Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Nowe kłopoty z praworządnością

„Jestem absolutnie zdziwiony” – mówi Adam Bodnar, komentując doniesienia o policyjnym nalocie na byłego unijnego komisarza sprawiedliwości, Didiera Reyndersa. Czy ktoś poza Bodnarem jest zaskoczony? Nawet jeśli tak, to wątpię, by się do tego przyznał na głos. To bowiem żadna nowość, że unijni biurokraci, którzy najbardziej martwili się o polska praworządność, tak naprawdę bali się o siebie. O to, że z trudem i bez zadowalającego efektu wdrażany w Polsce model, w którym przynależność do elity nie chroni przed odpowiedzialnością, rozleje się na resztę Europy wraz z politycznymi zwycięstwami tzw. populistów.

Przecież każdy, kto z unijnej góry miewał kłopoty z prawem, niejako w pakiecie martwił się też Polską. Vera Jourova – protegowana mającego na koncie liczne oskarżenia o sprzeniewierzenie unijnych funduszy premiera Babisza. Sama w swoim czasie aresztowana, choć czy słusznie, tego nie wiemy, padła ponoć ofiarą nadgorliwości prokuratury i politycznej prowokacji – nie wyciągnęła z tego wniosków, gdy zajęła się niszczeniem Polski na arenie unijnej. Eva Kaili – afera Katargate, ale i pilne głosowanie w rezolucjach przeciwko Polsce. Reynders nie jest więc na tej liście pierwszy, nie jest też ostatni. Policja zajęła się nim natychmiast, gdy tylko przestał być komisarzem. Akcja zaplanowana była od dawna, towarzyszące politykowi wątpliwości znane od lat. Nie były przeszkodą, by uczynić z niego jedną z kluczowych figur Komisji Europejskiej. Jak widać, nie tylko w Warszawie zarzuty kryminalne nie są wystarczającym powodem, by przerwać karierę nadającego na słusznych falach czynownika. Teraz politycy Platformy z Bodnarem na czele płacą swoją karę za czepianie się cudzych zdjęć, robionych tak naprawdę w dużo lepszym towarzystwie. Ale na tym ich pech z praworządnością się nie kończy. 

Przed komisją ds. Pegasusa prof. Pogonowski doprowadzony został siłą, ale mówił dobrowolnie i tego przesłuchania członkowie nielegalnego ciała prędko nie zapomną. Przyszli nieprzygotowani, nie byli w stanie zadawać pytań, polegli więc jak najgorsi z roku studenci na egzaminie – i to egzaminie, o który sami wcześniej zabiegali, który wręcz na swoim profesorze wymusili. I jak widać, nie mają dość kompromitacji. Tak samo, jak ich koledzy, ścigający z pomocą policji Jarosława Kaczyńskiego za zniszczenie wieńca z obraźliwą, zawierająca kalkę putinowskiej propagandy tabliczką na temat Smoleńska.

Naszej wolno myślącej opozycji najwyraźniej włączył się zaprogramowany wiele, wiele miesięcy temu skrypt „zniszczmy Kaczyńskiego procesami, jak demokraci Trumpa”. Tyle, że w Stanach nie do końca się udało i nas efekt będzie zapewne podobny. 

 



Źródło: niezalezna.pl

Krzysztof Karnkowski