Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Matrix tkany z lęków i hejtu. Czy w Jagodnie potakują już nad coraz chudszą i droższą pizzą?

Donald Tusk, który milczy jak trusia w sprawach społeczno-gospodarczych, na coraz bardziej bombastycznych konferencjach prasowych urządza nagonki na poprzednią władzę. Tymczasem Polacy chcą, żeby jego rząd zajął się tym, co naprawdę ich boli i niepokoi – coraz większą drożyzną i pogarszającą się sytuacją w kraju.

Pizza w Jagodnie coraz cieńsza i droższa
Pizza w Jagodnie coraz cieńsza i droższa
wg - Flux

W piątek 9 września „Gazeta Wyborcza” opublikowała artykuł, z którego wynika, że przez Polskę przetoczy się wkrótce nowa fala likwidacji małych szkół. Nie zdziwiło mnie to. Wszak w zapomnianych już niestety przez wielu czasach koalicji PO-PSL ruchy miejskie buntowały się właśnie przeciw nagminnemu zamykaniu placówek oświatowych. „Wraca stare” – pomyślałem z gorzkim uśmiechem. Moją uwagę w tekście „GW” zwróciło coś jeszcze: dziś jest tak, że jeśli kurator wyda negatywną opinię, samorząd nie może zlikwidować szkoły. „Wyborcza” przypomina, że „tę zasadę wprowadził jeszcze rząd PiS” i że za jego kadencji kuratoria nie zgadzały się na likwidację placówek, ale – uwaga, uwaga! – „teraz ma się to zmienić”. 

Władza znów zapomina o Polakach

Nie jest to jedyny przykład sytuacji, w której nowa władza „stawia na samorządy”: PiS pilnował, żeby ceny wody i ścieków nie zależały od widzimisię lokalnych włodarzy. Ale i w tej sprawie Koalicja Obywatelska wraca do starych praktyk, które sprawiały, że mniej zamożna Polska pustoszała. Polacy sami wybrali: skoro nie chcą u sterów władzy polityków, którzy dbali o ich interesy, będą mieli takich, którzy pozwolą wydrenować im kieszeń. A przy okazji, z frazesami o samorządności na ustach, wróci dobrze znany z czasów koalicji PO-PSL trend zwijania Polski.

Również w piątek Donald Tusk, który „dziwnie zamilkł” po aferze z asystentką społeczną z branży beauty i skupił się niemal wyłącznie na komentowaniu igrzysk olimpijskich, przypomniał o sobie dużym medialnym spektaklem, skupionym oczywiście na Zjednoczonej Prawicy. Ktoś złośliwy mógłby pomyśleć, że koalicji 13 grudnia mocno się pali pod siedzeniem, skoro zamiast skupić się na swoich sukcesach, nieustannie boksuje PiS i koalicjantów tej partii. Ale jakimi właściwie sukcesami społeczno-gospodarczymi miałaby się pochwalić obecna władza? To przypomina kopanie leżącego: nawet lewicowo-liberalne media, choć przez mocno zaciśnięte usta, mówią o wzroście inflacji i rosnących cenach. Nikt też nie ma wątpliwości, że rachunki za prąd, gaz, paliwo biją ludzi coraz bardziej po kieszeni. 

Rząd stopniowo luzuje cugle społeczno-gospodarczym „jeźdźcom apokalipsy” – drożyźnie i inflacji, mniejszym zarobkom i pełzającemu wzrostowi bezrobocia. Oczywiście za nic już nie ponosi odpowiedzialności. Wszak jeszcze późną jesienią 2023 roku mainstreamowe media głosiły, że wszystkiemu winny jest PiS. Dziś co najwyżej mówią, że to normalne mechanizmy rynkowe. Nie wiem, czy w Jagodnie potakują nad coraz chudszą i droższą pizzą. Podlewając ją pikantnym, ośmiogwiazdkowym sosem. Czy może już zaczynają pluć sobie w brodę, robiąc rachunek zysków i strat. Choć obawiam się, że odbetonowanie wielu głów to nie będzie łatwy i szybki proces. Nawet jeśli Amerykanie sprzedadzą TVN. 

„Rząd powinien zająć się rosnącymi kosztami życia”

Pewne trendy są już widoczne: z niedawnego sondażu United Surveys by IBRiS dla „Dziennika Gazety Prawnej” i RMF FM wynika, że walka z wysokimi kosztami życia powinna być głównym punktem dla rządu Donalda Tuska. Okazuje się, że dostęp do aborcji i wprowadzenie związków partnerskich są nisko na liście społecznych priorytetów. Ale co z tego? Skoro Polak i po szkodzie głupi, niech się nacieszy władzą, która już przed dekadą doskonale pokazała, jak i w czyim imieniu zarządza nadwiślańskim folwarkiem. 

