Sondaże poparcia jak z koszmarów i do tego klęska goni klęskę - taki obraz roztacza przed czytelnikami publicysta "Gazety Wyborczej". Grzegorz Sroczyński wspomina o destrukcyjnym działaniu w duchu "antykaczyzmu", który determinuje działania obozu koalicji 13 grudnia. "To straszny paradoks, że również naszych "szczerych demokratów" Europa musi uczyć zasad państwa prawa i pilnować, żeby nie krzywdzili własnych obywateli" - pisze.
Na podstawie opublikowany danych sondażowych CBOS można zauważyć, że zwolennicy rządu Donalda Tuska i zwolennicy rządu Mateusza Morawieckiego po przegranych wyborach w obu przypadkach osiągnęli 32 procent.
W serii podobnych porównań wyniki są analogiczne, a nawet korzystniejsze dla Morawieckiego.
Co u licha się dzieje, że "szczerzy demokraci" tak słabo dowożą? Gdzie tkwi błąd, że społeczeństwo nie docenia "uśmiechniętej Polski"? Głównym winowajcą jest antykaczyzm, a właściwie jego najbardziej szkodliwe dla rządu i obywateli skutki uboczne.
Sroczyński diagnozuje, że "winny mizerii nie jest żaden «pisowski deep state», który bruździ w departamentach i spowalnia", tylko "nieustanna rywalizacja w antykaczyzmie z zakapiorami z własnego obozu".
Tłumaczy, że w obozie PO politycy mniej pewni swojej pozycji radykalizują się w poglądach. Głoszą przy tym postulaty delegalizacji PiS, czy wręcz spiskowe teorie o tym, że wybory w 2020 roku wygrał tak naprawdę Trzaskowski.
W obszernej analizie znalazło się także miejsce na krytykę totalnych rozliczeń, które tylko ciągną obóz rządzący w dół i nie przynoszą korzyści.
Klęskę polityczną obozowi rządzącemu przyniosły nawet takie tematy jak zablokowanie subwencji dla PiS i azyl dla Marcina Romanowskiego na Węgrzech.
Sroczyński diagnozuje, że kolejne posunięcia rządu dają tylko dowody na to, że praworządności w Polsce nadal musi pilnować TSUE i Europejski Trybunał Praw Człowieka.
To straszny paradoks, że nie tylko pisowców, ale również naszych "szczerych demokratów" Europa musi uczyć zasad państwa prawa i pilnować, żeby nie krzywdzili własnych obywateli