PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

Arcybiskup Szczęsny Feliński - hierarcha na złą pogodę

Szesnastomiesięczne rządy abpa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego nazywano tragedią i Kalwarią. Była to droga najeżona cierniami, pełna nieustannych udręczeń.

polona.pl
polona.pl
Szesnastomiesięczne rządy abpa Zygmunta Szczęsnego Felińskiego nazywano tragedią i Kalwarią. Była to droga najeżona cierniami, pełna nieustannych udręczeń.

Otoczony nieufnością i różnymi podejrzeniami, lżony i potępiany, nie opuszczał rąk. Tylko wielki hart ducha i siła charakteru sprawiły, że się nie załamał. Kochał Polskę i Polaków, chociaż do końca był przekonany, że wolności trzeba szukać inaczej niż przez powstania.

Jestem i umrę Polakiem

W styczniu 1882 r. skromny wikariusz z Petersburga, opiekun polskich sierot i ludzi bezdomnych został powołany na arcybiskupstwo warszawskie. Moskiewski zaborca liczył na to, że tak wywyższony kapłan będzie uległy i łatwy do sterowania.

Czas od 1860 r. do wybuchu powstania styczniowego to okres wrzenia: pogrzeb generałowej Sowińskiej, demonstracje po mszy w kościele bernardynów w rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki. W końcu pogrzeb abp Fijatkowskiego, w czasie którego niesiono insygnia królewskie, a zmarłego nazywano interreksem.

W czasie manifestacji 27 lutego 1860 r. po nabożeństwie w kościele karmelitów wojsko carskie zamordowało pięć osób. A po manifestacji w dniu pogrzebu sybiraka E. Stobnickiego w masakrze przy figurze Marki Boskiej na Krakowskim Przedmieściu zginęło prawie 100 osób.

W rocznicę śmierci Tadeusza Kościuszki w kościele karmelitów i ojców bernardynów trwały Msze święte. Wtedy wpadli tam żołdacy carscy i przemocą wyciągnęli około półtora tysiąca mężczyzn, których następnie aresztowali. W odpowiedzi na ten gwałt administrator archidiecezji ks. Antoni Białobrzeski kazał zamknąć wszystkie warszawskie kościoły. Ks. Białobrzeski mimo aresztowania i skazania na śmierć – wyrok zamieniono w końcu na rok twierdzy w Bobrzysku – zarządzenia nie odwołał. Petersburg dążył do szybkiego obsadzenia wakującego arcybiskupstwa. Któryś z jego wysłanników podpowiedział margrabiemu Wielopolskiemu, by podsunąć Stolicy Apostolskiej kogoś spoza duchowieństwa stolicy. I tak 6 stycznia 1862 r. na specjalnym konsystarzu ks. Szczęsny Feliński otrzymał nominację na biskupa warszawskiego.

W przygotowanym jeszcze w Petersburgu liście duszpasterskim nowo nominowany hierarcha pisał: - Pan Bóg domaga się, abym stanął wobec Boga i ludzi takim, jakim rzeczywiście byłem śmiało oddając świadectwo prawdzie. Stanąwszy na granicy prawdy objawionej i wedle jej światła rozstrzygając wszystkie zadania indywidualnego i społecznego zadania, chciałem śmiało wypowiedzieć swe przekonania. [...] Nie miałem żadnej pretensji do zostania mężem stanu, jedyną moją ambicją było pozostawać zawsze w prawdzie być moralnie jak brylant przezroczysty.

Dalej pisał: Polakiem jestem i Polakiem pragnę umrzeć, ponieważ to mi nakazują prawa boskie i ludzkie. Uważam nasz język, naszą historię, nasze obyczaje narodowe za drogocenną spuściznę naszych przodków, którą z nabożeństwem powinniśmy przechować dla potomnych, wzbogaciwszy majątek narodowy naszą własną pracą.

Nie był biskupem petersburskim

Chociaż wielu tak go określało. Doradzano arcybiskupowi, by wybrał miedzy drogą męczennika lub zdrajcy. A on nie chciał tylko rozlewu krwi i pragnął umiarkowania, ale umiarkowania bezwzględnie opartego o polskość. Być może jego błędem było wystąpienie skierowane do Polaków, w którym nie tylko wezwał do uczciwej pracy dla dobra narodu, ale oświadczył też, że cesarz ma dobre zamiary względem Polaków, ale urzeczywistni je, jeśli w kraju zapanuje spokój. Mimo to pisał odważne listy polityczne do władz rosyjskich. Dopominał się w nich o zwolnienia nie tylko ks. Białobrzeskiego i innych duchownych, lecz także wszystkich więźniów politycznych. Piętnował strzelanie do bezbronnych manifestantów i wszelką przemoc. Nie przestano go jednak szarpać.

