Mój wyjątkowo erudycyjnie podkuty ukochany Redaktor działu publicystyki od czasu do czasu sztorcuje mnie raz z punktu widzenia linii gazety, raz z inicjatywy własnej, bo ma mniej ode mnie fantazyi sarmackiej, że za często moje felietony nie są merytoryczne, ale mają charakter „manifestów Lubacha”, na co mu w obronie własnej odpowiedziałem:
„Ha, ha – merytoryczny, jak gdyby rozważania na tematy geopolityczne ciut powyżej bieżączki żurnalistycznej merytoryczne nie były! Co znaczy <
Tak naprawdę oczywiście nie zamierzam porzucać naszej Gazety za żadne pieniądze, ale choć szanuję decyzje naczalstwa, wskutek których na niemal 400 napisanych nie ukazało się w druku ledwie parę moich artykułów, to jednak jak niepodległości bronić będę mojego stylu podejścia do omawianych problemów.
Ale żeby nie było, to dziś bardzo „merytorycznie”. Do mojego filmu dokumentalnego „Polski Prometeusz. Lech Kaczyński i Gruzja” miałem nagrać wybitnego eksperta nie tylko w tej kwestii profesora Andrzeja Nowaka (niegdyś dodałbym ku większej chwale, że wykładowca słynnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale w świetle totalnego zlewaczenia tej niegdyś szacownej uczelni nie byłaby to żadna rekomendacja). Skorzystałem z okazji przeprowadzanej na Zamku Królewskim w Warszawie międzynarodowej – pierwszej w cyklu! - konferencji pod znamiennym tytułem „Jak działa rosyjskie imperium?”
Dzięki referatom – zwłaszcza cudzoziemskich uczonych – dowiadujemy się rzeczy wręcz szokujących, na przykład że w historiografii światowej pojęcie „imperializmu” bynajmniej nie jest kojarzone z Rosją, ale z ...USA, całkiem według starego komunistycznego schematu! Występujący szanowni profesorowie z Polski, Litwy, Czech, Azerbejdżanu, ale i nie tylko z krajów niegdyś zniewolonych przez Sowiety, bo także japoński uczestnik panelu, profesor amerykańskiego uniwersytetu Hiroaki Kuromiya, zgodnie wychwalają polski prometeizm Piłsudskiego – Lecha Kaczyńskiego jako działanie z gruntu bezinteresowne, w odróżnieniu np. od japońskiej marionetkowej konstrukcji Mandżukuo.
Z całej tej znakomitej konferencji wniosek jest jeden i to nader mocny, w duchu najbardziej ekstremalnych moich koncepcji: działalność Lecha Kaczyńskiego jako prezydenta jest świetnym przykładem stałej aktualności dewizy twórcy prometeizmu Józefa Piłsudskiego:
„Rozpruć rosyjskie imperium wzdłuż szwów narodowościowych”.
A dalsze losy plemienia Moschów czy jak im tam, zupełnie nas nie muszą interesować. W internecie pojawił się lakoniczny mem nawiązujący przewrotnie do wyborczego hasła, które przyniosło Trumpowi zwycięstwo, na czarnym tle napis: Make russia small again. To i tak łagodniejsze życzenie niż jak w innym memie „Peace Ocean” rozciągający swe wody w miejsce granic Rosji. Gdy się spojrzy na mapę Księstwa Moskiewskiego z XIII w., to owszem, owszem, można przegranej w wojnie z Ukrainą Rosji pozwolić egzystować w tych właściwych dla niej granicach. I wcale nie musimy ich tam okupować czy pilnować, a niech robią, co chcą i co lubią: rabują, gwałcą, mordują – sami siebie, nie innych!