Nominaci Bodnara i Korneluka zaatakowali prokuratorów, którzy prowadzili lub nadzorowali śledztwo przeciwko Ryszardowi Brejzie, ojcu obecnego europosła Platformy Obywatelskiej. Szczególnie mocno szykanują byłą szefową Prokuratury Regionalnej w Gdańsku, wobec której kreuje się teraz niedorzeczne zarzuty. Prok. Teresa Rutkowska-Szmydyńska nie zamierza biernie się przyglądać nagonce. W rozmowie z Niezalezna.pl potwierdziła, że dzisiaj złożyła zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez obecne kierownictwo prokuratury. I podkreśla: "Skrajną insynuacją są treści, w których autorzy komunikatu zarzucają mi działanie dla własnych korzyści. Smutna to konstatacja, ale chyba każdy sądzi swoją miarą".
W ubiegłym tygodniu Prokuratura Okręgowa w Gdańsku umorzyła śledztwo przeciwko Ryszardowi Brejzie, byłemu prezydentowi Inowrocławia, ojcu prominentnego polityka Platformy Obywatelskiej Krzysztofa Brejzy. Nagle stwierdzono (po siedmiu latach!), że zdarzenia opisane w zarzucie nie "zawierały znamion czynu zabronionego".
To jednak nie koniec. Tego samego dnia Prokuratura Regionalna w Gdańsku wydała komunikat, w którym wprost zaatakowano prokuratorów zaangażowanych w jakiejkolwiek formie w śledztwo przeciwko Brejzie.
"Audyt wykazał, że zachodzi uzasadnione podejrzenie, iż nadzór służbowy nad tym śledztwem był realizowany z naruszeniem zasad niezależności prokuratorów referentów" - czytamy. Padło nawet stwierdzenie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień. Najbardziej jednak kuriozalnie brzmi fragment:
"Ujawniono również, że zachodzi podejrzenie, że czynności procesowe zlecane do wykonania prokuratorowi referentowi, nie wynikały z chęci realizacji celów jakie przyświecają procedurze karnej, lecz wypływały z osobistej motywacji byłej Prokurator Regionalnej w Gdańsku – Teresy Rutkowskiej-Szmydyńskiej, zmierzającej do przeprowadzenia tego śledztwa w określonym kierunku, w celu wykorzystania jego politycznego potencjału. Jednocześnie postawa ta mogła mieć na celu wykorzystanie efektów śledztwa do realizacji własnych interesów i do osiągnięcia osobistej korzyści zawodowej".
Skontaktowaliśmy się z Teresą Rutkowską-Szmydyńską, która jest prokuratorem z 35-letnim doświadczeniem, przeszła wszystkie szczeble kariery zawodowej, od pracy w „rejonie” w Tczewie i Pruszczu Gdańskim, poprzez „okręgową”, aż do kierowania Prokuraturą Regionalną w Gdańsku, czyli najważniejszą na Pomorzu. Obecnie jest prokuratorem Prokuratury Krajowej.
„Od jakiegoś czasu obecne kierownictwo Prokuratury Regionalnej w Gdańsku wykazuje dużą aktywność medialną, której celem jest wykazanie nieprawidłowości w realizowaniu przeze mnie obowiązków służbowych. Dostrzegam w tej działalności dużą determinację. Nie będę zdziwiona, jeżeli jutro lub za kilka dni ukaże się kolejny komunikat lub rzecznik prasowy przekaże mediom, kolejne ustalenia prokuratora-audytora, czy prokuratora kierującego tą jednostką. Takie działanie prokuratorów ma charakter bezprecedensowy”
- tłumaczy w rozmowie z dziennikarzem portalu Niezalezna.pl
Oczywiście, zapoznała się ze wspomnianym komunikatem i nie ukrywa irytacji. Od razu zapowiedziała, że podejmie działania prawne. Nie ma bowiem wątpliwości, że zostały naruszone jej dobra osobiste, ale równocześnie mogło dojść do przekroczenia uprawnień.
„Odnosząc się do wydanego przez Prokuraturę Regionalną w Gdańsku w dniu 23 grudnia 2024 r. komunikatu, a potem powielanego przez rzecznika prasowego tejże jednostki, wydaje się, że taki zabieg może potwierdzać regułę, według której, w sytuacji gdy w śledztwach prowadzonych w gdańskich jednostkach prokuratury, aktualnie podejmowane są wysoce kontrowersje decyzje, zamieszczone zostaje na stronie internetowej stanowisko, w którym prezentowane są krytyczne uwagi wobec pracy poprzedników, z jednoczesnym przypisywaniem im możliwości popełnienia przestępstwa. Przedstawione treści zawarte w komunikacie w sposób szczególny zniesławiają mnie jako prokuratora i zwykłego człowieka. Uważam, że naruszają moje dobra osobiste. Z uwagi na to, że działania kierownictwa gdańskiej prokuratury regionalnej mają pewną powtarzalność i w moim odczuciu eskalują, złożyłam zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prokuratora kierującego tą jednostką, jego zastępcę oraz rzecznika prasowego, a zarazem autora tego i innych przekazów medialnych" - wyjaśnia była szefowa gdańskiej prokuratury.