Ci, którzy go dobrze znali, darzyli go głębokim szacunkiem. Wybitny kapucyn Prokop Leszczyński pisał do siostry felicjanki Anny Bielskiej: Ja dotąd z osłupienia wyjść nie mogę, żeśmy takiego na tę godność dostali. Snem mi się wydaje. A toż to w czasach najświetniejszych i najpomyślniejszych takiego człowieka na arcybiskupa ze świecą w ręku trzeba szukać, cóż to za [...] miłosierdzie Boże nad nami, żeśmy go teraz dostali.

Wybuch powstania styczniowego nie zmienił stanowiska arcybiskupa co do rozlewu krwi. Cieszył się jednak, gdy pojawiła się, płonna niestety nadzieja, że inne kraje poprą wybuch powstania.

Władze powstańcze szukały kontaktu z arcybiskupem, ale za nim do tego doszło, arcybiskup był już na wygnaniu. Chociaż nie stanął on po stronie powstania, faktycznie był w ostrej opozycji wobec caratu. Zdecydowanie zaprotestował przeciwko zarządzeniu, by chłopi wyłapywali powstańców i oddawali ich w ręce władz carskich. I chociaż w liście do cara apelował o miłosierdzie nad umęczonym narodem, pisał jednocześnie, że „Polska nie zadowoli się autonomia administracyjną, ona potrzebuje życia politycznego”.

Do kolejnych konfliktów z Rosjanami doszło na tle procesji w dniu św. Marka, a także w dni krzyżowe (dni, w których w Kościele katolickim odmawia się Drogę Krzyżową). Rząd zakazał tych procesji, proboszczowie nie posłuchali, a poparł ich arcybiskup.

Gdy Rosjanie skazali na śmierć przez powieszenie kapelana powstańców kapucyna Agrypina Konarskiego, arcybiskup znów kategorycznie zaprotestował, a po wykonaniu wyroku zażądał wydania zwłok, by można było urządzić męczennikowi chrześcijański pogrzeb.

Duszpasterz i wygnaniec

Do Warszawy abp Feliński przyjechał z pełnym programem działalności duszpasterskiej. Nie dał się wikłać tylko w problemy polityczne. Po pierwsze: postanowił podnieść intelektualnie i moralnie kler, a następnie z odrodzonym duchowieństwem odbudować religijność wiernych.

Z podlegającymi mu księżmi dyskutował o wstrzemięźliwości parafian od napojów alkoholowych, sposobach nauczania religii, o ujednoliceniu nabożeństw we wszystkich kościołach, o zniesieniu targów w dni świąteczne, o przepisach postnych. Sporo jego wytycznych udało się wcielić w życie. Przy każdej okazji podkreślał, że praca nad wyzwoleniem Kościoła spod carskiego ucisku jest zasadniczym punktem jego programu.

Gdy arcybiskup znalazł się w Rosji, skierowano go do Gatczyny koło Petersburga, gdzie wypoczywał car. Żądał on, by hierarcha odpowiedział na stawiane mu zarzuty na piśmie. A więc zrobił to. - Miłość ojczyzny - pisał - jest uczuciem wrodzonym i nikogo nie można za nie ganić. Losy narodów są w rękach opatrzności i jeżeli wybiła godzina wyzwolenia Polski, nie przeszkodzi temu opór cara.

I tak został skazany na przymusowy pobyt w Jarosławiu nad Wołgą. Jego warunki bytowe były fatalne. Aż siedem razy wymawiano mu mieszkanie. Sprzedawał meble, żeby jeść, chociaż jadał tylko dwa razy dziennie. A jednak wciąż pracował duszpastersko. Odprawiał Msze święte, spowiadał, katechizował, nawiedzał chorych. Sprzedawał rodzinne pamiątki, by pomagać powstańcom zesłanym na Syberię.

Zwolnienie z zesłania przyszło w kwietniu 1883 r. Pojechał do Krakowa; gdy zrozumiano, kim jest ten skromny duszpasterz, przyjęto go z honorami. Serdecznie przyjął go w Rzymie Ojciec Święty Leon III, który rozmawiał z nim ponad godzinę.

Wreszcie osiedlił się w Dzwiniaczce we Wschodniej Galicji, gdzie mimo ciężkiej choroby wciąż posługiwał wiernym. Zmarł 18 października 1871 r. Świadkowie twierdzą, że do domu ojca odszedł jak święty.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

Kaja Bogomilska