Tusk musi rozbudowywać dekoracje antypisowskiego spektaklu również po to, by zagadać z jego pomocą wewnętrzne sprzeczności swojej koalicji.

Dopóki znacząca część społeczeństwa daje się nabrać na tę sztuczkę, lider skłóconego sojuszu mało zgodnych partii jest w stanie grać na lękach swoich wyborców. Przed 2015 rokiem polityczny matrix także był tkany z lęku przed PiS-em. Tyle że wówczas przede wszystkim siłami tradycyjnych mediów, sterowanych przez układ postkomunistyczno-liberalny. Media społecznościowe wówczas raczkowały, antytefauenowskie vlepki nie tylko na stołecznych murach, antytuskowe bannery na stadionach piłkarskich znaczyły więcej niż tweety o wciąż skromnych osiągach. 

Dekadę później social media mają o wiele większe znaczenie. Koalicja antypisowska doskonale zdaje sobie sprawę z ich znaczenia, stąd rozliczne trolle w randze „ekspertów” i „konsultantów”, karmiące nienawiścią opinię publiczną. Tyle że w social mediach nie wszystkim da się sterować. I już dziś bardzo wiele sytuacji pokazuje, że nowej władzy nie uda się zapanować nad tym żywiołem w sytuacji kolejnych kryzysów i wzrostu obaw społecznych.

Antypisowskimi hasztagami, często „grzanymi” nie przez zwykłych ludzi, lecz przez jawnych stronników władzy, jej polityków i totumfackich, nie da się przykryć faktu, że nowa władza – właśnie w porównaniu z poprzednią – jest nieudolna w sprawach gospodarczych i coraz jawniej antyspołeczna. 

Nie pomogą nawet zastępcy mediaworkerów, biegających za politykami PiS z taką zajadłością, jakby to oni wciąż byli u władzy. Mediaworkerów mocno ugrzecznionych, gdy przychodzi im stanąć naprzeciw Tuska i jego pomagierów. Nie jest dziś tajemnicą, że dziennikarze też mają poglądy. Tyle że lewicowo-liberalny mainstream wciąż lubi udawać obiektywnych sędziów politycznych gier, arbitrów elegancji tkanego przez siebie matrixa.

Kiedy zacznie się pruć antypisowski matrix?

Wiele osób zadaje sobie pytanie: skoro Polacy mają jasne oczekiwania co do priorytetów, które powinni wziąć za swoje rządzący, to dlaczego wciąż sondażowo koalicja 13 grudnia stoi tak dobrze? Społeczne trendy nie zmieniają się, niestety, w okamgnieniu. Poparcie dla KO–Trzeciej Drogi–PSL ma nie tylko uwarunkowania ekonomiczne, lecz także kulturowe i tożsamościowe. Politycznie lewica jest najsłabszym ogniwem tego układu. A równocześnie jest silnym graczem na polu społecznym, ponieważ nadaje ideowy ton przemianom obyczajowym, którym trudno dziś zaprzeczyć. 

Szczególnie młodszy elektorat łatwo uwieść przekazem, który odpowiada dzisiejszym indywidualistycznym modelom życia. Tusk doskonale wiedział, co robi, sterując przed wyborami ostro w lewo platformerską nawą. I nawet jeśli dziś za sprawą PSL kurs koalicji 13 grudnia wydaje się bardziej centrowy, to zmiana już się dokonała. Bardzo wielu młodych myśli jak obyczajowa lewica, ale przyklaskuje jej sojuszowi z Koalicją Obywatelską. Dla Tuska najbardziej niebezpieczne byłoby, gdyby jego polityczna sitwa straciła zaufanie zarówno kulturowych lewaków, jak i pozostawionych samym sobie mniej zamożnych wyborców ze starszych roczników. To może się przydarzyć, ale jeszcze nie dziś i nie jutro.

Jedno jest już pewne. Tusk ucieka do przodu, znaczną część energii swojego politycznego zaplecza i administracji publicznej kierując przeciwko Prawu i Sprawiedliwości. Gra na coraz wyższym diapazonie, coraz bardziej teatralne załamywanie rąk nad poprzednią władzą może odbić się czkawką. Nie jest wykluczone, że jego koalicjanci, którzy już wchodzą w buty tłustych kocurków, chętnie przejmując miejsca w „odpolitycznionych” spółkach skarbu państwa, dobrze zdają sobie sprawę z tego ryzyka. Także politycy Koalicji Obywatelskiej szybko milkną, gdy schodzi na polityczne synekury dla ich kolegów i koleżanek. 

Antypisowski matrix, tkany z lęku i nienawiści, może zacząć się pruć jeszcze przed wyborami prezydenckimi. I wtedy zacznie się robić naprawdę ciekawie.

 



Źródło: Gazeta Polska

Krzysztof Wołodźko