„Campus Polska” – hucpa, która w założeniu ma być manifestem poparcia wobec Rafała Trzaskowskiego, w tym roku wręcz eksplodowała wydarzeniami, które obnażają nie tylko prezydenta Warszawy, lecz także formację, która go wspiera i kreuje.
Oto minister spraw zagranicznych Ukrainy – Dmytro Kułeba – pozwala sobie na wyjątkowo chamskie słowa skierowane wobec ofiar bestialskich mordów, dokonanych przez Ukraińców na Wołyniu. Kułeba przyrównuje popełnione przez Ukraińców ludobójstwo do komunistycznej akcji „Wisła”, która była skierowana przeciwko bandytom z Ukraińskiej Powstańczej Armii i ich politycznym kierownikom. Wywiezieni w czasie akcji „Wisła” otrzymali o wiele lepsze domostwa w Polsce Zachodniej, lepsze od ich nędznych lepianek, natomiast ofiary Wołynia do dziś wołają o polską pamięć i uczczenie oraz pokazanie przed całym światem skali ukraińskiej kolaboracji z Hitlerem i bestialstwa dokonywanych przez Ukraińców mordów. Bezczelność Kułeby polega na tym, że doskonale zdaje sobie sprawę z ukraińskiego ludobójstwa i kolaboracji, jednak udaje, że nie wie, o co chodzi, i ma świadomość tego, jak świat zareaguje na szokujące fakty, które znajdą swoje ucieleśnienie w czasie ekshumacji polskich ofiar. W czasie swojego bredzenia na „Campusie” Kułeba zasugerował również, że tereny województw: lubelskiego, podkarpackiego i małopolskiego to w istocie…ziemie ukraińskie. Głupszej i bardziej prymitywnej prowokacji nie można było na imprezie Trzaskowskiego zafundować. Powszechne oburzenie, jakie wybuchło po popisach ukraińskiego ministra, zmusiło rządzących (Tuska i Kosiniaka-Kamysza) do wyrażenia polskich oczekiwań wobec Ukrainy. Jednak siedzący obok Kułeby na „Campusie” minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski nie odważył się udzielić ukraińskiemu prowokatorowi odpowiedniej lekcji.
Skandal z Kułebą nie był jednak jedynym wydarzeniem, które w tym roku będzie kojarzone ze sponsorowaną przez niemieckie fundacje imprezą. W czasie trwania „Campusu” mieliśmy wiele innych kuriozalnych wręcz wystąpień. Ale ukoronowaniem panującego na imprezie Trzaskowskiego nastroju była „swobodna zabawa zgromadzonej na »Campusie« młodzieży”. Po kilku dniach szczucia na polityków PiS i okolic młodzi działacze dali upust swojemu – jakże kulturalnemu i na poziomie – afektowi wobec partii Jarosława Kaczyńskiego, wrzeszcząc i wyjąc słynny manifest polityczny PO pt. „Je…ć PiS”. Odbywający się w Olsztynie „Campus Polska Przyszłości” (takie jest całe rozwinięcie tej nazwy) został określony mianem „imprezy społeczno-politycznej”. Jeśli wulgarna zabawa młodych aktywistów ma być symbolem celu, ku któremu zmierza to środowisko, to wypada zastanowić się, czy nie jest to jedynie hodowla chamów, którzy mniej wulgarnie po prostu nie potrafią wyrazić swoich poglądów, bo zwyczajnie ich nie mają – a hasło „je…ć” jest przyjętym w tym środowisku sposobem komunikowania się i działania. Zakłamanie i prymitywizm opinii, które co roku towarzyszą „Campusowi”, w tym sezonie przybrały karykaturalny wręcz wymiar. Bark idei i rozsądnych poglądów, brak sensownej polemiki z wizją Polski prezentowaną przez obecną opozycję wobec rządu Donalda Tuska zastąpiony został wyciem i wulgarnymi próbami obrażania niepopularnych w tym środowisku poglądów. Jednym słowem, „Campus” Trzaskowskiego nie tylko nie zaprezentował żadnej konstruktywnej wizji Polski, lecz także pokazał poziom rządzących „elit” i ich – coraz bardziej odmóżdżonych – młodych zwolenników. Należy domniemywać, że młodzież wyjąca w pijanej ekstazie o „je…niu” swoich przeciwników nie ma nic więcej do wyrażenia, jest to zatem głos młodego narybku PO i okolic, głos „prze…nego” pokolenia, które wprawdzie nic jeszcze nie osiągnęło i nie jest zdolne do konstruowania ciekawych idei, za to jest głośne i prostacko głupie. Można zapytać, czy hodowanie tak głupiej tłuszczy środowisku PO się opłaci? Na krótką metę jest to nawet widowiskowe: tłum młodych ludzi podrygujący w rytm antypisowskich wrzasków. Jednak rodzi się pytanie, czy młode chamy na tym poprzestaną, czy pewnego dnia hasło „j…ć” nie dopadnie także ich sponsorów i promotorów? Tak się bowiem w pedagogice składa, że co posiejesz, tym się w końcu najesz. Kandydatem na prezydenta młodych uczestników „Campusu” jest Rafał Trzaskowski, który symbolizuje dziś wszelkie antykatolickie działania obecnej koalicji rządowej. „Campus” wygwizdał jednak uczestnika tej koalicji, lidera PSL – Władysława Kosiniaka-Kamysza. Widać więc, że lewacka młodzież nie tylko nie chce przemęczać swoich głów myśleniem, lecz także bardziej totalitarnie niż ich starsi mentorzy tępi wszelkie przejawy dyskusji i używania argumentów, które byłyby choć trochę zbliżone do polskiej racji stanu. Młodzież „Campusu” to w istocie antypolska tłuszcza rozparzona tym, że dziś wszystko jej wolno.
#Środowisko | Politycznie inwazyjny gatunek
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) September 6, 2024
Czytaj więcej w linku poniżej oraz tygodniku #GazetaPolska⤵️ pic.twitter.com/5A945PFg2g