10 wtop „czystej wody”, czyli rok z nielegalną TVP » Czytaj więcej w GP!

Japonia wychodzi z cienia

Chiny i Japonia nie od dziś stoją po przeciwnych stronach politycznych sporów. W ostatnim czasie udawało się uniknąć otwartej konfrontacji. Powodów tego stanu rzeczy było wiele. Po pierwsze po II wojnie światowej Tokio miało się trzymać z daleka od wszelkich konfliktów, po drugie wierzono, że dobrobyt w obydwu państwach załagodzi ewentualne napięcia. Tymczasem zarówno rosyjska inwazja na Ukrainę, jak i sytuacja wokół Tajwanu pokazały, że było to w dużej części myślenie życzeniowe.

Do rangi symbolu różnicy zdań pomiędzy obydwoma państwami urosły niedawne wizyty przywódców Chin i Japonii. Zarówno przewodniczący chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping, jak i premier Japonii Fumio Kishida wybrali się do krajów bezpośrednio dotkniętych wojną. Z tym, że przedstawiciel Pekinu wybrał Moskwę, a szef rządu z Tokio złożył wizytę w Kijowie. Ta różnica zdań to nie tylko symbol, lecz także doskonały obraz tego, jak wojna w Ukrainie odbija się w Azji. Oba kraje dramatycznie podzieliła agresywna polityka Kremla. Mogłoby się zdawać, że rosyjski neoimperializm nie znajdzie na świecie zbyt wielu sprzymierzeńców, jednak stary, jeszcze zimnowojenny sojusz, wyraźnie odżył.

Azjatyckie echa wojny na Ukrainie

Xi Jinping w Moskwie został nazwany przez Władimira Putina przyjacielem i partnerem. Chiny mogą się nadal upierać, że są neutralne, ale obecnie bardziej sprawiają wrażenie stronnika i opiekuna Moskwy niż niezaangażowanej w konflikt trzeciej strony. Z kolei Japonia znalazła się na przeciwnym biegunie. Premier tego kraju Fumio Kishida złożył wizytę prezydentowi Wołodymyrowi Zełeńskiemu w Kijowie, gdzie obiecał niezachwiane wsparcie Ukrainy, a także rozmawiał o powojennej odbudowie tego kraju oraz pomocy humanitarnej. Jak napisał „Financial Times”, to, że prezydent Chin i premier Japonii złożyli jednocześnie konkurencyjne wizyty w stolicach Rosji i Ukrainy, podkreśla globalne znaczenie wojny na Ukrainie. Japonia i Chiny są zaciekłymi rywalami w Azji Wschodniej. Oba kraje wiedzą, że wynik konfliktu w Europie będzie miał głęboki wpływ na ich zmagania.

Warto przy tym zaznaczyć, że bardzo rzadko zdarza się, aby japoński przywódca odbywał niezapowiedzianą podróż zagraniczną. Kishida jest także pierwszym od czasów II wojny światowej tak wysokim rangą politykiem japońskim, który odwiedził kraj pogrążony w konflikcie. Jak się okazuje, Kraj Kwitnącej Wiśni ma obecnie również własne obawy dotyczące przebiegu wojny na Ukrainie. Zdaniem władz w Tokio istnieją głębokie podobieństwa między rosyjską inwazją a potencjalnym najgorszym scenariuszem chińskiej agresji wojskowej na Tajwan. Według niektórych analityków konflikt ten bez wątpienia wciągnąłby także Japonię.

Nic więc dziwnego, że ta globalna sytuacja wymogła na potęgach azjatyckich odnowienie sojuszy, czyli zrobienie przeglądu poparcia, na które mogą w razie kryzysu liczyć. O ile polityka Pekinu w tej kwestii jest jasna, może liczyć najprawdopodobniej jedynie na pełne poparcie Moskwy oraz Phenianu, o tyle Tokio ma znacznie więcej możliwości, jednak kwestię ewentualnej pomocy utrudnia położenie Japonii.

