Przyznam, że trudno mi zrozumieć tych, którzy w chwilach największego wolnościowego zrywu Ukraińców chcą za wszelką cenę skupić uwagę Polaków na karcie naszej najbardziej bolesnej wspólnej historii. Nie rozumiem nie dlatego, że nie mam wśród swoich najbliższych – Bogu dzięki – ofiar ludobójstwa wołyńskiego, bo sama wysłuchałam dziesiątków straszliwych relacji tych, którzy cudem ocalili życie, byłam wraz z nimi w miejscach masowych morderstw. Nie pojmuję dlatego, że wiem, czym dla setek tysięcy Polaków była sowietyzacja terenów Kresów. Jaki niewyobrażalny dramat spadał na naszych rodaków wraz z pojawieniem się tam władzy z Moskwy. Nie mam wątpliwości, że świadomość tego mają również i ci, którzy walczą o upamiętnienie ofiar UPA.
Przed Ukraińcami rachunek sumienia za Wołyń, przed nami trud wybaczenia. Ale o rozliczeniu i upamiętnieniu męczeństwa naszych rodaków możemy rozmawiać wyłącznie z niepodległą i w pełni wolną Ukrainą. Naiwnością jest wiara w sprawiedliwość przyniesioną przez marionetki Kremla. Takich cudów nie było i nie będzie. Nawet jeśli prorosyjscy Ukraińcy odżegnują się od UPA, to tylko w kontekście jej antysowieckich działań, a nie wobec napaści na Polaków. Te akurat – co pokazuje świetnie historia ostatnich lat – zręcznie rozgrywają, wbijając klin między nasze i tak bardzo skonfliktowane narody. Dzisiejsze protesty setek tysięcy Ukraińców to nie reaktywacja nacjonalizmu, lecz walka o wolność. Biorą w niej udział także Polacy z ukraińskim paszportem i determinacją, nie ustępując innym. Są wśród nich i ci, którzy mają na Wołyniu rodzinne groby. Zapomnieli o dramacie swoich przodków? Wyrzekli się polskości? Nic bardziej mylnego.
Protestują, być może obok flag Swobody, bo doskonale wiedzą, że tylko w niezależnej od Rosji Ukrainie będą mogli uzyskać sprawiedliwość. Nikt nie da gwarancji, że tak się stanie. Nikt nie przyrzeknie, że na pewno do tego dojdzie w pełni satysfakcjonującej nas formie. Ale kto zna historię dawnych Kresów, wie, że pod patronatem Moskwy nie doczekamy tego nigdy.
Źródło: Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Katarzyna Gójska-Hejke