Szymon Marciniak odniósł się do informacji, że jest przez PZPN opłacany lepiej niż inni sędziowie w piłkarskiej PKO BP Ekstraklasie. Arbiter, który prowadził finał mundialu w Katarze na kanale "Łączy nas piłka" rozwiał wszelkie wątpliwości na temat swoich zarobków.
Były znakomity sędzia piłkarski Ryszard Wójcik niedawno rozpętał burzę wokół Szymona Marciniaka. W wywiadzie udzielonym TVP Sport Wójcik w ostrych słowach zarzucił, że Marciniak jest przepłacany przez PZPN, bowiem zarabia lepiej niż pozostali arbitrzy pracujący przy meczach polskiej Ekstraklasy.
Praca, którą Szymon Marciniak wykonuje w Ekstraklasie, nie jest warta więcej niż wynagrodzenia ustalone dla pozostałych sędziów. Jeśli dostaje od PZPN wyższe kwoty niż inni, to znaczy, że jest przepłacany. To znaczy, że komuś w PZPN sufit się urwał i spadł na głowę
- grzmiał Wójcik.
Marciniak odniósł się do zarzutów starszego kolegi. Uważany za jednego z najlepszych sędziów piłkarskich na świecie 43-latek odparł oskarżenia dotyczące swoich apanaży w rozmowie z kanałem "Łączy nas piłka".
To kłamstwo. Wszyscy sędziowie w Polsce zarabiają tyle samo za mecz i za bycie sędzią VAR. Nawet jeśli nie jest to sędzia zawodowy. Nie ma żadnej gradacji. Tak było od wielu lat i tak jest cały czas
- zaznaczył Marciniak.
Sędziowie w Ekstraklasie mogą liczyć na godne wynagrodzenia. Arbiter główny za prowadzenie spotkania w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce dostaje ponad 4 tysiące złotych. W niższych ligach te kwoty są oczywiście odpowiednio niższe. W pierwszej lidze zarobki są już o połowę mniejsze. Zupełnie inne kwoty obowiązują w europejskich pucharach. Najwyższej klasy sędziowie za prowadzenie spotkań Champions League mogą liczyć na gratyfikację rzędu 10 tysięcy euro.