Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!
Z OSTATNIEJ CHWILI
Rzecznik MZ: jest decyzja o zakupie kamizelek nożoodpornych dla członków zespołów ratownictwa medycznego • • •

Dyplomacja w krótkich spodenkach

Tak można by podsumować ostatnie kilka dni, jeśli nie kilka ostatnich lat polskiej dyplomacji.

Tak można by podsumować ostatnie kilka dni, jeśli nie kilka ostatnich lat polskiej dyplomacji. Ciężki polityczny warsztat zamieniono na „czerską publicystykę”, a projekt i realizacja polityki zagranicznej sprowadzona została do hasła „Polaku nic się nie stało” i „jakoś to będzie”. Jedyne w czym minister spraw zagranicznych jest mocny, to w przysłowiowej „gębie”. Walczyć Radosław Sikorski potrafi, ale z opozycją, a nie o wizerunek i pozycję Polski w Europie i na świecie.

Pal sześć politykę twitterową ministra. Świetne narzędzie do komunikacji, a przecież dobra i szybka komunikacja jest jednym z podstawowych elementów dyplomacji. Kluczowe jest jednak pytanie: jaka to ma być komunikacja?

Czy ściganie się na radykalizm z Niesiołowskim to jest to czego byśmy się spodziewali od szefa dyplomacji? Z jakim krajem i z jakimi standardami kojarzą nam się radykalni ministrowie spraw zagranicznych, często przekraczający granicę dobrego smaku? Na pewno nie z zachodnimi. Dlaczego jednak chcąc być uważanym za silnego ministra, Radosław Sikorski swoją siłę pokazuje tylko pokrzykując na wewnętrzną opozycję, a gdy pojawiają się problemy w sprawach zagranicznych i potrzeba zdecydowanej reakcji - minister się chowa?

W ostatnich dniach szef MSZ, gdy znalazł się w trudnej sytuacji po podpaleniu polskiej budki przy rosyjskiej ambasadzie, pierwsze co zrobił – zajął się przepraszaniem wschodniego sąsiada, jednocześnie atakując „niedorżniętą watahę”. Czy można było dać Rosji lepszą broń do ręki? Jak minister zajęty walką z opozycją w swoim kraju może się skupić na skutecznych działaniach dyplomatycznych? Skoro Sikorski zajęty jest walką w swoim kraju na frontach które sam sobie tworzy, to dlaczego Rosjanie nie mieliby pójść tym tropem i z Polaków zrobić dzicz? W końcu przecież akcentuje to sam minister spraw zagranicznych RP.

Od tego był tylko krok do oczywistego rosyjskiego kontrataku jaki dziś widzieliśmy. Atakujący nie mieli problemu by podejść z racami pod (rzekomo obstawioną dodatkowymi oddziałami) polską ambasadę w Moskwie. Wrzucili kilka rac do środka i zostali grzecznie odprowadzeni przez kilku strażników, co można zobaczyć na filmiku z tego wydarzenia, który szybko poszedł w świat.
I o to Rosji chodziło. Zobaczcie że potrafimy się zemścić i zrobić to tak, że władze w Warszawie nawet nie pisną - sygnalizują nam i światu kremlowskie władze. Znaczy rządzący w Polsce pisną, bardzo cichutko: raca nie trafiła do placówki, tak naprawdę nic się nie stało. Polacy przepraszają ustami najwyższych przedstawicieli, łącznie z niekryjącym prorosyjskich sympatii prezydentem, a co robią przedstawiciele „przyjaciół ze Wschodu” po ataku na polską ambasadę? Ambasador Rosji zadowolony od ucha do ucha, protekcjonalnie poklepuje pytającego go o przeprosiny dziennikarza. „Trzeba zrobić tak, żeby Polacy zachowywali się we właściwy sposób” rzuca zadowolony. Polska, po raz kolejny upokorzona, dostaje następny do kolekcji dowód na to, kto rządzi w polsko-rosyjskich relacjach, a polscy dyplomaci w krótkich spodenkach zostają z przysłowiową ręką w nocniku.

Szkoda Polski.

 



Źródło: niezalezna.pl

Samuel Pereira