„Zdecydowała się Pani na taki krok, bo w komunikacie zawarto manipulację, czy zarzuty są nieprawdziwe?” – zapytał dziennikarz Niezalezna.pl.
„Przeanalizowałam różne wypowiedzi obecnego kierownictwa i rzecznika prasowego w tej sprawie, pozwoliło mi to na stworzenie pewnej chronologii wydarzeń, na podstawie, której mogę domyślać się w jaki sposób powstawały informacje przedstawione w treści komunikatu. Wnioski z własnej analizy przedstawiłam w zawiadomieniu o przestępstwie. Będzie ono stanowiło materię do dalszych badań przez prokuratora, któremu Pan Prokurator Generalny powierzy prowadzenie postępowania w tej sprawie. W moim przekonaniu, istnieją podstawy do twierdzeń, o uzasadnionym popełnieniu przestępstwa niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych oraz deliktu dyscyplinarnego poprzez uchybienie godności urzędu, ale ostateczna ocena powinna należeć do niezależnego prokuratora i rzecznika dyscyplinarnego"
- wyjaśnia Rutkowska-Szmydyńska.
"Nie chcę pójść drogą moich następców, pierwszy raz złożyłam w swoim imieniu zawiadomienie o uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prokuratora. Nie jest to dla mnie sytuacja komfortowa. Jestem przekonana o jednym, żadnemu prokuratorowi nie wolno przesądzać o winie prokuratora wykonującego czynności w postępowaniach, nie można go zesławiać, na podstawie jednostronnych ocen z popełnieniem przestępstwa. Taka postawa jest dla mnie trudna do przyjęcia. Nie jeden raz dochodzą do mnie komentarze prokuratorów, że wobec mnie stosowany jest hejt. Czy tak jest? Na pewno wiem, co czują ofiary takich działań" - podkreśla. - "Gdańska prokuratura regionalna nie jest gospodarzem postępowań, które stały się przedmiotem jej aktywności medialnej, a mimo to wyraża w nich oceny, przesądzające bez mała o winie innych prokuratorów. Trudno upatrywać uzasadnienia takich działań".
Jakie to nieuzasadnione czynności miałaby Pani zlecać?
„Nigdy nie zlecałam czynności, które nie byłyby podyktowane potrzebą prowadzonego śledztwa, poza tym wskazywane były one w pismach najczęściej przygotowywanych przez prokuratora sprawującego zwierzchni nadzór służbowy, także w pismach Prokuratury Krajowej lub ich potrzeba wynikała z konsultacji w tej sprawie, i to właśnie te czynności zmierzały do rzetelnego przeprowadzenia postępowania".
Czy przesłanki pozamerytoryczne przesądzały o nadawaniu kierunku śledztwa?
„W przeciwieństwie do niektórych prokuratorów, nigdy nie prezentowałam swoich poglądów politycznych zarówno w prowadzonych przez prokuratorów śledztwach, jak i w koleżeńskich wypowiedziach, natomiast zawsze krytycznie wypowiadałam się o politycznym zaangażowaniu prokuratorów".
Dlaczego w komunikacie jest mowa o działaniu w celu uzyskania korzyści?
„Skrajną insynuacją są treści, w których autorzy komunikatu zarzucają mi działanie dla własnych korzyści. Smutna to konstatacja, ale chyba każdy sądzi swoją miarą. Jeżeli tą korzyścią miałyby być awanse zawodowe, to muszę rozczarować. Jestem prokuratorem od ponad 36 lat. Awansowałam, ale także w sposób świadomy rezygnowałam z awansu, w różnym czasie, a od 2003 r. do 2024 r. pełniłam funkcje kierownicze w powszechnych jednostkach prokuratury każdego szczebla. Zawsze angażowałam się w prowadzenie postępowań, wykonywanie w tych śledztwach czynności procesowych, wykazywałam troskę o właściwą organizację i funkcjonowanie prokuratury w każdym jej wymiarze i w różnych stanach prawnych. Praca kierowanych przeze mnie jednostek uzyskiwała zawsze najwyższe oceny u różnych przełożonych".
