Lasy Państwowe powstały w 1924 r. Przetrwały II wojnę światową, Stalina i komunizm, transformację oraz związany z nią kryzys ekonomiczny, a także ogólnoświatowe załamanie finansów w ostatnich latach. Wszystko wskazuje jednak na to, że najcięższy czas dopiero przed leśnikami, a prawdziwe wyzwanie będą stanowiły ostatnie lata rządu Donalda Tuska i koalicji PO-PSL.
7 stycznia 2014 r. Rada Ministrów przyjęła i zaakceptowała projekt zmian w ustawie o lasach. Zakłada on, że w ciągu najbliższych dwóch lat budżet państwa nałoży daninę na Lasy Państwowe, która będzie wynosiła po 800 mln zł rocznie, czyli 1,6 mld zł w ciągu najbliższych dwóch lat. Ponadto od 2016 r. firma ma płacić 2 proc. od rocznego przychodu z tytułu sprzedaży drewna, co według szacunków da kwotę zbliżoną do 140 mln zł rocznie.
Warto przyjrzeć się procesowi wprowadzania zmian, bo nawet rządowi Tuska rzadko zdarza się przy wprowadzaniu jednostronicowej ustawy złamać kilkakrotnie prawo i naruszyć konstytucję.
Mikołaj, który zabiera
Rząd ze zmianą ustawy o lasach kombinuje już od co najmniej trzech lat. Od maja 2011 r. pojawiły się cztery wersje ustaw. Wszystkie projekty po jakimś czasie trafiły do kosza, gdyż urzędnicy dochodzili do wniosku, że zawierają błędy. Tak stało się również z ostatnią konsultowaną wersją ustawy z 4 listopada 2013 r. Zastrzeżenia złożyło m.in. Rządowe Centrum Legislacji. Kolejny projekt zmian został już złożony i ma być rozpatrywany przez rząd dzisiaj (tj. 14 stycznia). Żeby było jasne, żadna z wersji zmian w ustawie o lasach, z wyjątkiem piątej z 28 listopada 2013 r., nie zakładała obciążenia Lasów Państwowych daniną.
Pomysł haraczu pojawił się dopiero po listopadowej rekonstrukcji rządu, gdy na stanowisku ministra środowiska Marcina Korolca zastąpił Maciej Grabowski, który dotychczas był zastępcą ministra finansów Jana Vincenta-Rostowskiego. Nowy szef resortu środowiska, ekspert od podatków (bo na pewno nie od środowiska), tuż przed świętami, 18 grudnia, przyjął projekt zmian w ustawie ustalający wysokość daniny. Informację upubliczniono na stronach ministerstwa w momencie, gdy statystyczny Polak jest w wirze przedświątecznych przygotowań, dzień przed Wigilią – 23 grudnia ok. godz. 16.
Szybsi niż błyskawica
Oczywiście projekt zmian nie został z nikim skonsultowany, a powinien. Z nikim nie oznacza tu jednak organizacji pozarządowych i społeczeństwa – z których zdaniem nikt w III RP od dłuższego czasu się nie liczy – nie został skonsultowany także w ramach tzw. konsultacji międzyresortowych. Stanowi to istotne naruszenie regulaminu pracy Rady Ministrów. Wystarczy rzut oka na Biuletyn Informacji Publicznej Rządowego Centrum Legislacji, by ocenić, że nie ma tam żadnej wzmianki o jakichkolwiek pracach konsultacyjnych. Mimo to projekt został klepnięty przez rząd i w trybie nadzwyczajnym trafił do laski marszałkowskiej. Tymczasem orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego z 15 lipca 2013 r. jest jasne – przy stanowieniu prawa, dotyczącego danin publicznych, niezbędne jest dochowanie najwyższej staranności proceduralnej, a naruszenie tej zasady może wyczerpać przesłankę działania niekonstytucyjnego. Władze Lasów Państwowych o tym, że zostaną obciążone daniną, dowiedziały się oficjalnie dopiero 2 stycznia na spotkaniu z wiceministrem środowiska Januszem Zaleskim. Czyli już w nowym roku budżetowym, co sprawia, że na szybko będą musiały weryfikować swoje plany. Ponadto, choć ustawa nie została oficjalnie przyjęta przez Sejm, sprawa została przesądzona w projekcie budżetu na 2014, do którego wpisano poprawkę zakładającą wpływ 800 mln zł z haraczu. Według Trybunału Konstytucyjnego stanowienie w ciągu roku podatkowego prawa skutkującego w tymże roku zmianą obowiązków daninowych jest niekonstytucyjne, jeżeli dotyczy danin publicznych rozliczanych lub mających podlegać rozliczeniu w skali rocznej. Inaczej mówiąc
to, co zrobił rząd, narusza podstawową zasadę prawa „lex retro non agit”, czyli niedziałania praw wstecz.
