Jaka będzie przyszłość wojny rosyjsko-ukraińskiej? Czy jest szansa na trwały pokój, czy też każde porozumienie będzie tylko tymczasowe, np. do czasu dozbrojenia się przez Rosję? Istnieje wiele scenariuszy rozwoju konfliktu, które kreślą zachodni analitycy, zdając sobie sprawę, że poruszają się w sferze prawdopodobieństwa.
O wojnie na Ukrainie napisano już wiele, jednak dziś kluczowym pytaniem jest, jak ona może się zakończyć, zwłaszcza w kontekście rozpoczętej kontrofensywy Ukrainy. Na pewno istnieją takie plany w Rosji i na Ukrainie, z pewnością też w państwach najbardziej zaangażowanych w pomoc dla Kijowa, jakimi są USA.
Uwaga analityków skupia się nie tylko na perspektywie krótkoterminowego rozejmu, lecz także na tym, jaka może być przyszłość tego obszaru za pięć, dziesięć czy piętnaście lat. Odpowiedzi mieszczą się gdzieś pomiędzy przyjęciem warunków Kremla a walką do momentu wyzwolenia wszystkich ziem ukraińskich spod rosyjskiej okupacji, z próbą zarysowania jakiejś formy kompromisu pomiędzy tymi dwoma wariantami.
Warto zaznaczyć, że wraz z przeciąganiem się wojny i wzrastającym kosztem pomocy militarnej dla broniącej się Ukrainy, początkowe stanowisko, przynajmniej niektórych państw zachodnich, może ewoluować. Sygnalizują to już władze niektórych krajów, np. Francji, twierdząc, że wschodnia flanka NATO jest za bardzo zmilitaryzowana, i ogólnie sprawiając wrażenie, że czekają jedynie na poważne ustępstwa Kijowa, tak by Moskwa mogła „wyjść z twarzą” z tej wojny.
Zachód umie liczyć pieniądze i je liczy, tyle że w razie odpuszczenia Rosji w niedalekiej przyszłości możemy z dużym prawdopodobieństwem spodziewać się ponownej agresji na Ukrainę czy nawet państwa bałtyckie oraz znacznie wyższych kosztów niż obecnie. Tak więc obecna pomoc militarna dla Kijowa na pewno spłaci się w przyszłości, chyba że ktoś nadal zamierza stawiać na putinowską Rosję…
Tymczasem, jak poinformował portal Politico, powołując się na rozmowy z anonimowymi urzędnikami administracji Joego Bidena, przedłużający się pat na froncie może doprowadzić do zamrożenia walk, co z kolei skłania do pytań o ewentualny rozejm. Przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów gen. Mark Milley wielokrotnie wypowiadał się o sytuacji na froncie i przewidywał, że konflikt zakończy się negocjacjami, a nie militarnym zwycięstwem jednej ze stron. Jednak istotą tego rozwiązania są warunki porozumienia, na które zgodziłyby się obie strony.
W perspektywie średnioterminowej wielu analityków spodziewa się impasu, podczas którego walki będą kontynuowane, ale każda ze stron niewiele zyska. To będzie wojna na wyczerpanie, w której obie strony próbują spowodować jak największe straty osobowe i sprzętowe po drugiej stronie w nadziei, że przeciwnik upadnie.
Niektórzy amerykańscy urzędnicy i analitycy twierdzą, że prawdopodobnym modelem zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej może być wojna koreańska. Walki w tym konflikcie zakończyły się zawieszeniem broni w 1953 r., ale nawet 70 lat później wojna formalnie trwa. Zakończenie obecnego konfliktu w stylu koreańskim jest prawdopodobne, ponieważ żadna ze stron nie musiałaby uznawać nowych granic, a jedyne, co musiałoby zostać uzgodnione, to zaprzestanie strzelania wzdłuż ustalonej linii. Przypomnijmy, że negocjacje w sprawie zawieszenia broni w Korei trwały dwa lata.
Na razie jednak wygląda na to, że obie walczące strony nie są wyczerpane na tyle, by zależało im na takim rozwiązaniu. Co prawda Ukraina bardzo odczuła rosyjską inwazję, a Kremlowi powoli kończą się pieniądze i sprzęt, jednak zarówno Kijów, jak i Moskwa nie wydają się dążyć do kompromisu. Stanowisko Ukraińców można w pełni zrozumieć, bo to Rosja najechała ich kraj, mordowała ich obywateli i równała z ziemią ich miasta. Zawarty obecnie rozejm byłby dla nich po prostu niesprawiedliwy.
Sprawą kluczową dla chociażby zamrożenia tej wojny wydają się dalsze rządy Putina, a dokładnie odsunięcie go od władzy, oraz stanowisko USA, które do tej pory stawiały na wsparcie dla walczącej Ukrainy, zdając sobie sprawę, że jeśli Rosja się nie zmieni, wypracowanie rozejmu nic nie da i w przyszłości może spowodować konflikt, który będzie kosztować o wiele więcej.
W związku z tym amerykańscy urzędnicy mają obecnie zastanawiać się nad „długoterminowymi więzami bezpieczeństwa Waszyngtonu z Kijowem, a także nad relacjami Ukrainy z sojuszem wojskowym NATO”. Jak jednak podkreśla Politico, amerykańscy urzędnicy stwierdzają z naciskiem, że wojna „pozostanie gorąca” przez dłuższy czas, a administracja prezydenta Bidena zamierza nadal zapewnić Ukrainie broń i wsparcie (przekazanie kolejnej transzy pomocy potwierdził niedawno rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby), których potrzebuje, aby wypchnąć Rosjan z jak największego terytorium.
Politico zwraca uwagę, że im dłużej walka będzie się przeciągać, tym bardziej jest prawdopodobne, że Rosja i Ukraina odczują międzynarodową i wewnętrzną presję, aby wynegocjować zawieszenie broni lub inny mechanizm w celu powstrzymania obecnego konfliktu, jeśli nie oficjalnego zakończenia wojny. Sytuacja więc jest bardzo trudna, ale nie beznadziejna. Kluczowe dla rozwiązania obecnego konfliktu wydają się dalsze naciski na Rosję, amerykańska i sojusznicza pomoc dla walczącej Ukrainy oraz efekty ukraińskiej kontrofensywy.
Kreml wielokrotnie potwierdzał, że nie liczy się ze słabymi, Zachód więc nie ma innego racjonalnego wyjścia, jak tylko wspierać Kijów. Tylko te dwa czynniki mogą na dłuższą metę przynieść oczekiwane skutki w postaci pokoju. Nawet gdyby był on kosztowny, opłaci się światu o wiele bardziej niż polityka ustępstw wobec Rosji.