Na jakie podstawie oparte są zarzuty o nieuprawnionych metodach sprawowanego nadzoru?
„Twierdzenie, że stosowałam bezprawne metody nadzoru, jest nadużyciem. Jeżeli jednak przyjmiemy, że różnice zdań i konfrontowanie swoich poglądów odnoszących się do oceny materiału dowodowego, prowadzenie intensywnych dyskusji, to w tej, jak i w wielu innych sprawach, miało miejsce. Temu jednak służą konsultacje, które są jedną z form sprawowania nadzoru służbowego, uregulowanego przepisami regulaminu wewnętrznego urzędowania powszechnych jednostek prokuratury. Tymczasem docierają do mnie niepokojące informacje o treści rozmów przeprowadzanych z prokuratorami przez obecne kierownictwo prokuratury w poszukiwaniu bezprawnych działań po mojej stronie, o konieczności składania oświadczeń, podlegających ich weryfikacji. Jeżeli to prawda, jaka będzie wartość takich dowodów?- każdy niezależny prokurator wie. Milczeniem pominę ocenę takich metod.
Tym razem Gdańsk, ale wcześniej Szczecin, Lublin, Warszawa… Scenariusz się powtarza, gdy chodzi o postępowania z udziałem polityków opcji obecnie rządzącej. Czy teraz wszyscy prokuratorzy, którzy prowadzili takie śledztwa, będą mieli kłopoty?
„Mimo wszystko wierzę w rzetelność ocen dokonywaną przez w istocie niezależnych prokuratorów. Już tak się stało w innej sprawie, w której prokurator nie dostrzegł zasadności wniosków wyrażonych w audycie, przeprowadzonym przez gdańskiego prokuratora, wydając postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa. Decyzja ta jednak się nie ostała, bowiem wytworzona narracja medialna, doprowadziła do odmiennych decyzji. W moim przekonaniu, żadna sprawa z tzw. czynnikiem politycznym, nie może być odmiennie oceniana od każdej innej. Osoba polityka, występującego w różnych rolach procesowych w tych sprawach, nie może wywoływać u prokuratorów determinacji w podejmowaniu nieuzasadnionych czynności procesowych czy określonych decyzji, nie może też jednak wywoływać głównie przez narrację medialną, efektu paraliżującego. Często jednak tak się dzieje. Każdy prokurator powinien być odporny na tego rodzaju oddziaływania, kierując się jedynie materią dowodową”
- tłumaczy prok. Rutkowska-Szmydyńska.
Śledztwo przeciwko Ryszardowi Brejzie zostało umorzone, ale czy zgromadzony przez prokuraturę materiał dowodowy był na tyle poważny, że w sprawie powinien się jednak wypowiedzieć sąd?
„Takie było moje zdanie. I takie stanowisko zostało wyrażone przez Prokuraturą Okręgową w Gdańsku poprzez skierowanie wniosku o uchylenie immunitetu. Nie wiem jednak, czy przez ostatnie 11 miesięcy materiał dowodowy nie uległ zmianie – podkreśla prok. Rutkowska-Szmydyńska. Równocześnie zaznaczając: „Na pewno jedną z ostatnich czynności przeze mnie zleconych, kiedy jeszcze wykonywałam obowiązki prokuratora regionalnego, była potrzeba zweryfikowania linii obrony Ryszarda Brejzy. Nikt więc mi nie powie, że nie brałam tego pod uwagę”.
To z jakiego powodu komunikat takiej treści został wydany, a przecież nie brak w nim nawet mało subtelnych gróźb?
"Uważam, że to odwrócenie uwagi społeczeństwa od tego, że podjęta została kontrowersyjna decyzja, a zwrócenie jej na mnie poprzez obciążenie różnymi nieuprawnionymi zarzutami o bezprawności działania. Twierdzenia te opierają się tylko i wyłącznie na jednostronnej relacji, czy ocenie i nie zostały poddane weryfikacji. Na podstawie własnych doświadczeń zawodowych, mam wątpliwości co do prawidłowości dokonywanych ocen. Podstawy swoich wątpliwości przedstawiłam w złożonym piśmie procesowym. Uważam natomiast, że istniały i w dalszym ciągu istnieją przesłanki, przesądzające o konieczności złożenia wniosku o wyłączenie tych prokuratorów z prac audytorskich, sprowadzających się do dokonywania oceny poziomu realizacji obowiązków zawodowych przez swoja byłą przełożoną. Nie zastosowanie się do tych oczywistych zasad, musi rodzić uzasadnione wątpliwości co bezstronności tych prokuratorów. I ja takie mam"
- tłumaczy prokurator Teresa Rutkowska-Szmydyńska.