugi przekaz Matki Ewy z Szydłowca to ciągłe mruganie okiem do działaczy: „Wicie, rozumicie, ja muszę tak mówić, muszę obiecywać nowe otwarcie i empatię wobec zwykłych ludzi, ale spokojnie: wasze brudne interesy nie są zagrożone, a ja się moich dzieci nie wyprę”. Widać to nie tylko w wypadku Sławomira Nowaka. Liczba polityków skompromitowanych w licznych aferach w Platformie nie maleje, w przeciwieństwie do tych, którym oni w czymkolwiek przeszkadzają. Matka Ewa wie, że chronienie własnej mafii kłóci się z nowym wizerunkiem medialnym, ale nigdy jej się nie wyprze. Nie może, bo od dawna jest jej częścią. Podobnie jak Stefan Niesiołowski, z którym Kopacz ściskała się czule dokładnie tego samego dnia, w którym ogłosiła Politykę Miłości 2.0.

Prawda w końcu wyjdzie na jaw

Wśród poważnych obserwatorów polskiej polityki nikt nie ma wątpliwości w kwestii wiarygodności deklaracji politycznej zgody. W exposé Kopacz poprosiła o 100 dni współpracy i tego samego dnia zaatakowała opozycję, stanowczo sprzeciwiając się zwiększeniu pluralizmu w polskim Sejmie. I to mimo że formalnie już nim nie kieruje. Dlaczego nikt tego drobiazgu nie zauważył? Bo nikt nie ma wątpliwości, że dla PO funkcja kontrolna parlamentu nad władzą wykonawczą to taka sama fikcja, jak deklaracje pokoju i „słuchania Polaków”, jakie ogłosiła pani premier.

Czy Polacy dadzą się nabrać? Ciemny lud to kupi? Do czasu. W końcu władza może sobie pozwolić na tyle, na ile pozwolą jej zaprzyjaźnione media, ale ten stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie. Dotychczasowe doświadczenie uczy, że Ewie Kopacz wystarczy dać mówić, wystarczy konfrontować deklaracje ze stanem faktycznym, a maskę gołąbka pokoju z praktykami mafii – by Polacy przekonali się, że nowa premier to po prostu kolejna matrioszka. Tą kolejną „babuszką” odkrywaną przed wyborcami możemy odsunąć agonię, ale i zwiększyć zawód i wściekłość obywateli, kiedy wreszcie prawdy o stanie państwa nie będzie się już dało ukrywać. Plon zbiorą partia rządząca i całe jej środowisko polityczne, ale nie tylko. Koszty ciągłego oszukiwania odbiorców prędzej czy później poniosą również media wspierające mafię. Im szybciej sobie to uświadomią, tym dla nich lepiej.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

Samuel Pereira