Od dłuższego czasu grupka wulgarnych aktywistów utrudnia bliskim i posłom chęć upamiętnienia ofiar tragedii w Smoleńsku, do tego szkalując pamięć o prezydencie Lechu Kaczyńskim kłamliwymi transparentami na wieńcach, jakoby odpowiadał on za śmierć pasażerów samolotu.
Co ciekawe, mogą oni liczyć na parasol ochronny ze strony policji, a także przychylność części mediów, które z prowodyrów prowokacji robią wręcz bohaterów. O tzw. babci Kasi możemy przeczytać w relacjach jak o Bogu ducha winnej ofierze wydarzeń, która została poszkodowana bądź poturbowana.
Trzeba być ślepym albo celowo nie dostrzegać, że prowokatorzy zbierają się pod pomnikiem właśnie dla zadymy, awantury, czekając z utęsknieniem, aby ktoś ich tylko dotknął, popchnął czy przewrócił. Czy w państwie prawa byłaby zgoda na to, by zamiast chronić osoby upamiętniające bliskich zmarłych roztaczać parasol ochronny nad zadymiarzami, którzy plują na pamięć o prezydencie Polski? Jednak z każdym dniem można mieć coraz poważniejsze wątpliwości, czy żyjemy w państwie prawa, czy na planecie „róbta, co chceta”.