Ludzi dziesiątkowała wtedy cholera. Wierni z Sandomierza i okolic 8 września (uroczystość Narodzenia Najświętszej Maryi Panny) tegoż roku udali się z pieszą pielgrzymką do sanktuarium w Sulisławicach. Modlili się gorliwie przed cudownym wizerunkiem i zaraza ustąpiła.
Obraz o wymiarach 22x22 cm był wieczkiem do drewnianej skrzynki tzw. bursy, w której przynoszono Najświętrzy Sakrament do chorych lub konających. Na awersie wyobrażona jest na drugim planie Maryja a przed Nią umęczony Syn. Rewers przedstawia wizerunek twarzy Pana Jezusa odbity na chuście św. Weroniki.
Wiadomo, że jest to dzieło polskiego artysty ze szkoły franciszkańsko-sądeckiej i że powstało w połowie XV w. Nie wiadomo w jakich okolicznościach dostało się na Ruś. W 1610 roku obraz wrócił do Polski przywieziony przez Dorotę Ogrufinę – Rosjankę, która jako branka wojenna pracowała, służąc na dworze Wespazjana Rusieckiego w Ruszczy. Wizerunek otaczała wielką czcią. Wychodząc za mąż za Macieja Pracla – kościelnego z Sulisławic, Dorota zabrała malowidło ze sobą jako największy skarb. Zrozumiała jednak, że nie może zachowywać go dla siebie. Oddała więc świętość proboszczowi parafi w Sulisławicach – Wojciechowi Gryzieckiemu. Ten umieścił go w głównym ołtarzu. Od ok. 1650 r. ludzie za przyczyną Matki Bożej nazywanej już Sulisławską doznawali wielkich łask. I tak Mateusz Borak po trzydziestu latach pijaństwa odzyskał trzeźwość, a jego rodzina uratowała się od ruiny. Sparaliżowany Wojciech Grąbal odzyskał władzę w dolnych kończynach. Róża Litwowska po dziesięciu latach beznadziejnego starania się o dziecko urodziła zdrowego syna, a potem jeszcze dwoje dzieci.
W czasie potopu szwedzkiego obraz ukryto, zakopując w specjalnej skrzynce pod posadzką kościoła. W kronikach sanktuarium znajdują się jednak świadectwa potwierdzające, że wizerunek w cudowny sposób powracał na ołtarz. Do sulisławskiego kościoła zaczęły przybywać pielgrzymki. W 1658 roku biskup krakowski Andrzej Trzebnicki wysłał tam specjalną komisję, która przesłuchała ponad 40 świadków łask, uzdrowień, szczególnej i niezwykłej pomocy Bożej. Tak powstał protokół – podstawa dekretu biskupiego potwierdzającego kult Matki Bożej w sulisławskim obrazie. Do sanktuarium zaczęły napływać jeszcze liczniejsze pielgrzymki a Sulisławice stały się pierwszym ośrodkiem maryjnym na ziemi sandomierskiej.
Nie dał się ukraść
8 września 1913 r. odbyła się na podstawie dekretu wydanego przez papieża Piusa X koronacja wizerunku. Złote korony ufundowało duchowieństwo, a wykonał je ze szczerego złota znany artysta krakowski Karol Frycz. Te cenne atrybuty zostały ukradzione w nocy z 14 na 15 kwietnia 1940 r. Sam obraz zostal jednak porzucony przed kościołem tak, jakby złodziej nie był w stanie wynieść go dalej. Podobnie było w nocy z 27 na 28 października 1992 r.; chociaż tym razem skradziono również malowidło. Poszukiwania nie dawały rezultatu. Policja była bezradna. W odnalezienie obrazu zwątpiły nawet władze kościelne i zarządziły zastąpienie wizerunku kopią. Koronacji dokonał nuncjusz apostolski abp. Józef Kowalczyk. Tymczasem w marcu 1994 r. oryginał znaleziono na ławce w centrum Warszawy. 7 września 1994 r. został on uroczyście przewieziny do sanktuarium w Sulisławicach, a w dzień później po reintronizacji ponownie umieszczony w głównym ołtarzu kościoła.
W 1951 r. posługę duszpasterską w Sulisławicach przejęli i do dziś sprawują kapłani ze Zgromadzenia Zmartwychwstania Pańskiego.