Naruszanie obowiązujących ustaw
Argument rządu jest prosty. Lasy Państwowe jako firma gospodarująca na własności skarbu państwa powinna dorzucać się do kosztów funkcjonowania rządu. Co innego jednak mówi w tej materii prawo. To prawda, że większość składników znajdujących się w posiadaniu Lasów Państwowych stanowi własność skarbu państwa, ale jest to jedynie część majątku. Pieniądze znajdujące się na kontach Lasów Państwowych, które są wynikiem skumulowanych zysków z ostatnich 20 lat działalności, są majątkiem i własnością firmy, co wynika z obowiązującej ustawy o lasach. Miało to głębokie uzasadnienie. Lasy Państwowe, gospodarując lasami, mają jednocześnie zapewnić im ochronę, dbać o rozwój i zapewnić dostęp do nich społeczeństwu w celach rekreacyjnych i ekonomicznych (chodzi tutaj chociażby o zbieraczy runa leśnego). Z realizacji tych tzw. „pozaprodukcyjnych” funkcji lasu Lasy Państwowe wywiązywały się do tej pory wzorowo, finansując parki narodowe, tworząc leśne kompleksy promocyjne, dając fundusze na badania naukowe.
Ustawa o lasach nie jest jedyną, którą rząd próbuje złamać. Nie sposób nie zauważyć również, że Lasy Państwowe z punktu widzenia gospodarczego są dyskryminowane. Poprzez nakazanie im świadczenia nieodpłatnych usług pozaprodukcyjnych i dodatkowo osłabiając je finansowo poprzez haracze, lasy mogą przestać realizować swoje podstawowe funkcje. To groźne, bo coraz częściej mamy do czynienia z plagami owadów zagrażających lasom, a także z kataklizmami. Ponadto spełniania podobnych kryteriów nie wymaga się od żadnej z państwowych spółek. Mimo to od 2016 r. przychody ze sprzedaży drewna będą opodatkowane. Z tym, że zmiana nie obejmuje prywatnych właścicieli lasów, w których rękach jest ok. 20 proc. terenów leśnych w Polsce. Swoją drogą czy
per analogiam prywatni właściciele nie powinni zapłacić jednej piątej kwoty, którą obciążono Lasy Państwowe?
Pierwszy krok do prywatyzacji
Jest oczywiste, że dosypanie 1,6 mld zł z kont Lasów Państwowych nie uratuje w żaden sposób budżetu. Część pieniędzy – 1,3 mld zł – ma być przekazana na drogi lokalne. Oczywiście to rząd wskaże, które samorządy dostaną pieniądze. W roku wyborczym przecinanie wstęg na otwieranych kawałkach dróg ma szczególne znaczenie dla lokalnych działaczy PSL, których domeną było w przeszłości, gdy jeszcze funkcjonowali pod prawidłową nazwą ZSL, zarządzanie lasami. Skąd pewność, że pieniądze trafią do swoich? Gdyby rząd chciał, żeby było sprawiedliwie, wystarczyło podnieść płacony przez lasy podatek leśny, który trafia bezpośrednio do gmin. W każdym razie 1,3 mld zł, według założeń, zostanie wykorzystane na drogi. Pozostałymi 300 mln zł rząd będzie próbował zasypać dziurę budżetową.
Oczywiście zmiany zdestabilizują finanse Lasów Państwowych. Tylko czekać na znane z polskich stoczni plany restrukturyzacji, które zamiast polepszać, jedynie pogarszają sytuację i zmuszają do wyprzedaży majątku. W tym kontekście propozycja premiera, aby wpisać do konstytucji zakaz prywatyzacji Lasów Państwowych, wygląda na ponury żart. Bo po co komu Lasy Państwowe bez lasów…
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Jacek Liziniewicz