- Nie robiłam filmu z tezą, ale dociekałam prawdy i po prostu świadkowie powiedzieli o wersji zabicia przez ZOMO, co widzieli. To jednak przede wszystkim jest film o dramacie rodziny i braku sprawiedliwości - mówi niezalezna.pl Anna Piasek-Bosacka, reżyserka filmu „Pod opieką operacyjną”, dokumentu o 19-letnim Piotrze Majchrzaku, ofierze stanu wojennego.
Piotr Majchrzak to najmłodsza z pięciu ofiar stanu wojennego w Poznaniu. Pani film rozpoczyna się dramatycznym apelem matki Piotra do prokuratora: „Niech mi pan odpowie, kto zabił mojego syna? 30 lat na to czekam”. Czy pani udało się ustalić osoby, które mogły tego dokonać tej zbrodni?
Udało mi się dotrzeć do świadków, ale oni nie odpowiadają na to pytanie. Odpowiadają, że ZOMO, ale nie potrafią wskazać, który z zomowców to zrobił.
Pani film pokazuje też nowe wątki…
Tak, dotarłam do świadków, którzy byli na miejscu zdarzenia i opowiadają, jak to wszystko wyglądało.
Co widziały te osoby?
Mówią, że zrobili to zomowcy, że Piotr nie zginął od uderzeń parasolem. Jeden ze świadków mówi nawet o tym, że prokurator sugerował mu, co ma zeznawać w śledztwie. To był szantaż.
Z filmu wynika więc jednoznacznie, że Piotr Majchrzak zginął od zomowskich pałek, a nie parasola pijanego Mariana Orzałkiewicza?
Nie robiłam filmu z tezą, ale dociekałam prawdy i po prostu świadkowie powiedzieli o wersji zabicia przez ZOMO, co widzieli. To jednak przede wszystkim jest film o dramacie rodziny i braku sprawiedliwości.
Czy mogą znaleźć się kolejni świadkowie, mogą pojawić się jeszcze jakieś nieoczekiwane zupełnie wątki?
Piotr Majchrzak zginął w samym centrum Poznania na ul. Fredry. Naprzeciwko jest wiele kamienic, z których było to wszystko widać. Pełna ludzi był również pobliska restauracja „W-Z”. To po prostu widziało mnóstwo ludzi.
Na końcu filmu jest też apel mecenasa Bergera, że jeśli ktoś widział to zdarzenie, a nie powiedział, to przyczynia się do niewyjaśnienia całej sprawy. Może kogoś ruszy sumienie, choć ludzie w poprzednim systemie byli zastraszani. Przecież w sprawach innych zabitych ofiar ginęli świadkowie, którzy chcieli coś powiedzieć. To było realne. Ci świadkowie, do których dotarłam, mają poczucie, że jeśli nie wyjaśniono sprawy śmierci Piotra Majchrzaka do końca, to ten system gdzieś nadal trwa. Wielu z nich to już starsi ludzie.
Czy ktoś starał się pani utrudnić robić ten film?
Nie napotkałam takich problemów. Wielu świadków nie chciało po prostu rozmawiać i wiele czasu upłynęło, zanim się zdecydowali opowiedzieć o tym, co widzieli.
Nadal boją się.
Tak, nieprawdopodobne, ale jednak – tak.
Ta wiedza może być dla nich niebezpieczna?
Byli świadkami dramatycznego wydarzenia. To było przecież bardzo brutalne morderstwo. Nie widzą sprawiedliwości. Mają wrażenie, że nic się nie zmieniło. Tak opowiadali, choć myślę, że realnie nic im już dziś nie grozi.
Dziennikarz „Głosu Wielkopolskiego” Krzysztof M. Kaźmierczak oddał nagrodę od IPN po pani filmie, pisząc w specjalnym oświadczeniu: „Nie mam pretensji do reżyserki, bo jej film jest wypowiedzią artystyczną. Nie mogę jednak pogodzić się z faktem wydawania publicznych pieniędzy na dokument niemający nic wspólnego z prawdą historyczną”. Uważa on, że IPN dofinansował produkcję filmu sprzecznego z faktami i „wpłynął na jego charakter, udzielając konsultacji historycznej niezgodnej ze zgromadzonymi na przestrzeni lat obszernymi materiałami dowodowymi przechowywanymi obecnie w archiwum IPN". Jak by pani skomentowała te zarzuty?
Od początku w tej sprawie były dwie możliwe hipotezy. Starałam się przedstawić obie, dotarłam jednak do świadków którzy opowiedzieli, jak Piotra Majchrzaka zabiło ZOMO.
W tak zagmatwanych sprawach jak ta zawsze może okazać się, że pojawia się nowy świadek albo dokument. Ale warto o tym rozmawiać merytorycznie, a nie emocjonalnie.
Jak rodzina Piotra Majchrzaka przyjęła ten film?
Zarówno rodzice, jak i bracia, przyjęli bardzo dobrze ten film.
Zobacz trailer filmu
Źródło: niezalezna.pl
Jarosław Wróblewski