Od pierwszej oficjalnej pielgrzymki (8 września 1855 r.) sandomierzanie w uroczystość Narodzenia Najświętszej Maryi Panny pielgrzymowali do Sulisławskiej Matki. W okresie międzywojennym ogromnym propagatorem tej pielgrzymki był bł. Antoni Rewera późniejszy męczennik Dachau. Ostatni raz poprowadził on pielgrzymów w 1938 r. Reżim komunistyczny walcząc z Bogiem, represjonował też pątników. 8 września drogi do Sulisławic obstawiano milicją i tajniakami, ale wierni szli indywidualnie a na to bezpieczniacy niewiele mogli poradzić.
Sandomierscy pątnicy
Wydawałoby się, że zwyczaj wspólnego pielgrzymowania do Maryjnego sanktuarium w podsandomierskiej wiosce zaniknie. Pewnie by się tak stało, gdyby ks. kanonik Krzysztof Rusiecki, obecnie dziekan dekanatu sandomierskiego, obejmując probostwo parafii pod wezwaniem Nawrócenia św. Pawła Apostaoła w tym mieście, nie uświadomił sobie, że nie ma pielgrzymki do sanktuarium Pani Ziemi Sandomierskiej. Zaofiarował się więc, że ją poprowadzi na wrześniowy odpust maryjny w 2004 roku. – Patrząc z perspektywy tych dziesięciu lat – mówi kapłan – można stwierdzić, że uformowała się stała grupa pielgrzymów idących co roku. Pielgrzymi idący do Sulisławic, biorą urlopy, wykorzystują dni wolne od pracy. Do wioski przybywają też pod wieczór własnymi środkami transportu ci, którzy biorą udział tylko w wieczornej mszy świętej i procesji różańcowej. Myślę, że kult Pani Sulisławskiej coraz bardziej rozwija się w sandomierskich parafiach.
W pierwszej wznowionej pielgrzymce wzięło udział 214, używając terminologii pielgrzymkowej, sióstr i braci. Najstarsza osoba miała 77 lat, najmłodsza – 12.
–
Mój udział w pielgrzymce do Sulisławic – podkreśla Andrzej Gach, wielokrotny lider pątników – rozpoczął się od jej reaktywowania i stał się sprawdzianem miłości do innych. Do dziś zachowuję w pamięci ten wrześniowy dzień. Mimo chłodu, deszczu czy palącego słońca jest zawsze na pierwszym miejscu niezapomniane spotkanie na modlitwie przed obliczem Pani Sulisławskiej. Moją posługę staram się wykonywać z radością i uśmiechem, nawet wtedy, gdy pojawiają się trudności, to zawsze pochylam się nad osobami, które potrzebują pomocy. Wiem, że własnymi siłami niczego bym nie dokonał, więc modlę się do Matuchny, którą tak bardzo umiłowałem, niech mnie otoczy Swym matczynym płaszczem, aby ci wszyscy, którzy się ze mną spotykają na tym pątniczym szlaku odczuli we mnie Jej obecność.
Ksiądz Adrian Kalek: każdy pokonany pieszo kilometr w kierunku Sulisławic wpisuje się złotymi zgłoskami w „księgę”, którą kryję w swoim sercu, a którą pomaga mi zapisywać Matka Najświętsza z tego sanktuarium. Ona stawia przy mnie braci i siostry, którzy towarzyszą mi w pielgrzymowaniu i łączą się ze mną w modlitwie, śpiewie i umiłowaniu Maryi w sulisławskim wizerunku.
– Często traktujemy Pana Boga i jego Matkę jako swoiste pogotowie ratunkowe – mówi Joanna Wanat, tegoroczna maturzystka – ja też nie jestem wolna od tej przywary. Dlatego podczas pielgrzymki skupiałam się na tym, żeby wielbić Maryję i jej dziękować, bo to właśnie Jej obecność czułam podczas matury, którą zdałam bardzo dobrze nawet z przedmiotów, w których nie jestem najlepsza.
Modlitwa do Matki Bożej Sulisławskiej:
O najukochańsza w tym cudownym obrazie Matko Boża i jedyna po Bogu Pociecho! Zbliżam się do Ciebie z całą ufnością, jako dziecię do najlepszej matki. Rzucam się jak żebrak i grzesznik niegodny do Twoich stóp, bo Ty jesteś ucieczką grzeszników. Błagam usilnie: racz mi wyjednać u Twego Boskiego Syna odpuszczenie grzechów i pocieszyć w tym utrapieniu (tu wymienić łaskę, o którą prosisz).
Źródło: niezalezna.pl
Kaja Bogomilska