Polscy celnicy na granicy z obwodem królewieckim zatrzymują towary spożywcze, które z naszego kraju wywożą Rosjanie. W ten sposób działają na niekorzyść polskich przedsiębiorców i wspierają Putina, który wypowiedział nam wojnę handlową - informuje "Gazeta Polska Codziennie".
Rosyjskie embargo na import mięsa, owoców i warzyw nałożone na kraje Unii Europejskiej dotkliwie odczuli polscy hodowcy i plantatorzy. W ubiegłym tygodniu zorganizowali nawet w Brukseli protest – rozdawali jabłka, pomidory, paprykę i śliwki. W ten sposób chcieli zwrócić uwagę na swoją trudną sytuację.
W tym samym czasie polscy celnicy na granicy z obwodem królewieckim utrudniali Rosjanom wywóz produktów rolnych zakupionych w naszym kraju. Zatrzymywali i kierowali do utylizacji m.in. przewożone mięso.
–
Nie rozumiem tej sytuacji. Przecież państwo powinno wspierać eksport własnych towarów i krajową przedsiębiorczość – mówi „Codziennej” mec. Lech Obara, który występuje w interesie polskich producentów i handlowców. Zwraca uwagę, że w wyniku rosyjskiego embarga sklepy w obwodzie królewieckim świecą pustkami. Dlatego Rosjanie, którzy w ramach małego ruchu granicznego odwiedzają województwa pomorskie i warmińsko-mazurskie, masowo wykupują polską żywność. –
W ten sposób łamią embargo Moskwy – podkreśla Obara.
Mecenas uważa, że polscy celnicy nie tylko działają wbrew naszym interesom, ale jeszcze łamią prawo. –
Do eksportu detalicznego, na swój użytek, nie stosuje się przepisów certyfikacyjnych oraz warunków sanitarnych przewożonego towaru – wyjaśnia Obara. –
Zamiast ograniczać wywóz naszych towarów spożywczych, powinniśmy go wspierać – dodaje.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
wk