Nawrocki w wywiadzie dla #GP: Silna Polska liderem Europy i kluczowym sojusznikiem USA Czytaj więcej w GP!

Takie są moje sentymenta

Słynny niegdyś twórca, krytyk i myśliciel Karol Iżykowski, autor określenia „X muza” w odniesieniu do sztuki kina, nie był zbyt lubiany przez kolegów literatów, bo miał okropny zwyczaj, że gdy jakiś kontrowersyjny pogląd stawał się znienacka modny, zgryźliwy pan Karol oświadczał: „Ale ja już o tym pisałem w roku 1900… tam którymś”, i co gorsza, zawsze miał rację. Nie porównując się do mistrza, muszę wyznać, że mam podobny kłopot, a chcąc zdobywać nowych czytelników, musiałbym wciąż cytować siebie samego albo ciągle pisać o tym samym, co niniejszym czynię.

Mnie akurat nie martwi, że to, co w moich tekstach sprzed 5 czy 2 lat uchodziło za diagnozy brutalne i kontrowersyjne, dziś staje się normą nawet dla symetrystów czy ludzi łagodnych z natury, jak np. prof. Andrzej Nowak, którego wykwintna retoryka w zetknięciu z totalnym chamstwem nowej targowicy musi się siłą rzeczy zaostrzać aż niemal do mojego stylu: „Wal zdrajcę w pysk na odlew!”. To refleksje na marginesie nadciągającego marszu 4 czerwca, bo nie wiadomo, czy śmiać się, czy płakać, czy znowu powtarzać swoje.

Podłe wybory

Mój przyjaciel z solidarnościowego podziemia w stanie wojennym zaimponował mi umiejętnością prostego ujmowania skomplikowanych kwestii: jego czteroletni wówczas synek, zapytany prowokacyjnie przez gościa, co to jest komunizm, odrzekł z pełnym zrozumieniem: „To jest jak wielu niedobrych ludzi razem robi wiele niedobrych rzeczy”.

Ktoś powie, że taka definicja, choć słuszna, jest na tyle ogólnikowa, że pasuje także do innych zjawisk politycznych w historii, np. do tzw. Wielkiej Rewolucji Francuskiej, tysiącletniej III Rzeszy i naszej targowicy. I słusznie! Bo wszelkie paskudztwo ma wspólne korzenie, czyli błyskotliwą erystykę towarzysza Węża, dzięki której nasi naiwni Prarodzice wyzwolili się z okowów Raju.

Pisałem już, że podczas robienia zdjęć do filmu dokumentalnego o Lechu Kaczyńskim i jego prometejskiej polityce kaukaskiej w Gruzji zetknąłem się z trudnym do zignorowania zjawiskiem totalnego upadku ducha u tego dumnego górskiego narodu. Jakże mi to przypomniało haniebny czas po zbrodni smoleńskiej w Polsce, gdy większość mojego narodu – ze strachu przed Rosją?, konformizmu?, głupoty? – powtórnie w wyborach dała władzę złodziejom, oszustom, zdrajcom i bandytom. Co, już nie pamiętacie, jak tefałeny opowiadały o pijanym generale, który na zlecenie też podpitego (małpki Kaczyńskiego na pokładzie Tu-154) prezydenta groził niedouczonemu pilotowi, że ma lądować w Smoleńsku, „bo go zabiją”? I takich su***synów mój naród w 2011 r. ponownie wybrał na swoją władzę?

Dziś ten sam strach, który ma motywować podłe wybory, sieją media nowej targowicy i tłum pożytecznych – nie dla nas, a dla naszych wrogów – idiotów. Czy tylko idiotów? Wniesienie na forum Sejmu, a za jego pośrednictwem na forum dysputy ogólnonarodowej kwestii wpływów rosyjskich na politykę polską już na wstępie wywołało ryk wściekłości i strachu bandy frymarczącej dla własnego zysku interesem Rzeczypospolitej. Bo jakże to – za zdradę wieszać, a choćby piętnować? No nie tak się, towarzysze, umawialiśmy! I towarzysze z Berlina, Brukseli, Moskwy – a co gorsza i Waszyngtonu – już się odezwali w obronie zdradzonych zdrajców.

Proputinowska proeuropejskość

I tu nic nowego – kiedy klika Tuska na pasku Rosji i Niemiec zniszczyła ideę amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce, bo jak to ujął akurat naprawdę szczerze ówczesny premier, nie podobała się ona Putinowi, niemieckie media rządowe („Deutsche Welle”) tak to przedstawiały:
„Zdaniem Corneliusa Ochmanna, politologa Fundacji Bertelsmanna, polski rząd gra na czas.

DW: O czym świadczy decyzja o niepodejmowaniu decyzji?