Tokio szuka sojuszników

Do zbliżenia pomiędzy państwami regionu Azji Wschodniej i Południowo-Wschodniej zachęca Tokio administracja prezydenta Joego Bidena. Waszyngton od dłuższego czasu naciskał także na zacieśnienie więzów pomiędzy niektórymi państwami azjatyckimi oraz Sojuszem Północnoatlantyckim. Kilka miesięcy temu, już po wybuchu wojny rosyjsko ukraińskiej, Japonia, Korea Południowa, Australia i Nowa Zelandia po raz pierwszy wzięły udział w szczycie NATO. Co bardzo istotne, na szczycie tym po raz pierwszy wyraźnie określono Chiny jako zagrożenie dla „interesów, bezpieczeństwa i wartości” Sojuszu.

Kroki te zostały wrogo przyjęte na Kremlu i w Pekinie. We wspólnym komunikacie oba państwa wyraziły głęboki niepokój wzmacnianiem przez Sojusz Północnoatlantycki więzi wojskowych z państwami Azji i Pacyfiku. Skrytykowano również AUKUS, czyli nowy pakt obronny pomiędzy USA, Wielką Brytanią i Australią (ogłoszony 15 września 2021 r.) mający na celu wymianę technologii obronnych, obejmujących m.in. współpracę przy tworzeniu australijskiej floty okrętów podwodnych z napędem jądrowym.

Warto w tym miejscu odnotować, że premier Japonii Fumio Kishida dokonał już wcześniej ważnego strategicznego zwrotu w polityce swego kraju, organizując w Tokio – po raz pierwszy od ponad dekady – szczyt z prezydentem Korei Południowej. Normalizacja stosunków z Seulem, wymiana informacji wywiadowczych i pokazanie zjednoczonego frontu przeciwko Korei Północnej, która jest bliskim sojusznikiem Pekinu, miały na celu także uspokojenie sytuacji w tym rejonie Azji, narażonym na awanturniczą politykę Pjongjangu.

Japonia się zbroi

Japonia rozważa także taką zmianę konstytucji, by można było nie tylko sprzedawać wyprodukowany w kraju sprzęt wojskowy, lecz także przekazywać za darmo sprzęt używany, który wciąż jest zdatny do użytku. Według analityków wojskowych broń ta mogłaby być wysyłana do państw sojuszniczych, takich jak: Wietnam, Filipiny, Indie, Tajlandia i Malezja. Wpłynęłoby to istotnie na możliwości potencjału obronnego tych państw oraz spełniałoby funkcję odstraszania.

Z drugiej strony Japonia także wzmacnia i modernizuje swoją broń, odchodząc od zasady nieangażowania się w konflikty poza własnym terytorium. W tym roku tamtejsze ministerstwo obrony poinformowało o zawarciu z koncernem Mitsubishi Heavy Industries umowy na opracowanie, wykonanie i dostarczenie rakiet dalekiego zasięgu. Wartość programu ma wynieść około 2,8 mld dol.

Kurylski konflikt z Rosją

Tymczasem w ostatnim czasie wzrosło napięcie bezpośrednio pomiędzy Rosją a Japonią. Rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało, że rozmieściło mobilne systemy rakietowe obrony wybrzeża Bastion na Paramusziyrze, północnej wyspie archipelagu Wysp Kurylskich. Jest to znaczący militarny gest ze strony Kremla i jednocześnie demonstracja skierowana do Japonii i do świata. Na Paramusziyrze utworzono obóz wojskowy z warunkami pozwalającymi na całoroczną służbę personelu. Waszyngtoński think tank Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych zauważył już w zeszłorocznym raporcie, że militaryzacja Wysp Kurylskich przez Moskwę, dokonana w cieniu inwazji na Ukrainę, umknęła światowej opinii publicznej.

Każde działanie w obliczu ostrego kryzysu jest obarczone ryzykiem. Tak jest także ze zmianą kursu przez Tokio w czasie wojny rosyjsko ukraińskiej oraz zagrożenia chińską agresją na Tajwan. Przez długi czas Japonia w tej części świata nie miała dla swej potęgi konkurenta. Obecnie stały się nim Chiny. Sytuację tę doskonale rozumie Waszyngton naciskający na Tokio, by podjęło odważniejsze działania. Wyjście Japonii z cienia na trwałe zmieni sytuację geostrategiczną w tej części świata, podobnie jak kilkanaście lat temu zmieniła ją odbudowa mocarstwowa Chin.

Czy obie potęgi są obecnie na kursie kolizyjnym? Wydaje się, że tak, choć pozostaje nadzieja, że aktualne spory rozejdą się jakoś po kościach.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Gazeta Polska Codziennie

Jacek Szpakowski