Miałem pisać o czym innym, ale temat podrzucili mi sami Czytelnicy, a czyż może być dla piszącego ważniejsza instancja? Może niektórzy geniusze piszą „sobie a Muzom”, bo ich nazbyt na powszechny gust wyrafinowana twórczość znajduje niewielu odbiorców, ale ponieważ mnie to nie grozi, więc uważnie wsłuchuję się w głos mego suwerena, którym jest czytająca moje teksty publiczność.
Z uwagą śledzę komentarze pod elektronicznymi wersjami moich artykułów, które często z dysput o ich treści przekształcają się w ostre spory światopoglądowe między aprobującymi moje tezy, a tymi radykalnie je odrzucającymi. Najczęściej dotyczy to tekstów, w których poruszam skomplikowane kwestie wschodnie, zwłaszcza w kontekście zbrodniczej rosyjskiej napaści na Ukrainę. Tu zazwyczaj wymyślają mi zwolennicy Konfederacji, których z kolei moi Czytelnicy obwiniają o prorosyjskie sentymenty. Czytam jednych i drugich, reaguję zarówno na ich pochwały, jak i krytykę. To wszak z ręki moich Czytelników włożyłem na skronie dumne nome de guerre, gdy coraz częściej pisali o mnie „Redaktor Bayraktar”, ale uznałem i nominację z rąk zwolenników Konfy na „banderowca” (w zacnym gronie profesorów-braci Żurawskich vel Grajewskich, Marysi Przełomiec, profesora Hudzia ze Lwowa, ś.p. Jerzego Targalskiego…).
Wszystko to pokłosie agresji Moskali na Ukrainie, która przemeblowała radykalnie coś znacznie ważniejszego niż uprawianą przez nas publicystyka - polską politykę i zagraniczną, i wewnętrzną. Stąd mój tytuł zaczerpnięty ze świadomie paradoksalnej doktryny świętego Augustyna. Ową „szczęśliwą winą” był wedle niego… grzech pierworodny naszych Prarodziców! Uwiedzeni przemyślną dialektyką Węża-Szatana doprowadzili do upadku nie tylko siebie, ale cały świat, co spowodowało, że dzięki Bożemu miłosierdziu mimo wymierzenia niegodnym dzieciom sprawiedliwej kary, Pan posłał im własnego Syna jako Zbawiciela. Tak więc „dzięki” straszliwej winie nastąpiło Wcielenie i człowiek mógł poznać Chrystusa… Podobnie dziś „dzięki” morderczym zapędom Moskali realizowanym na żywym ciele Ukrainy nastąpił wstrząs ujawniający wiele ukrytych niekiedy przez dekady zjawisk, jak choćby totalne uwikłanie w podejrzane związki z Kremlem totalnej opozycji.
Cena zbawienia Polski jest bolesna, bo budujemy ją wszak na krwi obrońców Ukrainy, tym bardziej więc musimy przyłożyć wysiłki, by okazji wynikłej z tak wielkiej ofiary naszych braci nie zmarnować. A owej wdzięczności dla bohaterstwa Ukraińców nie zamierzamy się wstydzić. Możecie mnie przezywać banderowcem, a i tak w geście solidarności aż do zwycięskiego dla Kijowa końca wojny będę z dumą nosił pseudonim „Bayraktar”, tak niektórych śmieszący. W moim artykule „Szabla i miecz” (Niezalezna.pl – 16.04.2023) rzuciłem myśl, że nie tylko powinniśmy wypożyczyć (jeśli nie podarować!) Ukrainie ozdobny miecz, którym za liczne zwycięstwa dla Rzeczypospolitej Władysław IV nagrodził hetmana Kozaków Konaszewycza-Sahajdacznego, ale w dowód uznania za bohaterstwo Ukraińców dokonać zrzutki na wykonanie równie ozdobnej szabli, by w imieniu wdzięcznego Narodu Polskiego wręczyć ją Prezydentowi Zełeńskiemu.
Idea ta znalazła odzew u Czytelników, inicjatywę podjął pan Adam Łukasik, który zamierza taką zbiórkę ogłosić w socmediach. Zaproponował on, by na replice polskiej szabli wygrawerować na głowni po jednej stronie „Prezydentowi Ukrainy Wołodymyrowi Zełenskiemu - Polacy”, a na drugiej - pierwszą linijkę z hymnu Ukrainy („Jeszcze nie umarła Ukrainy ni chwała, ni wola”), oczywiście w języku ukraińskim. Może ktoś z czytających te słowa zechce się włączyć – jaki rodzaj szabli wybrać, kto może takie napisy wykonać, kto miałby nasz wspólny dar wręczyć Wołodymyrowi Zełeńskiemu? Prezydent Polski? Nasz minister obrony?
I nie czekajmy z tym podarkiem do końca wojny! Możemy go wręczyć znacznie wcześniej, np. w rocznicę zwycięskiej polsko-ukraińskiej defilady 8 sierpnia 1920 r. we wspólnie odbitym od czerwonej Rosji Kijowie. Niech tą szablą także w naszym imieniu zasalutuje swym wojskom Prezydent Ukrainy podczas defilady zwycięstwa nad Moskalami!