Cornelius Ochmann: Świadczy to przede wszystkim o tym, że polski rząd i premier Tusk grają na czas. Prawdopodobnie dlatego, że zdają sobie sprawę z tego, iż prezydent Bush jest już w końcowej fazie rządów… Cóż z tego, jeżeli obecny prezydent USA podejmie decyzję o rozmieszczeniu systemu antyrakietowego w Polsce i Czechach, podczas gdy Kongres nie dał jeszcze na to środków. Byłaby to wtedy decyzja bardzo niekorzystna, bo Polska zdecydowałaby się na krok, który doprowadziłby do zaostrzenia stosunków z Rosją. Rosja jest nastawiona negatywnie do tego projektu. Polska zaryzykowałaby też konflikt wewnątrz Unii Europejskiej. Bo nie jest to przecież tajemnicą, że UE, a zwłaszcza Niemcy, uważa tarczę za zupełnie niepotrzebną i jako decyzję, która obecnie doprowadziłaby do konfrontacji z Rosją.

DW: Ale czy rzeczywiście tak jest, że Niemcy tak negatywnie postrzegają tarczę? Przecież do tej pory Berlin nie zajął jednoznacznego stanowiska w tej sprawie.

C.O.: Tak, ale ze strony niemieckiej mamy następującą politykę: Tarcza czy system rakietowy – tak, ale w ramach NATO, a nie tarcza, która UE czy Europie absolutnie nic nie daje, bo byłby to system amerykański, w którym uczestniczyliby tylko Polacy czy Czesi. Jest to dzielenie Europy na różne systemy bezpieczeństwa. Dlatego nie tylko Niemcy, ale również inne państwa członkowskie UE, są przeciwne takiej współpracy bilateralnej, polsko-czesko-amerykańskiej, i taki krok bardzo negatywnie odbiłby się na pozycji Polski w Europie.

DW: Czyli decyzja Donalda Tuska jest również decyzją proeuropejską?
C.O.: Jednoznacznie tak – uważam tę decyzję za proeuropejską. I tak to jest tutaj interpretowane”.

Program uległości obcej przemocy

I tak też jest dziś interpretowane parcie do władzy po trupach kliki Tuska. Przesadzam z tymi trupami? A jak inaczej zakwalifikować pobicie na śmierć proboszcza na wezwanie czołowego SS-mana Platformy Obywatelskiej do „opiłowywania katolików”? Powiedzmy wprost – w osławionym marszu totalitarnej opozycji wezmą udział wyłącznie zdrajcy i durnie, których jedynym celem jest rozszarpać według nich „postaw płótna”, według nas Rzeczpospolitą – zatem skojarzenia z chińskim „Wielkim Marszem” towarzysza Mao, który zaowocował przebiciem Stalina pod względem śmiertelnych ofiar „postępu”, są jak najbardziej na miejscu.

W tbiliskim więzieniu na zlecenie Kremla umiera były prezydent Gruzji, wielki przyjaciel Lecha Kaczyńskiego i Polski Micheil Saakaszwili. Na ulicach gruzińskiej stolicy wszędy słychać mowę Moskali zachowujących się demonstracyjnie butnie. Gruzini sobie wybrali swoją PO po raz kolejny i takie są skutki. Tego właśnie chce nasza totalitarna opozycja – pełnej uległości Rzeczypospolitej wobec… Moskwa dziś niemodna, więc wobec budowanej przez Berlin IV Rzeszy pod przykrywką Unii Europejskiej.
Znów się powtórzę: zdrada, mości panowie, zdrada! Sienkiewicz w „Potopie” jasno wykazał, że albo oni nas – a wtedy Polski nie będzie – albo my ich. Wtedy statystyk nie było, dzisiejsze i zadziwiają, i wprawiają niekiedy w osłupienie. Zaledwie 50 proc. Polaków uważa za słuszne upominanie się od Niemiec odszkodowania za zbrodnie na Polsce podczas II wojny światowej… To skutek 50 lat „edukacji” fundowanej nam przez zdrajców na zlecenie zaborców.

No to odpowiedzmy im godnie, listem jednego z największych polskich bohaterów, księcia Józefa Poniatowskiego, na propozycję jednego z czołowych targowiczan, hetmana Seweryna Rzewuskiego: „Odebrałem pismo Waćpana, Mości Panie Rzewuski, nad którym długo myślałem, co ono ma znaczyć, i czyli mam na nie odpowiedzieć. Człowiek poczciwy nie skrywa swych myśli, wzgarda dla podłych jest jego prawidłem; tak i ja dziś z Waćpanem postąpię... Jako obywatel nie mogę usłuchać rady Waćpana, która pod pozorem wolności, upstrzonej licznymi błędami, wsparta jest obcą przemocą. Ci, którzy śmieli dla ich dumy i własnej miłości zaprzedać krew współziomków swoich, są ohydą narodu i zdrajcami ojczyzny. Takie są moje sentymenta...”.

I moje. Adresat pisma niestety uniknął powieszenia na warszawskim rynku, bo uciekł za granicę, więc zamiast niego zawisł na szubienicy jego portret. Dzisiejsi zdrajcy mają zatem świadomość wyboru – oddać sprawiedliwości głowy prawdziwe albo malowane.

 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Jerzy „Bayraktar” Lubach