10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Herkulesowe prace Trumpa. Witold Gadowski o nowych nadziejach

Zwycięstwo Donalda Trumpa daje nadzieję na naprawę świata. Póki co bowiem Stany Zjednoczone posiadają znaczący wpływ na świat Zachodu, a i niemały na świat w ogóle - pisze Witold Gadowski w "Gazecie Polskiej".

Donald Trump
Donald Trump
@Donald_Trump - Facebook

Nadzieja panuje w dziedzinach, które zachwaścił lewicowy pęd do „ulepszania” nam życia.  Trump może wprowadzić zdrowy rozsądek do polityki związanej z nagle wzbudzaną ciągle agresywną migracją, zmienić zasady, które w czasie pandemii doprowadziły do totalitarnego sanitaryzmu, wpłynąć na zdewastowaną edukację, uzdrowić znacząco gospodarkę, wprowadzić na powrót szacunek dla własności i wreszcie wpłynąć na odłożenie do praktycznego lamusa całego szaleństwa związanego z klimatyzmem i „zielonym ładem”. 

Mnie osobiście najbardziej ucieszyła bliska współpraca Trumpa z Robertem F. Kennedym juniorem. Rodzi to wielkie nadzieje na wyjawienie wszelkich krętactw, które rodziły się w gabinecie Anthony’ego Fauciego i potem infekowały cały świat. Kennedy – nieprzejednany krytyk sanitaryzmu – ma szansę dać solidnego prztyczka wielkim koncernom farmaceutycznym i osłabić ich dyktat, który zaczął ograniczać wolność mieszkańców wielu krajów. Wyjawienie prawdy o pandemii leży bowiem w interesie wszystkich wolnych ludzi i może odstraszyć tych, którzy mają w tej dziedzinie kolejne obłąkane koncepcje. Pod wpływem szoku spowodowanego wyborczym wynikiem wyborów w USA lękliwie zaczął przemawiać nawet szef Światowej Organizacji Zdrowia, komunista Tedros Ghebreyesus, który twierdzi naraz rzeczy szokująco mijające się z prawdą, jak choćby to, że w czasie pandemii WHO nic nikomu nie narzucało. 

W polityce międzynarodowej wielką nadzieję budzi pokojowa misja Donalda Trumpa. Jeżeli uda mu się zakończyć wojnę na Ukrainie z rezultatem, który pozostawi państwu ukraińskiemu pole do rozwoju i utrzymania niepodległości, to jednak będzie to ogromny sukces niezależnie od tego, co na ten temat będą klepać nadwiślańscy „analitycy”. Dużo trudniejszą misją będzie wychłodzenie sytuacji na Bliskim Wschodzie, tu Trumpowi będzie bardzo trudno powściągnąć wojownicze zapędy Benjamina Netanjahu i jego radykalnych ministrów. Z polskiego punktu widzenia najbardziej istotne będzie powstrzymanie rozbudzonych przez Joego Bidena niemieckich instynktów imperialnych. Jednym słowem – jeśli Trump zatrzyma teutońskie „drang nach Osten”, Polacy będą mieli mu za co wylewnie dziękować. Nie obawiam się o politykę Trumpa wobec Rosji, bowiem będzie ona realistyczną próbą zatrzymania imperialnych instynktów Kremla i przekierowania ich na tory robienia interesów. Tu wielką trudnością będzie polityka rozpychających się już na arenie międzynarodowej komunistycznych Chin. Sytuacja zmieniła się o tyle, że od 2022 roku Rosja Putina coraz głębiej zanurza się w chińskiej kieszeni i chcąc nie chcąc zajmuje pozycję młodszego brata Państw Środka. Przeciągnięcie Rosji do obozu Zachodu jest już ekonomicznie niemożliwe, można jedynie zatrzymać wojownicze plany Kremla i uspokoić nieco moskiewski reżim  perspektywą ekonomicznej koniunktury. 

Ciekawą rozgrywką będzie zatrzymanie Zielonego Ładu, tu oczekuję na widowiskowe starcie Donalda Trumpa z Ursulą von der Leyen, Olafem Scholzem i Emmanuelem Macronem. O ile stosunkowo łatwo przyjdzie nowemu prezydentowi ograniczyć klimatyczne szaleństwo, które zubaża świat w samych Stanach Zjednoczonych, to już zatrzymanie ideologicznego szaleństwa samozwańczej biurokracji europejskiej będzie nader widowiskowym starciem. Jeśli Trump zmusi Europę do zmiany kursu, może to oznaczać koniec UE w jej obecnym kształcie, a to rodzi ogromne nadzieje dla krajów takich jak obecna Polska. Zielony Ład – ideologiczna maszynka Niemiec do zniewolenia całego kontynentu – musi zostać rozbrojony i skierowany na racjonalne tory. Tu gra idzie dosłownie o ostatnią szansę odblokowania możliwości wytwórczych Zachodu. Jeżeli Trumpowi nie uda się odesłać Zielonego Ładu do kosza, Europę czeka los kontynentu, który traci nie tylko poziom życia, lecz także możliwości jakiejkolwiek samodzielnej działalności.

I wreszcie na koniec polityka wobec „nowej wędrówki ludów”, sztucznie wzbudzonej rozbiciem „bramy libijskiej, syryjskiej i irackiej” – jeśli Trump nie napotka na kontynencie innych sojuszników niż konsekwentny Victor Orbán, może nie skończyć się to dobrze i islamizacja Europy będzie postępowała.

Nowy prezydent USA ma przed sobą zatrzymanie sztucznie uruchomionego przez demokratów exodusu z południa. Tu – z pomocą Gwardii Narodowej i wojska – może mu się powieść. Jego determinacja w tej sprawie jest duża. Kto jednak – obok Orbána – może stać się europejskim sojusznikiem Trumpa w tej sprawie? Le Pen, AfD… A może nowy polski rząd, który nastanie po upadku Tuska? Kto wie… 

 



Źródło: Gazeta Polska

Witold Gadowski